Wczoraj do GUS trafił wniosek o udostępnienie informacji publicznej i podanie wykazu danych i zleceń realizowanych odpłatnie. Tym, co zirytowało FOR, jest fakt, że do wielu danych zgromadzonych w GUS obywatel nie ma dostępu.
Fundacja stawia GUS cztery zarzuty:
● jedynie cztery z dziesięciu roczników publikowanych przez urząd są dostępne bezpłatnie w internetowej witrynie GUS;
● dane dotyczące podmiotów publicznych, które powinny być jawne, często nie są udostępniane przez urząd;
Reklama
● powszechną praktyką jest odpłatne udostępnianie danych;
● dane podawane przez GUS udostępniane są w formie nieprzyjaznej użytkownikom.
Jak wyjaśnia autor wniosku Marek Tatała, w praktyce niektóre dane łatwiej otrzymać z unijnego Eurostatu niż z Warszawy, który je przygotowuje dla unijnego partnera. Co więcej, często informacje, które można uzyskać oficjalnie inną drogą, stają się tajne po dostarczeniu do GUS. Tak jest np. z danymi dotyczącymi zatrudnienia w spółkach komunalnych w Łowiczu, które udostępnia urząd miejski, ale już nie GUS, mimo że dostał je właśnie od władz Łowicza.
Rzecznik GUS Artur Satora pytany o stanowisko FOR zapewnia, że urząd będzie starał się udostępniać na swojej stronie internetowej maksymalną ilość publikacji i danych. Ale z płatnych publikacji nie zrezygnuje, zwłaszcza tam, gdzie chodzi o przygotowywane specjalnej informacji czy przetwarzanie danych.
Sprawa może okazać się ważna jako precedens, bo będzie rozstrzygana w czasie, gdy toczą się obrady okrągłego stołu w sprawie dostępu do informacji publicznej pod egidą Ministerstwa Administracji I Cyfryzacji. Choć na razie ich rezultatem jest katalog postulatów, rezultatów nie ma.
Pytanie FOR do GUS to tylko odprysk wojny o dostęp do informacji, jaką toczą obywatele i organizacje pozarządowe z urzędami centralnymi, rządem, samorządami i agencjami rządowymi. Jedne z najbardziej kuriozalnych przykładów dotyczy Agencji Rozwoju i Modernizacji Rolnictwa. Poszło o cztery działki koło Leszna. Dwie hektarowe stanowiące grunty rolne, jedną o powierzchni 0,99 ha pod łąkę i jeszcze jedną malutką – 0,21 ha też o przeznaczeniu rolniczym. Wszystkie były wydzierżawione na przełomie lat 2007 i 2008. Zgodnie z umową dopłaty unijne miały być przekazywane właścicielce. Kiedy umowy o dzierżawę nie przedłużono, pojawił się spór. Wielkopolski oddział ARiMR w sierpniu 2009 roku odmówił podania informacji o dotacjach. Mimo interwencji rzecznika praw obywatelskich sprawa oparła się o Wojewódzki Sąd Administracyjny w Poznaniu, który orzekł, że ,„bezczynność organu nastąpiła z rażącym naruszeniem prawa”.
Liczba podobnych skarg wciąż rośnie. W 2007 roku było ich 183 na urzędniczą bezczynność i 118 na odmowę udzielenia informacji, a w roku 2011– 816 i 177. – Zazwyczaj ludzie pytają o kwestie praktyczne, o kontrakty, jakich gminy udzielają, jakim firmom i o jakiej wartości. Oto na podstawie jakich konkretnie analiz zamykane są szkoły – mówi Szymon Osowski z Pozarządowego Centrum Dostępu do Informacji Publicznej. Na szczęście na pomoc obywatelom ruszają sądy. Kary za naruszanie prawa do informacji bywają coraz surowsze.
14dni mają organy władzy publicznej na udostępnienie żądanej informacji
2 miesiące mają na udostępnienia informacji, o ile obywatel został uprzedzony o powodach zwłoki
1 rok więzienia – tyle grozi za bezprawną odmowę dostępu do informacji publicznej