Do głosu dochodzą bowiem coraz głośniej związkowcy z Przewozów Regionalnych, największego przewoźnika szynowego w kraju, który z PKP nie ma nic wspólnego. Należy do wielu marszałków województw, nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności za podejmowanie na czas decyzji w sprawie spółki. Dlatego związkowcy kiwają palcem i groza strajkiem w celu ratowania firmy.

To tym gorsza informacja, że w wielu regionach Polski PR są jedynym środkiem transportu dla tysięcy osób dojeżdżających do szkoły i pracy. Z perspektywy dużych miast tego nie widać, bo tu ludzie zawsze sobie poradzą. Ale gdzieś w Polsce centralnej albo wschodniej zatrzymanie szynobusów będzie bardzo dotkliwe nie dla pozbawionych wizji rozwoju spółki marszałków województw (właścicieli), bo oni maja służbowe auta z kierowcami, ale dla zwykłych pasażerów. Dlatego życzmy sobie, by skończyło się jedynie na zapowiedziach.

Reklama