Co najmniej 16 głów państw Europy Środkowej i Wschodniej stało – dosłownie – w kolejce, żeby poznać podczas forum ekonomicznego chińskiego premiera. Kiedy Wen ogłaszał otwarcie specjalnej linii kredytowej dla łączonych projektów inwestycyjnych w infrastrukturę i technologie w Europie Wschodniej obecne były tylko dwa, małe państwa strefy euro i ani jeden z krajów Europy Zachodniej.

Niedługo po tej wizycie zastępca premiera Li Keqiang odwiedził Moskwę, gdzie podpisał z rosyjskimi firmami 27 kontraktów o łącznej wartości 15 mld USD. Na Węgrzech podpisał kolejnych siedem, w tym linię kredytową w wysokości 1 mld USD na projekty, takie jak budowane przez Chińczyków połączenie kolejowe z lotniskiem w Budapeszcie.

To nie koniec inwestycji. Cosco, chiński gigant transportowy, rozpoczął już rozmowy o zainwestowaniu kolejnego miliarda dolarów w adriatycki port Rijeka w Chorwacji. Ukraiński oligarcha rolniczy Oleg Bakhmatiuk jest ponoć w trakcie rozmów w sprawie inwestycji ze strony chińskiego producenta maszyn Sinomach.

Reklama

Nic dziwnego, że Europa przyjmuje wszelkie inwestycje z otwartymi ramionami. Grecja chyli się ku opuszczeniu strefy euro, a zachodnioeuropejskie banki wycofują kapitał ze wschodu żeby wesprzeć swój bilans księgowy. W tym czasie Pekin zorientował się, że ma okazję zlewarować swoje rezerwy o wartości 3,2 bln w celu rozwinięcia swojej obecności w regionie, podczas gdy Europa Zachodnia, która była tu przez ostatnie dwie dekady dominującym inwestorem, jest zajęta własnymi problemami.

Dla Chińczyków region Europy Środkowej i Wschodniej jest atrakcyjny z wielu powodów – niskie podatki, dobrze wykształcona siła robocza, której zarobki są około pięć razy niższe niż w Niemczech, oraz dostęp do jednolitego rynku UE.

To sprawia, że region ten jest idealną bramą dostępu do reszty Europy i świetnym centrum dystrybucyjnym dla dużych produktów, których dostarczanie z Azji jest zbyt drogie. To właśnie, już od jakiegoś czasu, robią południowokoreańskie firmy, takie jak Samsung i LG w Polsce, czy też Kia na Słowacji.

Chiny zdają się szykować do szerszych inwestycji bezpośrednich oraz przejęć w Europie Wschodniej. I choć są one mniej kontrowersyjne politycznie niż w krajach zachodnich, niektóre sektory wciąż są na tę kwestię wrażliwe. Chiny były na przykład uważane za potencjalnego nabywcę udziałów polskich banków, które sprzedawane były przez banki zachodnie. Pekin ograniczył się jednak do starań o zgodę na otwarcie polskich oddziałów przez Bank of China i Industrial and Commercial Bank of China.

Choć Wen Jiabao zauważył podczas warszawskiego forum, że handel pomiędzy 16 państwami Europy Środkowej i Wschodniej a Chinami rósł od 2001 roku o 27,6 proc. rocznie, import chińskich towarów wciąż dziesięciokrotnie przewyższa eksport z regionu. Do 2015 roku handel ma według chińskiego premiera wzrosnąć o 100 mld euro. Europejscy liderzy będą go z pewnością trzymać za słowo.