Problemy Ubera w Niemczech zaczęły się już w ubiegłym miesiącu, gdy władze Berlina nałożyły na serwis zakaz prowadzenia działalności ze względu na niewystarczającą ochronę pasażerów. Właściciele serwisu zakazem się jednak nie przejęli, a mieszkańcy Berlina nadal chętnie korzystali z przewozów świadczonych przez Ubera. Kilka dni później decyzja władz Berlina została zawieszona, co umożliwiło dalsze legalne funkcjonowanie serwisu na terenie całego kraju.

Tym razem amerykański start-up ma jednak zdecydowanie większe kłopoty. Niemieckie lobby taksówkarskie – które obawia się konkurencji ze strony Ubera – złożyło pozew cywilny, w którym zarzuca firmie prowadzenie działalności bez wymaganych zezwoleń, jak również naruszanie niemieckiej ustawy o transporcie.

Taksówkarze zarzucają również firmie prowadzenie nieuczciwej konkurencji tłumacząc, że Uber nie musi ponosić kosztów ubezpieczenia pasażerów, jak również kosztu uzyskania specjalnej licencji, co umożliwia firmie oferowanie niższych cen przejazdu. Do tych zarzutów przychylił sąd okręgowy we Frankfurcie, który do czasu zakończenia postępowania zabronił Uberowi wykonywanie działalności gospodarczej na terenie całego kraju.

Reklama

Problemy Ubera dotyczą jednak nie tylko Niemiec. Firma, która świadczy swoje usługi w ponad 200 miastach na całym świecie, w ostatnich miesiącach musiała zmierzyć się z protestami taksówkarzy również w innych europejskich metropoliach – Paryżu, Londynie czy też Nowym Jork. Od kilku miesięcy działalność serwisu jest zabroniona w Belgii pod groźbą kary w wysokości 10 tysięcy euro dla kierowcy, który zdecyduje się złamać zakaz.