Islandia ma coraz większe wątpliwości, czy warto wstępować do Unii Europejskiej. Dla kraju, który jako pierwszy padł ofiarą kryzysu finansowego, członkostwo we Wspólnocie miało być ochroną przed zawirowaniami światowej gospodarki. Tymczasem w niespełna cztery lata od wybuchu kryzysu strefa euro pogrąża się w recesji, a Islandia się rozwija.
Sprawa kontynuowania negocjacji akcesyjnych – które Islandia prowadzi od lipca 2010 r. – stała się nawet przedmiotem kryzysu rządowego. W zeszłym tygodniu ministrowie z Ruchu Lewica-Zieloni (VG), współtworzącego koalicyjny lewicowy rząd Johanny Sigurdardottir, zakwestionowali sensowność dalszych starań o członkostwo w związku z sytuacją w strefie euro. A ponieważ szybkie wejście do UE i przyjęcie euro miało być priorytetem rządu, realny staje się rozpad koalicji. Przeciwna temu jest również opozycja.
Zmieniają się też nastroje Islandczyków. O ile po wybuchu kryzysu, pod koniec 2008 i w 2009 r., zdecydowana większość badanych popierała wejście do Unii, z czasem odsetek zwolenników zaczął maleć. We wszystkich tegorocznych sondażach wygrywają przeciwnicy członkostwa, przy czym w większości uzyskali przewagę rzędu 20 pkt proc.
Trudno się temu dziwić. Jesienią 2008 r. w efekcie załamania sektora bankowego Islandia de facto zbankrutowała – kraj mógł w miarę normalnie funkcjonować tylko dzięki wartemu 4,6 mld dol. kredytowi od Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wartość korony islandzkiej spadła o połowę, gospodarka w najgorszym 2009 r. skurczyła się o prawie 7 proc., bezrobocie wzrosło z niespełna 2 proc. w 2008 r. do ponad 8 proc. w 2009 r. Jednak już pod koniec 2010 r. udało się powstrzymać zarówno wzrost bezrobocia, jak i spadek PKB. Tania korona spowodowała, że islandzkie towary stały się konkurencyjne, zaś kraj – uchodzący dotąd za bardzo drogi – stał się znacznie przystępniejszy dla turystów.
Reklama
Choć poziom życia Islandczyków wciąż jest jeszcze niższy niż na początku 2008 r., coraz więcej jest przesłanek pozwalających z optymizmem patrzeć w przyszłość. Już w zeszłym roku gospodarka zaczęła się znów rozwijać. Prognoza wzrostu na ten rok to 2,8 proc. PKB, podczas gdy strefa euro zanotuje spadek o 0,3 proc. Bezrobocie zeszło już poniżej 5 proc., czyli jest niższe niż w niemal wszystkich krajach Unii. Deficyt budżetowy w tym roku wyniesie 2,3 proc. PKB, a w przyszłym ma się zamienić w nadwyżkę. Na dodatek w zeszłym tygodniu MFW przyznał nawet, że to islandzka droga wychodzenia z kryzysu okazała się słuszna.
Referendum w sprawie wejścia do Unii – po zakończeniu negocjacji akcesyjnych – jest wstępnie planowane na koniec przyszłego roku. Chyba że wcześniej Islandia zdecyduje się te rozmowy zawiesić.