Powodem było nie to, że Fed zrobił za mało, ale to, że sytuacja coraz bardziej się zagęszczała. Już w nocy gracze dowiedzieli się bowiem, że chiński indeks PMI po raz trzeci z rzędu utrzymał się pod poziomem 50 pkt., który oddziela rozwój od cofania się gospodarki. Potem indeksy PMI dla Niemiec i całej strefy euro pokazały, że gospodarki te są co najmniej w stagnacji.

Poza tym pogłoski na temat problemów banków francuskich wspierane przez obniżenie ratingów banków włoskich zwiększały nacisk podaży na sektor finansowy. Po rynku chodziły pogłoski o europejskich bankach szukających kapitału na Bliskim Wschodzie. Financial Times napisał, że Unia Europejska chce znacznie przyśpieszyć rekapitalizację swoich banków. To oczywiście plus, ale w obecnej atmosferze stało się minusem. Odczytano to tak: śpieszą się, bo niedługo Grecja upadnie. Zresztą jak się widziało czwartkowe strajki i słyszało o zapowiedziach nowych strajków w Grecji to trudno było nie zakładać, że upadek musi wkrótce nastąpić.

Indeksy giełdowe od początku dnia gwałtownie spadały. Na dwie godziny przed końcem sesji traciły cztery procent i wtedy po raz pierwszy przetestowały poziomy, w okolicach których cztery razy w sierpniu indeks S&P 500 znajdował wsparcie. Techniczny odruch spowodował, że indeks odbił, po godzinie znowu ten poziom przetestował i znowu się odbił. Udało się wsparcie obronić i zakończyć dzień „tylko” trzyprocentowymi spadkami, ale to wcale nie znaczy, że niedługo wsparcie nie padnie).

GPW rozpoczęła środową sesję solidnym spadkiem indeksów, ale bardzo szybko doszło do wyprzedaży przeceniającej WIG20 o ponad cztery procent. W środę GPW była w fazie wyczekiwania i nie poddała się europejskiej przecenie. W czwartek płaciła za ten spokój. Potem już było tylko gorzej. WIG20 stracił 7,3 proc., czyli tyle ile zdarzało mu się tracić podczas pierwszej fali kryzysu. Szczególnie mocno szkodził indeksowi spadek o ponad 13 procent akcji KGHM (odjęła z indeksu 1,9 pkt. proc.), która tak zareagowała na przecenę miedzi.

Reklama

Z punktu widzenia technicznego nastąpiło wyłamanie dołem z trójkąta (proporca) co jest sygnałem kontynuacji trendu spadkowego. Jeśli podchodzić do tego ściśle technicznie to WIG20 powinien spaść w okolice 1.700 pkt. Ja jednak wątpię, żeby politycy i banki centralne (wspólnie) nie wyciągnęli niedługo jakiegoś oręża, który rynek na pewien czas obroni. Już w nocy obiecał to G-20. Jednak pozostaje ciągle jedno pytanie: czy użyta broń na długo wystarczy? Ja tego nie wiem. Wiem jednak, że jeśli nie wystarczy to za kilka tygodni/miesięcy dojdzie do katastrofy.