Szef PSL apeluje do rolników o rozsądek przed planowanymi przez nich protestami. Wicepremier Janusz Piechociński zapewniał w radiowej Jedynce, że działania rządu w sprawie kryzysu na rynku wieprzowiny są bardzo dynamiczne. Uruchomiono już skup trzody chlewnej we wschodniej Polsce, kolejne firmy deklarują w nim swój udział. Według Piechocińskiego, nie ma powodu by wychodzić na drogi, żeby mobilizować polityków i administrację państwową.
Wczorajsze rozmowy w Ministerstwie Rolnictwa nie przyniosły przełomu w sprawie cen skupu trzody chlewnej na wschodzie Polski.

Związkowcy ostrzegają, że jeżeli dziś nie zacznie się konkretny skup razem z dopłatami, to jutro rolnicy zablokują drogę A2. Tym razem jednak protest ma trwać do czasu całkowitego zniesienia strefy zakażenia.

Potrzeba szybszego skupu nadwyżek tuczników i ograniczenia strefy buforowej. O takie działania apelują producenci trzody chlewnej borykający się od kilku tygodni z konsekwencjami utworzenia strefy buforowej po wykryciu u dwóch padłych dzików na Podlasiu wirusa afrykańskiego pomoru świń.

>>> Afrykański pomór świń jest najgroźniejszą chorobą wśród świń. We wtorek zdiagnozowano w Polsce dwa przypadki zachorowań, co zamknęło granicę eksportowi wartemu 1,5 mld euro rocznie.

Reklama

Jeśli to się nie stanie za kilka tygodni sytuacja się powtórzy - twierdzi Bogdan Bobiński z Ostromęczyna w powiecie łosickim, któremu udało się sprzedać pierwszą partię przerośniętych świń. Zwraca uwagę, że do uregulowania obecnej sytuacji jednej firmie, która prowadzi skup potrzeba kilku tygodni a w tym czasie pojawią się kolejne tysiące tuczników.

Bogdan Bobiński dodał, że ceny jakie uzyskują rolnicy za sprzedawane tuczniki są katastrofalnie niskie. Spowodowane jest to znaczącym przerostem świń, których hodowcy nie mogli dotąd sprzedawać. Jak mówi rolnik w ekstremalnych przypadkach faktyczna cena kilograma żywca oscyluje w granicach 1,7 zł.

Hodowca z Ostromęczyna podkreśla także, że rolnicy nadal nie wiedzą na jakie rekompensaty mogą liczyć w związku z obecną sytuacją.. - Wiemy, że są prowadzone jakieś rozmowy w Brukseli i rząd polski ma mieć jakieś pieniądze, ale to na razie są tylko słowa - stwierdza hodowca.

Bogdan Bobiński ocenił, że tylko w jego gospodarstwie straty związane z zamieszaniem wokół APS wyniosły już 100 tysięcy złotych.