PGNiG oferuje mniejszościowe udziały w swoich koncesjach. Zagraniczne koncerny już mają partnerów.
San Leon, spółka z irlandzkim kapitałem, która dysponuje w Polsce niemal co dziesiątą koncesją na poszukiwania gazu łupkowego, sprzedała udziały w dwóch licencjach – Cybinka i Torzym – w woj. lubuskim. Nie ujawniła wartości transakcji. Nieoficjalnie się mówi, że za 22,5 proc. w obu koncesjach może dostać ok. 1 mln dol. W tym przypadku nie chodzi jednak wyłącznie o pieniądze. San Leon pozyskał bowiem jako partnera amerykańską firmę Aspect Energy, która zdobyła łupkowe doświadczenia na największych złożach niekonwencjonalnego surowca w Stanach Zjednoczonych – Barnett i Marcellus. Pierwszy otwór mają wywiercić w Polsce w I kw. 2014 r.
To nie pierwsza taka transakcja San Leona w Polsce. Spółka w tym roku pozyskała już do współpracy rumuński koncern państwowy Romgaz (ma 30 proc. w dwóch licencjach San Leon) czy związaną z Petrolinvestem firmę Wisent Oil (mają wspólnie szukać surowca na koncesji Braniewo). Przykładów tego typu kooperacji firm poszukiwawczych jest więcej: ExxonMobil ściągnął do naszego kraju francuskiego Totala, amerykański Marathon Oil do współpracy zaprzągł japońskie Mitsui czy kanadyjski Nexen, z kolei BNK Petroleum odsprzedał za 3 mln dol. część udziałów w koncesjach Austriakom z firmy RAG i włoskiej Sorgenii.
Jak tłumaczy Andrzej Sikora, prezes Instytutu Studiów Energetycznych, tego typu transakcje są w branży poszukiwawczej naturalne. – W ten sposób zyskuje się dostęp do wiedzy i technologii, ale przede wszystkim chodzi o rozłożenie bardzo wysokich kosztów i dużego ryzyka inwestycyjnego na jak największą liczbę partnerów – wyjaśnia.

>>> Czytaj także: USA zamykają cztery elektrownie atomowe. Konkurencją jest tani gaz

Reklama
Próżno jednak szukać podobnych przykładów wśród polskich koncernów. PGNiG czy Orlen szukają gazu łupkowego na własną rękę. W obu firmach nieoficjalnie przyznają, że trudno będzie im w pojedynkę udźwignąć ciężar łupkowego projektu. Tylko w tym roku PGNiG na poszukiwania niekonwencjonalnego surowca ma wydać grubo ponad 0,5 mld zł. Wydatki w kolejnych latach będą rosły. W sumie w ciągu paru najbliższych lat polskie firmy będą musiały wyasygnować kilkadziesiąt miliardów złotych. – Bez partnerów trudno sobie to wyobrazić – twierdzi Andrzej Sikora i dodaje, że na szczęście widać pozytywną zmianę. Światełkiem w tunelu jest oferta sprzedaży udziałów w co czwartej licencji poszukiwawczej PGNiG. Spółka w przyszłym miesiącu ma dostać oferty na zakup udziałów mniejszościowych, do 49 proc., w 19 swoich koncesjach poszukiwawczych. Na razie chodzi o koncesje konwencjonalne, ale firma ma zaoferować wkrótce również łupkowe, których ma 16.
W ubiegłym roku współpracę z zagranicznym partnerem podjął też Lotos. Firma CalEnergy, związana z amerykańskim miliarderem Warrenem Buffettem, ma mu pomóc w uruchomieniu wydobycia na bałtyckich złożach. – Widać, że rząd nie blokuje już współpracy rodzimych koncernów z zagranicznymi partnerami. Za poprzedniego ministra skarbu nie było dobrze widziane, by spółki Skarbu Państwa ubiegały się o pomoc zagranicznych firm i oddawały im część swoich licencji – przekonuje osoba z branży poszukiwawczej.
Aliansom nie sprzyjają również przepisy. To między innymi z tego powodu nie doszło w 2012 r. do sojuszu Orlenu i PGNiG z północnoamerykańskimi partnerami. – Byliśmy blisko zawarcia współpracy z jednym z kanadyjskich koncernów, ale ostatecznie druga strona wycofała się z umowy. Wszystko przez niestabilny system prawny i podatkowy – twierdzi Grażyna Piotrowska-Oliwa, była prezes PGNiG. Jak tłumaczy, zagranicznym firmom nie podoba się brak przyjaznych przedsiębiorstwom wydobywczym przepisów i ulg podatkowych. – Zmiany w prawie zapowiadane są miesiącami, ale nie wiadomo, co z tego ostatecznie wyniknie i kiedy. W takich warunkach trudno planować inwestycje – dodaje.

>>>Czytaj też: Korupcja w Ministerstwie Środowiska - urzędnicy pisali koncesje