Facebook nie chce udostępniać danych, ale wiemy, jak go do tego zmusić.
Po opublikowanym w weekend w DGP tekście o przetwarzaniu danych, jakie zostawiamy o sobie w internecie, czytelnicy zgłosili się do nas z prośbą o informacje, jak uzyskać od Facebooka dane o sobie.
Są dwie ścieżki. W prostszej raport dostaniemy w ciągu kilku godzin, ale nie będzie to pełna informacja.
Wystarczy w górnym bocznym pasku wybrać ikonę wylogowania, po jej rozwinięciu pojawi się opcja „ustawienia konta”. W ustawieniach trzeba wybrać polecenie „Pobierz kopię swoich danych z Facebooka”. Pojawi się duża zielona ikona „Uruchom moje archiwum”, ale tu trzeba uważać. Ważniejszy jest mniejszy komunikat poniżej „Możesz także pobrać rozszerzone archiwum”. Po wybraniu tej opcji trzeba wpisać swoje hasło do konta i po kilkudziesięciu minutach, góra kilku godzinach na adres e-mailowy przyjdzie podstawowy raport z takimi informacjami, jak: dane osobowe, godziny logowań, adresy IP i szerokości geograficzne, z jakich się logowano, wszyscy znajomi, których wyrzuciliśmy, polubione i wykasowane fan page’e. Powinno to być co najmniej kilka megabajtów danych.
Reklama
– W trudniejszej ścieżce mamy szansę wywalczyć dostęp do pełnych danych. Trzeba jednak wystąpić oficjalnie do Facebooka o takie informacje. Wystarczy wysłać e-mail na adres: datarequests@fb.com, w którym po angielsku powołując się na „Data Protection Acts 1988 and 2003; section 4”, wnioskuje się o swoje dane. Pod e-mailem trzeba podpisać się imieniem i nazwiskiem takim samym, jakie jest w danych konta, i trzeba go wysłać z adresu e-mailowego, który mamy zarejestrowany na Facebooku. Firma odpowie, odsyłając użytkownika do opisanego powyżej narzędzia automatycznej generacji danych. Ale taka odpowiedź jest podstawą do wysłania skargi do komisarza ds. ochrony danych osobowych w Irlandii (w Dublinie mieści się jego europejska siedziba). Skargę, po angielsku, należy wysłać e-mailem na adres info@dataprotection.ie, a w załączniku lub w treści dodać odpowiedź od Facebooka. I czekać. Interwencja komisarza może zająć kilka miesięcy.
Procedury są, jak widać, dosyć skomplikowane. Ale warto przez nie przejść, choćby po to, by Facebook nie czuł się całkiem bezkarny w tym, co robi z naszymi danymi.
Ten największy serwis społecznościowy świata ma obowiązek udzielić takich informacji na wniosek każdego ze swoich użytkowników zamieszkałego w Europie. Jednak wywalczenie, by stosował się do tego prawa, wcale nie było łatwe. Przyczynił się do tego Max Schrems – austriacki student prawa, który w 2010 r. zaczął nękać Facebooka o udostępnienie mu wszystkich danych na jego temat i śladów jego aktywności przechowywanych przez serwis. Serwis niechętnie i z ociąganiem dane pokazał (było to 1,2 tys. stron informacji), ale tylko od początku 2010 r., choć Schrems miał konto od 2007 r. Austriak razem z kolegami założył grupę Europe vs. Facebook. To oni licznymi skargami, jakie wysłali do komisarza ds. ochrony danych osobowych, wymusili na Facebooku ustępstwa. Urzędnik nakazał m.in. wykasowanie z archiwów zdjęć usuniętych przez użytkowników.
Europe vs. Facebook zachęciło użytkowników do tego, by występowali do serwisu o raporty na temat samych siebie. Odzew był na tyle duży, że kilka tygodni temu Facebook przygotował specjalne narzędzie, dzięki któremu taki raport można wygenerować samemu. Co nie znaczy, że szerzej pochwalił się taką nową możliwością.

5 mld dol. Facebook zarobił w 2012 r. na reklamie, większość z niej jest behawioralna, czyli dostosowana do konkretnych osób