Internetowe serwisy social lending ruszyły na początku tego roku, a do dziś internauci pożyczyli sobie za ich pośrednictwem ponad 8 mln zł. W porównaniu do pieniędzy jakimi obracają tradycyjne banki, wyniki social lending to wciąż kropla w morzu, jednak tak szybki wzrost liczby pożyczkobiorców jak i kwot, jakie przechodzą przez te serwisy, pokazuje wzrost zaufania do siebie Polaków.

Dla samych serwisów i ich właścicieli to dopiero początek szukania sposobów na zwiększenie liczby użytkowników, poprawienie bezpieczeństwa i wiarygodności, a także wprowadzenia nowych sposobów zwiększania przychodów. Walka o rynek dopiero się zaczęła, a cel najważniejszy to — zacząć wreszcie zarabiać.

Nie wszyscy internauci traktują ten pomysł poważnie

„Chyba kogoś naprawdę nieźle pogięło. A jaki w tym zysk, skoro na lokacie co
najmniej taki sam procent, a pewność znacznie większa?!” — to jeden z wielu komentarzy, które pojawiają się na forach internetowych dotyczących pożyczek w Internecie.

Reklama

Mimo że takich, pełnych wątpliwości, komentarzy na temat społecznościowych serwisów pożyczkowych w Internecie nie brakuje, nie zniechęciło to jak na razie internautów do pożyczania sobie nawzajem pieniędzy za pośrednictwem Kokos.pl, Monetto.pl i Finansowo.pl.

Nie odstrasza ich także bardzo wysokie oprocentowanie zaciągniętych w ten sposób pożyczek, które przekracza średnio 20 proc., a często potrafi sięgnąć nawet 30 proc.

Serwisy liczą na …kryzys

W Finansowo.pl w tym tygodniu kwota pożyczonych pieniędzy przekroczyła 3 mln zł. W Kokos.pl wartość udzielonych pożyczek to ponad 3,3 mln zł, a w Monetto.pl – to grubo ponad 2 mln zł. Zainteresowanie ich ofertą wzrosło w ostatnim czasie, gdy z powodu kryzysu finansowego pojawiły się informacje, że banki mogą zaostrzyć przyznawanie kredytów.

Właściciele serwisów na większe zainteresowanie liczą jednak dopiero wtedy, gdy banki przykręcą kurek z pieniędzmi nie tylko na zakup mieszkania ale przede wszystkim na cele konsumpcyjne – na pralkę, telewizor czy lodówkę. Kwot, o jakie wnioskuje się w przypadku kredytów hipotecznych, w systemie social lending nie można pożyczyć. — Nie ma co ukrywać, liczymy na znaczny wzrost zainteresowania serwisem, jeśli banki będą zaostrzać kryteria przyznawania kredytów – przyznał GP Łukasz Banach, prezes firmy Pender, właściciela serwis social lending Monetto.pl. - Kiedy banki będą odmawiać, ludzie będą przychodzić po pieniądze do nas - dodaje Rafał Agnieszczak, właściciel konkurencyjnego serwisu Finansowo.pl.

Ciemna strona społeczności

„Wszystkich u których mam zaległości bardzo przepraszam miałam problem z wejściem na stronę finansowo ponieważ miałam skradziona torebkę ze wszystkimi dokumentami oraz hasłem do tego konta.,. Wszystkich użytkowników którym usze spłacić kwoty pożyczek + odsetki proszę o przesłanie swoich danych na adres email buska1989@wp.pl a ja w jak najszybszym czasie postaram się te wszystkie zaległości spłacić jeszcze raz przeprasza.,. (pisownia oryginalna — przyp.red.).

Taki wpis znaleźć można na profilu jednej z uczestniczek aukcji na Finansowo.pl. Problem niespłaconych pożyczek nie jest na tyle duży, aby utrudnić rozwój serwisów i zasiał powszechny brak zaufania pożyczkodawców do pożyczkobiorców. Ale istnieje, co oznacza, że w każdym z serwisów jest ryzyko nie spłaconej pożyczki i utraty pieniędzy. Wskaźnik spłacalności nigdzie nie sięga 100 proc. W Monetto.pl i Kokos.pl przekracza 95 proc., w Finansowo.pl — 85 proc.

— To, że osiągamy lepszy wynik, wynika z charakterystyki naszego użytkownika: to młodzież, często bez własnego konta i stałych dochodów, która pożycza małe kwoty. Jednak obecny wynik to spory postęp, bo wcześniej mieliśmy 79 proc. Każdy z serwisów ma z tym problem, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto chce oszukać lub po prostu nagle nie ma z czego oddać — tłumaczy Rafał Agnieszczak.

Jak ustrzec się wpadki

Jeden z użytkowników serwisów social lending o nicku Asael prowadzi własnego bloga www.social-lending.org.pl, na których dzieli się swoją wiedzą o pożyczaniu w tych serwisach. Często pożycza innym i zarabia, czasami sam pożycza od kogoś i daje zarobić innym. To on umieścił na swoim blogu link do profilu użytkowniczki z adresem e—mail buska1989, zaliczając ją do własnej listy nieuczciwych pożyczkobiorców.

Aby pomóc uniknąć oszustwa innym, wprowadził nawet własną charakterystykę najczęściej stosowanych sposobów wyłudzenia pieniędzy.

Pierwszy z nich — według Asaela — to pomysł na tzw. bonusy. Pożyczający najczęściej zapewniają, że oddadzą o wiele więcej po 7 dniach. Potem jednak nie oddają nic. Drugim sposobem — jak podkreśla Asael — jest wyłudzenie na magiczne słowo „informatyk”.

— Ludzie myślą, żę informatycy to jacyś nadludzie, którzy wyczarowują pieniądze z kapelusza. Klikną w klawiaturę, popatrzą na monitor i z internetu lub nie wiadomo skąd wyciągną mnóstwo pieniędzy, żeby zwrócić pożyczkę. Tyle, że młody informatyk, który dłubie trochę w photoshopie, umie podstawy flasha, odrobinę programuje i robi jakieś stronki, to raczej kokosów nie zarobi — podkreśla na blogu Asael.

I dodaje oczywistą przestrogę: — Poważny, dobrze zarabiający informatyk czy programista raczej nie pożyczałby pieniędzy, chyba że na większe inwestycje. Przez analogię: Czy wyobrażacie sobie, by na finansowo.pl drobne kwoty pożyczał dobrze zarabiający lekarz?

Trzeci sposób wyłudzenia, według Asaela, to złapanie kogoś na wygląd, najczęściej stosowany przez kobiety. Do tej kategorii zaliczył wspomnianą już wyżej osobę o nicku paula17132.

Serwisy też mają własne systemy zabezpieczające

Oszuści często działają we wszystkich serwisach jednocześnie, ale pod zmienionymi nickami. Skala ich działania, dzięki zabezpieczeniom wprowadzonym przez same serwisy, jest jednak niewielka. Twórcy serwisów starają się zwiększać bezpieczeństwo, współpracując z niezależnymi instytucjami.
W Kokos.pl wiarygodność kredytobiorcy sprawdzana jest przez system InfoMonitor Biuro Informacji Gospodarczej oraz w bazie Związku Banków Polskich i Krajowym Rejestrze Długów. Transakcję można też ubezpieczyć.

Z Krajowym Rejestrem Długów oraz InfoMonitorem współpracuje też Monetto.pl. Serwis współpracuje też z BRE Ubezpieczenia. Nie oferuje tego z kolei Finansowo.pl, ale jego twórca serwisu Rafał Agnieszczak uważa, że nie było i nie ma takiej potrzeby, bo idea jego serwisu jest inna od konkurentów.
— Oni nastawili się na duże kwoty i zysk z prowizji, my nastawiamy się na pożyczki w ramach społeczności, oparte na wzajemnym zaufaniu i rekomendacjach, a do tego niewielkich kwot bez pobierania prowizji — tłumaczy.

Znaleźć sposób na pieniądze

Zdaniem Agnieszczaka, w biznesie internetowym 20 proc. to pomysł, 40 proc. to rozruch, a kolejne 40 proc., to etap, który przeznaczyć trzeba na szukanie sposobów na zarobienie pieniędzy. Na tym etapie są właśnie wszystkie trzy serwisy social lending.

Monetto.pl próbuje zwiększyć skalę działania, podpisując umowę z największym, posiadającym ponad 11 mln użytkowników, serwisem społecznościowym w polskim internecie — Nasza—klasa.pl. Cel: przyciągnąć możliwie jak najwięcej użytkowników do Monetto.pl i wykorzystać zaufanie, jakie mają do siebie znajomi, do tego, by zaczęli sobie też pożyczać pieniądze. — Liczba użytkowników może wzrosnąć dzięki temu co najmniej do około 150 tys. — uważa Łukasz Banach, prezes Monetto.pl.
Na podobny efekt Monetto.pl liczy, jeśli uda się mu dogadać z którymś z największych portali i zajawiać serwis pożyczkowy na jego głównej stronie.
Finansowo.pl ten sam sposób przyciągania użytkowników i promocji stosuje od dawna, wykorzystując w tym celu inny, duży serwis grupy, społecznościową Fotka.pl z przeszło 2,5 mln aktywnych użytkowników.

Rafał Agnieszczak, w przeciwieństwie do Kokosa i Monetto, świadomie zrezygnował z wprowadzania jakichkolwiek prowizji od pożyczek. — Przy tak małych kwotach, jakie można u nas pożyczyć, to nie ma sensu. Nasz sposób na zarabianie, to pośrednictwo w sprzedaży usług finansowych — tłumaczy. Takich, jak na przykład konto w mBanku, które można założyć będą użytkownikiem Finansowo.pl. — My zachęcamy użytkowników, że warto założyć konto w mBanku, by swobodnie pożyczać na Finansowo.pl. A mBank za każde takie zlecenie z naszej strony płaci nam kilkadziesiąt złotych. To znacznie efektywniejszy sposób — dodaje Rafał Agnieszczak.