Pogrążone w długach Włochy zwracają się o pomoc do Chińczyków. Włoskie ministerstwo finansów prowadzi rozmowy z państwowym chińskim funduszem inwestycyjnym w sprawie sprzedaży obligacji i strategicznych przedsiębiorstw. Nie uspokoiło to jednak inwestorów, bo wczorajsza aukcja pięcioletnich włoskich obligacji wypadła bardzo słabo.

Informacje o negocjacjach podały wczoraj „Financial Times” i „The Wall Street Journal”. Według nich prowadzone są one od kilku tygodni. W zeszłym tygodniu włoski minister finansów Giulio Tremonti przyjął Lou Jiweia, szefa China Investment Corporation (CIC), jednego z największych na świecie państwowych funduszy inwestycyjnych, którego aktywa przekraczają 400 miliardów dolarów, oraz przedstawicieli State Administration of Foreign Exchange (SAFE), czyli instytucji zarządzającej większością z chińskich rezerw walutowych, szacowanych na 3,2 biliona dolarów. Z kolei tydzień wcześniej włoska delegacja była w Pekinie. To, że takie spotkania miały miejsce, potwierdził resort finansów, odmawiając jednak podania informacji, czego dotyczyły rozmowy.

>>> Zobacz też: Włochy potwierdzają: minister gospodarki i finansów Giulio Tremonti spotkał się z Chińczykami

Włochy pilnie potrzebują pieniędzy, bo nie licząc spisanej praktycznie na straty Grecji, są dziś najpoważniejszym problemem Unii Europejskiej. Ich dług publiczny przekracza 120 proc. PKB, co jest drugim najgorszym wynikiem w strefie euro (po Grecji). Co gorsza, w liczbach bezwzględnych jest to 1,9 biliona euro, czyli 23 proc. całego zadłużenia 17 państw używających euro. To więcej niż łączne długi pozostałych państw PIGS (Portugalii, Irlandii, Grecji i Hiszpanii) i więcej, niż wynoszą możliwości Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (EFSF). Rząd Silvia Berlusconiego przyjął wprawdzie plan oszczędnościowy o wartości 54 miliardów euro, który ma do 2013 r. zrównoważyć budżet, ale musi go jeszcze zatwierdzić Izba Deputowanych (senat zrobił to w zeszłym tygodniu), a poza tym nie rozwiązuje to jeszcze problemu. Aby sfinansować deficyt i spłacać na bieżąco zadłużenie, Włochy muszą w tym roku sprzedać obligacje na sumę 70 miliardów euro.

Reklama

Tymczasem zainteresowanie nimi jest coraz mniejsze. Wczoraj uzyskały wprawdzie prawie 7 miliardów, ale za cenę najwyższej rentowności od powstania strefy euro. W przypadku papierów pięcioletnich, które stanowiły największą część aukcji, było to 5,6 proc., podczas gdy w lipcu – 4,93 proc., a stosunek popytu do podaży spadł z 1,93 do 1,279. Stąd pomysł szukania ratunku u Chińczyków.

>>> Czytaj też: Rentowność włoskich obligacji stale rośnie. Czy Italia powtórzy los Grecji?

Z punktu widzenia Pekinu taka inwestycja może być korzystna. Po pierwsze Chinom nie opłaca się upadek euro, bo same kupiły sporo unijnej waluty, dywersyfikując od kilku lat swoje rezerwy. Po drugie pomoże to im wizerunkowo. – Korzyścią dla Chin jest to, że będą coraz silniej postrzegane jako odpowiedzialny gracz w globalnej gospodarce – mówi Bloombergowi Nicolas Zhu, specjalista od Azji w ANZ Bankign Group.

Pekin liczy, że dzięki pomocy udzielonej krajom UE zmniejszy się presja na to, by urynkowił kurs juana, a także Bruksela zniesie ograniczenia w transferze nowoczesnych technologii oraz embargo na sprzedaż broni.

Problem w tym, że o sprzedaży swoich obligacji lub firm z Chinami rozmawiały też Grecja, Portugalia i Hiszpania. Ale nawet jeśli Chińczycy kupowali ich obligacje, skala inwestycji nie poprawiła znacząco sytuacji tych krajów. – Słyszeliśmy już tę historię w odniesieniu do obligacji hiszpańskich i portugalskich, a ostatecznie ratunkiem były zakupy EBC i unijne bailouty – mówi Gary Jenkins, analityk z Evolution Securities w Londynie.