Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz często wypowiada się publicznie. I tak być powinno – to w końcu ważny polityk partii rządzącej, swojego poparcia w wyborach parlamentarnych udzieliło mu ponad 30 tys. wyborców. Jednak niepokojące może być to, że im więcej tych deklaracji, tym trudniej traktować go poważnie. I wcale nie odnoszę się tu do kwestii Smoleńska.
Ostatnio Macierewicz zadeklarował, że do końca roku wojskom specjalnym zostaną dostarczone dwa śmigłowce do szkolenia. Wskazał, że będą to black hawki z Mielca. O ile technicznie jest to możliwe (takie śmigłowce w Mielcu faktycznie mogłyby być), o tyle rozpoczęcie i zamknięcie procedury zakupu w tak krótkim czasie wydaje się bardzo mało prawdopodobne. Tego rodzaju zakup od strony proceduralnej budziłby tak duże wątpliwości, że po zmianie rządu prokuratura może chcieć się temu przyjrzeć. Urzędnicy w Ministerstwie Obrony mają tego świadomość. Tym bardziej że minister powiedział, że śmigłowce kupimy u tego konkretnego producenta, zanim jeszcze rozpoczęły się negocjacje. To przyszłym negocjatorom zadania nie ułatwi. Już następnego dnia polityk nieco mimochodem zaczął wyliczać, ile to śmigłowców w Mielcu kupimy. I wyszło mu... 21. Nie ma to żadnych podstaw, oparcia ani w planach resortu, ani w rozmowach z producentem. Tymczasem wczoraj przed kamerami wystąpiła wyraźnie stremowana urzędniczka średniego szczebla MON, która zadeklarowała, że w ramach procedury tzw. pilnej potrzeby operacyjnej MON będzie rozmawiał ze wszystkimi trzema oferentami startującymi w przetargu na śmigłowce. Nieoficjalnie mówi się, że będzie to dotyczyć czegoś innego, ale to tylko sfera domysłów.
Kolejną skłaniającą do zastanowienia deklaracją ministra były słowa, że to wojska Obrony Terytorialnej jako pierwsze spotkają się z rosyjskim specnazem. Przypomnijmy: specnaz to elitarni rosyjscy komandosi, jednostka zaliczana przez fachowców do najlepszych tego typu formacji na świecie. Otrzaskana w bojach m.in. w Syrii czy wcześniej w Czeczenii. Przeciwko niej Antoni Macierewicz chce wysyłać wojska, które mają się szkolić po kilkanaście dni w roku. Ponieważ jestem z natury pewnym sceptykiem, wydaje mi się, że wynik takiej potencjalnej konfrontacji może być nieco odmienny od oczekiwań ministra.
Wreszcie mamy także deklaracje z ministerstwa dotyczące współpracy w sprawie śmigłowców na Ukrainie (bez wstępnych rozmów z Ukraińcami), szybkiego zakończenia negocjacji w sprawie zakupu zestawów Patriot produkowanych przez koncern Raytheon (jednocześnie konstruując zapytanie ofertowe w ten sposób, że nie jest to możliwe), utworzenia do końca roku trzech brygad wojsk Obrony Terytorialnej liczących 5 tys. żołnierzy (do dziś nie uchwalono ustawy w tej kwestii), zwiększenia budżetu na obronność liczonego w odsetku PKB (projekt budżetu na 201 7 r . tego nie przewiduje), zwiększenia liczebności polskiej armii itd. Wymieniać takie zapowiedzi można by jeszcze długo. Problem w tym, że po roku rządzenia coraz wyraźniej widać, że są to zazwyczaj słowa bez pokrycia. W przypadku ministra Macierewicza słowa tracą moc. ⒸⓅ