Jeden z nieoficjalnych wskaźników gospodarczej koniunktury zakłada, że im więcej buduje się wieżowców, tym bliżej załamania znajduje się dana gospodarka. Koncepcja nosi nazwę „indeksu drapaczy chmur”, na początku 1999 roku zaproponował ją Andrew Lawrence, analityk nieruchomości z firmy Dresdner Kleinwort Wasserstein. Pierwszymi przykładami na potwierdzenie tej prawidłowości miały być budowane w czasach pierwszej wielkiej recesji na początku XX wieku nowojorskie budynki Singera i firmy Met Life. Następne najwyższe na świecie konstrukcje jak Chrysler Building i Empire State Building zwiastowały krach z 1929 roku. Nieistniejące już wieże WTC otwierano podczas załamania na rynku paliwowym, a bliźniacze wieże ze stolicy Malezji w przededniu azjatyckiego kryzysu finansowego. Współczynnik podlegał kolejnym modyfikacjom, ale kilka razy zdążył się sprawdzić jako miernik korelacji kryzys – wysokość wieżowców.

Kto buduje najwyżej?

Aktualna sytuacja na świecie pod względem najwyższych budynków daje do myślenia. Fala nowych wieżowców coraz bardziej omija Stany Zjednoczone. Najnowsze szacunki organizacji CTBUH (Council on Tall Buildings and Urban Habitat, Rady ds. Wysokich Budynków i Przestrzeni Miejskiej) z Chicago pokazują, że w 2014 roku oddano do dyspozycji rekordową liczbę konstrukcji mających co najmniej 200 metrów. Po dwóch gorszych latach w branży, 97 nowych drapaczy chmur powstawało na całym świecie, jednak coraz mniej ich można znaleźć w Stanach Zjednoczonych.

Budowa przeciętnego wysokościowca może zająć od dwóch do czterech lat. Czasem jednak może się trochę przeciągnąć. Najwyższy budynek Korei Północnej, Hotel Ryugyong w stolicy kraju powstaje już 28 lat. Po załamaniu rynku i problemach z uzyskiwaniem wystarczających środków na nowe budowy, obecnie można zbierać żniwo ekonomicznej odwilży. Analitycy organizacji CTBUH zakładają, że 2015 rok oraz kolejny, 2016, przyniosą jeszcze więcej tych najwyższych budynków (odpowiednio 130 i więcej). Liczba ponad dwustumetrowych drapaczy zwiększyła się czterokrotnie od 2000 roku.

Reklama

Wysokościowe zmieniają obraz nowoczesnych miast. W każdym z nich może mieszkać coraz więcej ludzi, dlatego nowy wieżowiec można porównywać do coraz bardziej samowystarczalnego organizmu. Musi być wydajny ekologicznie oraz odporny na działanie katastrof naturalnych. Jeżeli połowa z 97 nowych najwyższych budynków powstała w Chinach, można tym bardziej zastanawiać się, jak zmieniają się chińskie ośrodki miejskie w ostatnich latach. W ciągu minionych dwóch dekad do aglomeracji przeprowadziło się w kraju ponad 300 mln mieszkańców. To nie są jednak ci, których stać na wynajęcie apartamentów na najwyższych piętrach. Dla nich buduje się w Chinach kolonie „mrówkowców”, w których metraż systematycznie się zmniejsza i drożeje.

>>> Czytaj też: Złota 44 jeszcze tańsza. Orco obniżył cenę sprzedaży

Różnice między Chinami a Ameryką

W Stanach Zjednoczonych sytuacja przedstawia się inaczej. W 1990 roku w całej Ameryce Północnej znajdowało się 79 z setki najwyższych budynków świata, obecnie już jedynie 20. Amerykańscy deweloperzy oddali jedynie 3 budynki powyżej 200 metrów wysokości w ubiegłym roku, dla porównania notowano ich siedem w 2009 i 2010 roku. Chińskie miasta ścigają się natomiast z arabskimi o pierwszeństwo pod względem zaludnienia drapaczami chmur.

W tym roku ma zostać oddana Wieża Szanghaju, 632-metrowy budynek, który przyćmi rozmiarem sąsiadujące wieżowce. Po oddaniu uzyska drugie miejsce na światowym podium wysokościowców, ale z pewnością nie utrzyma go długo. W kolejce czekają kolejne konstrukcje. Siódmy rok z rzędu to w Chinach buduje się najwyżej i najwięcej. Na dodatek 58 nowych wieżowców made in China oznaczało wzrost o 61 proc. wobec 36 sztuk oddanych do użytku w 2013 roku. Jednak to nie Szanghaj, ale miasto Tianjin objęło prowadzenie pod względem największej liczby tych najwyższych. W 2014 roku ukończono ich aż sześć. Po cztery konstrukcje powstawały w Chongqing, Wuhan i Wuxi. Według raportu wszystkie wieżowce ustawione jeden na drugim liczyłyby łącznie ponad 13,5 kilometra. Trochę więcej niż przeciętny pułap samolotów pasażerskich. Dla porównania pięć najwyższych budynków oddanych w 2014 roku na Filipinach tworzy konstrukcję o wysokości 1143 metrów.

Miano najwyższego budynku ubiegłego roku należało do nowojorskiej wieży One World Trade Center, która zastąpiła zburzone WTC. Po jej 541 metrach wysokości w następnej kolejności nadchodzą trzy wieżowce z chińskiego Wuxi z 339-metrowym Wharf Times Square, najwyższym chińskim budynkiem minionego roku. Wraz z nim w mieście oddano do użytku także 328-metrowy Suning Plaza oraz 304-metrowy hotel Marriott. 76 proc. wszystkich konstrukcji powyżej 200 metrów powstało w ciągu ubiegłych 12 miesięcy w Azji. Zjednoczone Emiraty Arabskie i Katar znalazły się na trzecim miejscu z trzema konstrukcjami każde.

>>> Polecamy: Las wieżowców między torami. Kolejowy projekt Xcity Investment w Trójmieście [WIZUALIZACJE]

Dziwna architektura?

Czy jest się w takim razie, czego obawiać odnośnie kondycji chińskiej gospodarki? W tym roku będzie można znaleźć o sto więcej ponad 200-metrowych tworów, które w dużej mierze finansowane są z kasy państwowej. Ta polityka może jednak nakręcać turystykę. Jako przykład może służyć miasto Shenyang.
Przed laty było znane jako Mukden. W pierwszej połowie XVII wieku pełniło rolę stolicy dynastii Qing, może kojarzyć się także z wielką bitwą rosyjsko-japońską stoczoną w 1905 roku i wygraną przez tych drugich. Shenyang leży na północnym-wschodzie Chin, mniej więcej w połowie drogi między Pekinem a Władywostokiem. Bliżej mu do granicy z Koreą Północną niż do fali turystów głodnych nowych wrażeń. Stąd nowa strategia władz miasta zakładająca stworzenie z miasta zasłużonego dla historii Chin centrum architektonicznych atrakcji.

W mieście buduje się obecnie ponad 20 wieżowców, których wysokość ma przekroczyć 200 metrów. Jak na razie wśród oddanych do użytku tak wysoki jest tylko jeden. Jednak w 2018 roku to w stolicy prowincji Liaoning znajdzie się budynek wyższy od wspominanego One WTC w Nowym Jorku. Będzie nazywał się „Perła Północy” i wspinał na wysokość 565 metrów. Do tego kształtem nawiąże do chińskiego instrumentu muzycznego, strunowego guzhengu. Jego projekt zawiera wiele nawiązań do lokalnej historii. Wejścia mają przypominać namioty, w których mieszkali dawni mandżurscy koczownicy, a kula na szczycie budowli rozświetli nocą okolicę budynku. Sondaże przeprowadzane wśród mieszkańców miasta dają do zrozumienia, że to jedynie deweloperzy z dumą opowiadają o swoich konstrukcjach. Ludzie dziwią się, że powstaje ich aż tyle i niewiele rozumieją z ich teoretycznie wysmakowanej i intuicyjnie zrozumiałej symboliki.

Chiński kompleks

Chiny zaczynają także coraz bardziej cierpieć na kompleks nadmiaru przestrzeni biurowej dostępnej w super wieżowcach. W trzecim kwartale 2014 roku ponad ¼ wszystkich biur dostępnych w mieście Shenyang (dokładnie 28,7 proc.) stało pustych. Nowe z pewnością równie szybko się nie zapełnią. Na zniechęcenie do nowych budynków z pewnością zapracowały sobie tak przedziwne konstrukcje jak budynek przypominający starożytną chińską monetę (budynek Fang yuan) czy stalowy okrąg, nazywany „Pierścieniem życia”. Waży 3000 ton, zaprojektował go specjalista z Kalifornii, miał nawiązywać do łuku z St. Loius, jednak Chińczycy wolą się z niego śmiać i znajdować nowe zastosowania dla stalowego pierścienia w internetowych memach.

Nowoczesna architektura znalazła się już w 2014 roku na ustach chińskiego prezydenta. Xi Jinping wypowiadał się jednak bardzo ostro o takich najdziwniejszych przedsięwzięciach. Obecnie uprawianą w Chinach architekturę i wieżowcowy design nazywa czymś dziwnym. W październiku podczas sympozjum w Pekinie namawiał do zmiany podejścia i stworzenia z architektury czegoś, co podkreśli chińską patriotyczność, a nie będzie okazją do naśmiewania się z symboli miast. Według prezydenta sztuka powinna służyć ludziom i być jak promienie słońca na błękitnym niebie oraz jak przyjemny wietrzyk spotykany wiosną. Xi chciałby, by wzornictwo budynków inspirowało ludzi podnosząc ich gust na wyższy poziom.

To bardzo ważna kwestia, ponieważ do 2020 roku, czyli już za 5 lat, 20 najwyższych konstrukcji na świecie znajdzie swój dom w miastach, które nie znajdują się na pierwszych miejscach wybieranych przez turystów. Shenyang, Wuhan i Suzhou to nie są metropolie znane w każdym miejscu ziemi, jednak to awangarda pod względem drapaczy chmur.