Wysokie kwalifikacje nie chronią przed redukcją. Menedżerowie na bruk.
Według resortu pracy w pierwszych dziesięciu miesiącach tego roku firmy zwolniły z przyczyn leżących po ich stronie (ekonomicznych, organizacyjnych, upadłości) ponad 73 tys. pracowników. Tyle osób zarejestrowało się z tych powodów w urzędach pracy. To aż o 40 proc. (o 21 tys.) więcej niż przed rokiem.
– Bezrobotni rekrutują się zwłaszcza z mikroprzedsiębiorstw i małych firm, które mocno odczuły pogorszenie się koniunktury gospodarczej – twierdzi główny ekonomista Invest-Banku Wiktor Wojciechowski. Dodaje, że są one często podwykonawcami średnich i dużych przedsiębiorstw, które przestały regularnie płacić, gdy skurczyły się im zamówienia. Wskutek tego małe firmy nie mają środków niezbędnych do utrzymania i muszą zwalniać pracowników.
Do tej pory to zjawisko nie dotyczyło firm zatrudniających ponad 9 osób. Tu, jak wynika z danych GUS, nie było dużych redukcji. Jeszcze w październiku pracowało w nich ponad 5,5 mln osób, czyli zaledwie o 2 tys. mniej niż przed rokiem. – Choć zapewne zwolnienia były większe, bo gdy jedne firmy redukowały zatrudnienie, inne je zwiększały, jednak bilans tych ruchów nie jest duży – wyjaśnia Wiktor Wojciechowski. Zastrzega przy tym, że w tym roku nie było gwałtownych i drastycznych zmian kadrowych w większych przedsiębiorstwach, tak jak w 2009 r., ponieważ nie było w nich przerostów zatrudnienia.
To się jednak, niestety, zmieni. Przybywa bowiem także średnich i dużych firm, które zapowiadają redukcje. Z danych GUS wynika, że na koniec października 534 zakłady zadeklarowały zwolnienie w najbliższym czasie 37,9 tys. pracowników. Przed rokiem plany obejmowały zwolnienie 30,9 tys. pracowników – o 7 tys. osób mniej.
Reklama
O tym, że fala zwolnień w firmach będzie narastać, świadczy też raport „Perspektywy zatrudniania” agencji pracy Manpower. Z badań przeprowadzonych w 750 przedsiębiorstwach wynika, że w pierwszym kwartale 2013 r. tylko 9 proc. firm zamierza zwiększyć zatrudnienie, 15 proc. planuje redukcję etatów, a aż 73 deklaruje wstrzymanie się z ruchami kadrowymi.
– To najgorszy wynik od 2008 r. – przyznaje Iwona Janas, dyrektor ManpowerGroup w Polsce. I dodaje, że będzie to oznaczać dalsze kurczenie się rynku pracy i wzrost bezrobocia.
Najniższą prognozę netto zatrudnienia (różnicę pomiędzy firmami zwalniającymi a zatrudniającymi) postawiono odnośnie do przemysłu wydobywczego, budownictwa, energetyki, a także firm produkcyjnych. Za to stosunkowo wysoką w stosunku do logistyki oraz handlu. To w zasadzie jedyne sektory, w których więcej jest przedsiębiorstw zamierzających przyjmować nowych pracowników.
Zwolnienia grupowe zapowiedziały m.in. banki (5 tys. osób), Fiat Auto Poland (1,5 tys.) i Poczta Polska (5 tys.). Bez redukcji nie obejdzie się też w PKP i w dużych firmach energetycznych. Zwolnienia uderzą nie tylko w szeregowych pracowników, lecz także w specjalistów i menedżerów średniego i wyższego szczebla. – W firmach coraz powszechniejsze staje się łączenie kilku kierowniczych funkcji, więc dziś nawet wysokie kwalifikacje nie chronią przed utratą pracy – twierdzi Artur Ragan z agencji Work Express.