Turyści przejdą polskim lekarzom koło nosa. Polskie placówki medyczne tracą rynkową szansę w związku z dyrektywą transgraniczną, otwierającą pacjentom dostęp do szpitali w całej Unii.

Polska z racji niższych cen miała być atrakcyjnym kierunkiem dla "medycznych turystów". Rzeczywistość jest jednak diametralnie inna. Unijne prawo weszło w życie w ubiegłym roku, a Polska wciąż nie wdrożyła przepisów. Ustawa czeka na podpis prezydenta, ale eksperci ostrzegają, że niewiele się zmieni.

Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, zwraca uwagę na braki w polskiej ustawie. Wskazuje na brak tak zwanego narodowego punktu kontaktowego, odpowiedzialnej komórki koordynującej ruch chorych. Ta jednostka miałaby się również zająć promocją i informowaniem o polskiej ofercie medycznej. Na razie jedynym źródłem informacji dla obcokrajowców jest polskojęzyczna strona NFZ.

Fundusz nie odpowiedział na pytanie "Pulsu Biznesu" kiedy taki narodowy punkt miałby powstać. Marek Wójcik, ekspert do spraw ochrony zdrowia ze Związku Powiatów Polskich mówi, że w obawie przed wyjazdem Polaków na leczenie do Czech, wprowadzono ograniczenia w zakresie refundacji.

Ekspert dodaje, że w przyszłym roku na leczenie Polaków za granicą zarezerwowano 360 milionów złotych. Ta kwota w kolejnych latach będzie rosnąć, razem ze świadomością społeczeństwa - uważa Marek Wójcik. Podobnego zdania jest Krzysztof Łanda, prezes fundacji WatchHealthCare. W jego ocenie, Polska stanie się ofiarą nowych przepisów, a nie ich beneficjentem.

Reklama

Więcej - w "Pulsie Biznesu".