Dyrektor Instytutu Ekonomiki Rolnictwa, profesor Andrzej Kowalski, gość radiowej Jedynki, jest jednak przekonany, że w dłuższej perspektywie sadownicy poradzą sobie z tą sytuacją.

Zdaniem profesora Kowalskiego, embargo ma charakter czysto polityczny, gdyż nikt w świecie nie kwestionuje jakości polskich jabłek. Zauważył, że sankcje nie dotkną rosyjskich konsumentów, gdyż przez kilka tygodni będą mieli pod dostatkiem własnych jabłek. Zabraknie ich jednak jesienią.

Gość Jedynki przyznał, że wartość eksportu polskich owoców i jabłek wynosi około 750 milionów złotych rocznie, zatem polscy producenci mogą więc ponieść duże straty. Zaapelował więc, aby jeść jak najwięcej krajowych jabłek. Obecnie statystyczny Polak je 17 kilogramów tych owoców rocznie.

Profesor przypomniał, że ministerstwo rolnictwa szuka nowych rynków zbytu dla krajowej produkcji, ale będzie to bardzo trudne. Inni wielcy producenci jabłek - Chiny i Stany Zjednoczone - nie będą bowiem chcieli nas dopuścić do swoich rynków. Przyznał, że trudno będzie przerobić wszystkie polskie jabłka, nie wiadomo też, czy znajdą się nabywcy przetworów. Dodał, że ceny jabłek na razie nie spadły, gdyż minęło za mało czasu od wprowadzenia rosyjskiego embarga.

Reklama

Andrzej Kowalski wyraził przekonanie, że Unia Europejska znajdzie środki na rekompensaty dla polskich sadowników. Nie pokryją one jednak wszystkich strat.

Przypomniał, że w latach 2005-07 Rosja wprowadziła podobne embargo na polskie owoce i krajowi producenci dali sobie radę. "W dłuższej perspektywie teraz też tak będzie" - powiedział gość Jedynki.

>>> Czytaj też: Rosyjskie embargo na polską żywność polityczne. UE zrekompensuje straty