W przyszłą środę wejdzie w życie nowelizacja prawa zamówień publicznych, która ma wymusić większą konkurencję w zakupach zbrojeniowych. Obecnie Ministerstwo Obrony Narodowej może stosować przy zakupach preferencje dla producentów np. mających fabryki w Polsce, albo omijać tryb przetargowy, zlecając kontrakty z wolnej ręki. Nowelizacja ma zaś poddać zamówienia wojskowe tradycyjnym regułom przetargowym. Wymusza to dyrektywa UE w sprawie obronności i bezpieczeństwa.
– Zmiany miały otworzyć rynki wspólnotowe na uzbrojenie z innych państw, ale od tej zasady będą wyjątki – mówi radca prawny Hubert Tański z CMS Cameron McKenna. – Przepisy dyrektywy przewidują możliwość wyłączenia jej reguł dla niektórych rodzajów zamówień, gdy jest to konieczne dla obrony podstawowych interesów bezpieczeństwa państwa. W efekcie takie zamówienia nie podlegają przepisom prawa zamówień publicznych – wyjaśnia.
Inny haczyk polega na tym, że nadrzędny wobec dyrektywy jest traktat o funkcjonowaniu UE, który przewiduje, że w przypadku produkcji i handlu bronią każde państwo członkowskie może podejmować środki, jakie uważa za konieczne w celu ochrony podstawowych interesów jego bezpieczeństwa. Odpowiedni zapis znalazł się także w znowelizowanych przepisach.
– Artykuł 4 prawa zamówień publicznych przewiduje wyłączenie stosowania przepisów ustawy w przypadku zamówień wojskowych, jeżeli wymaga tego podstawowy interes bezpieczeństwa państwa, który nie jest jednak ustawowo zdefiniowany – twierdzi radca prawny Anna Piecuch z kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Reklama
W Bumarze, największej firmie zbrojeniowej w Polsce, zwracają uwagę, że wprawdzie prawo o zamówieniach wojskowych zmieni się od przyszłego tygodnia, ale o tym, jak będzie wyglądać praktyka, zdecyduje rząd. Potwierdzają to przedstawiciele resortu obrony.
– To rząd określi w drodze rozporządzenia tryb postępowania w sprawie oceny występowania podstawowego interesu bezpieczeństwa państwa. Te przepisy będą determinowały dalsze postępowanie w danym obszarze – tłumaczy Jacek Sońta, rzecznik MON.
Uchyla się od odpowiedzi wprost, czy przy planowanych na najbliższe lata dużych zamówieniach wojskowych będą preferowani polscy producenci i dostawcy. Jednak tego nie wyklucza.
– Jeśli dane zadanie zostanie zakwalifikowane na podstawie art. 4 prawa zamówień publicznych jako zadanie o podstawowym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa, to zamówienie realizowane będzie przy udziale polskich firm – twierdzi Sońta.
To oznacza, że jeśli rząd odpowiednio sformułuje rozporządzenie, polskie firmy zbrojeniowe nadal będą mogły liczyć na pozyskanie większości kontraktów. Branża zbrojeniowa i eksperci biją brawo.
– Z oficjalnych ogłoszeń Europejskiej Agencji Obrony trudno wysnuć argumenty popierające tezę, że Polska jakoś szczególnie protekcjonistycznie traktuje własne podmioty w dostępie do zamówień sprzętu, uzbrojenia i usług na rzecz MON – mówi Adam Bartosiewicz, wiceprezes WB Electronics.
Zauważa, że w krajach o rozwiniętym przemyśle zbrojeniowym albo w ogóle nie prowadzi się otwartych przetargów, albo jest ich niewiele.
– Wyjątki i ustępstwa są wszędzie – przyznaje Tomasz Badowski, wiceprezes Instytutu Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi.
Dodaje, że rezerwując część zamówień tylko dla polskich przedsiębiorstw, nasz rząd idzie drogą Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch, tyle że z drugiej strony jest to miecz obosieczny. – Jeżeli my zamykamy nasz rynek, robią to także inni dla naszych firm. Jednakże jest to naturalne dla krajów, które posiadają własny potencjał przemysłowy i chcą go wspierać – twierdzi Badowski.