The Economist stworzył capital-freeze index, zestawienie rynków rozwijających się najbardziej narażonych na niespodziewany kryzys kredytowy, czyli de facto najmniej samodzielnych finansowo. Pod uwagę wzięto cztery czynniki.

Pierwszy z nich to duży deficyt obrotów bieżących, który powoduje zwiększoną potrzebę zaciągania kredytów za granicą i może doprowadzić do kryzysu w przypadku braku finansowania. Wysoki poziom krótkoterminowego długu zewnętrznego względem rezerw rządu oznacza, że państwo nie jest w stanie wesprzeć kredytodawców w przypadku tymczasowych kłopotów finansowych. Z kolei szybki wzrost zadłużenia może być oznaką zbytnio obciążonych przedsiębiorstw. Czwartym czynnikiem jest otwartość systemu finansowego, która w dłuższym terminie może promować wzrost, ale ułatwia też szybki odpływ kapitału.

>>> Czytaj też: Płaca minimalna w Polsce na tle Europy. Zobacz najnowszy ranking

Wśród państw wziętych pod uwagę przez The Economist znalazła się Polska. Nie zajęliśmy jednak zbyt dobrej pozycji – znaleźliśmy się wśród państw, które w przypadku kryzysu kredytowego znalazłyby się w niebezpiecznej sytuacji. Lepiej zostały ocenione nawet Bangladesz, Rumunia czy Filipiny.

Reklama

Najgorzej wypadliśmy w kategorii otwartości rynku – zajęliśmy w niej drugie miejsce od końca. Dane w tej kwestii pochodzą jednak z 2008 roku. Nie najlepiej wypadliśmy też w kwestii relacji zadłużenia zagranicznego do rezerw i aktywów.

Ogółem krajami najmniej zagrożonymi w przypadku zamrożenia dopływów gotówki są Rosja, Chiny i Algieria. W kategorii w miarę bezpiecznych rynków znalazła się też Arabia Saudyjska i Węgry. Te państwa mogą liczyć na to, że w przypadku kłopotów wewnętrznych nie grozi im nagły odpływ kapitału zagranicznego.

W kategorii państw najsilniej zagrożonych przoduje Turcja, zostawiając pozostałe rynki daleko w tyle. Kryzys kredytowy grozi też w dużym stopniu Kolumbii i RPA.

>>> Polecamy: Polska wśród liderów wzrostu produkcji przemysłowej. Jest dużo lepiej niż w strefie euro