W wyborach pierwsze miejsce zajął z wynikiem ponad 36 proc. głosów kandydat prawicowo-populistycznej Austriackiej Partii Wolności (FPOe) Norbert Hofer. Przeszedł on do drugiej tury wraz z kandydatem Zielonych Alexandrem Van der Bellenem, który zdobył ponad 20 proc. głosów. Na kandydatów Socjaldemokratycznej Partii Austrii (SPO) i Austriackiej Partii Ludowej (OVP) oddano łącznie tylko nieco ponad 22 proc. głosów.

Zdaniem opiniotwórczego prawico-liberalnego dziennika "Die Presse" "pragnienie, by żyć bez wielkiej koalicji, wywołało trzęsienie ziemi: SPO i OVP nie mogą dłużej rządzić we dwójkę". Jak zaznacza dalej gazeta, "nie oznacza to, że jednej czy obu tych partii w przyszłości nie będzie; ale tak jak było dotąd, nigdy już więcej nie będzie".

"Skoro stara polityka nie zrozumiała, że z jednej strony zwolennicy prawicowych populistów, z drugiej zaś młodzi, myślący po skandynawsku wyborcy żądają i przeforsują zasadnicze zmiany polityki, stylu i kraju, to przeżywamy obecnie ostatnie miesiące pewnej ery" - wskazuje "Die Presse".

"To, co po tym przyjdzie, stanowi kwestię otwartą, interregnum nigdy nie jest wesołe. Możliwy jest taki rozwój sytuacji, jak na Węgrzech i w Polsce, albo też triumfalny wymarsz nowego powiernika wyborców z gruzów dominujących partii. Albo częste wybory jak kiedyś we Włoszech. Albo eksperymenty jak w Danii i innych kreatywnych demokracjach. Tak jak dotąd nie będzie. Musimy przez to przejść" - konkluduje gazeta.

Reklama

Będący własnością austriackiego rządu dziennik "Wiener Zeitung" pisze, że choć sondaże prognozowały słabe wyniki kandydatów obu partii koalicyjnych, to "chyba nikt nie przypuszczał, że policzek dla SPO i OVP rozlegnie się aż tak głośno".

"Należy się niestety obawiać, że obie te partie będą teraz w równym stopniu próbowały zmarginalizować własną odpowiedzialność: że była to kampania wyborcza osobistości, że instytuty badania opini publicznej fałszywymi sondażami w niedopuszczalny sposób zwodziły wyborców. To wszystko jest prawdą, ale służy wyłącznie uspokajaniu własnych kadr partyjnych i nie sięga istoty problemu. Obie partie rządzące nie oferują obywatelom żadnych pomysłów rozwiązań" - pisze "Wiener Zeitung".

W opinii lewicowo-liberalnego dziennika "Der Standard" "nikt nie przewidywał takiej przewagi Norberta Hofera: to jego druzgocące zwycięstwo i spodziewana katastrofa dla partii rządzących. To, że po raz pierwszy od 1945 roku prezydentem nie będzie osoba, którą nominowała SPO lub OVP, stanowi cezurę".

Jak wskazuje dalej gazeta, obie te partie "wciąż mają możliwość do (wyborów parlamentarnych w) 2018 roku przekonać (elektorat) swą pracą. W poprzednich wyborach od parlamentu obie partie rządzące zdobyły przecież jeszcze 51 proc. głosów. Z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się to nieosiągalne. A zatem pozostaje tylko walczyć lub poddać się - i Hofburg (pałac prezydencki) oraz rząd pozostawić po prostu FPOe".

>>> Czytaj też: Dlaczego imigranci szturmują Europę? Oto odpowiedź [MAPA]