Od 15 czerwca we wszystkich krajach Unii Europejskiej obowiązuje zasada „Roam like at Home”, czyli możliwość korzystania z usług telefonii komórkowej takich jak rozmowy, SMS i dostęp do internetu w tych samych cenach zarówno za granica, jak i w kraju. Zasada jest, ale nie dla każdego będzie za darmo.

15 czerwca 2017 r. miały zniknąć opłaty roamingowe. Tak postanowili europejscy politycy w jesienią 2015 r. Klienci przyjęli to z zadowoleniem i wielkimi nadziejami, że podczas wakacji, czy służbowej podróży do kraju Unii będą mogli korzystać z komórki bez obawy, że zapłacą słony rachunek.

Po stronie operatorów nie było entuzjazmu, tak jak nie było go wtedy, gdy po blisko dwóch latach dyskusji z branżą telekomunikacyjną w 2007 r. Komisja Europejska rozporządzeniami zaczęła regulować i obniżać ceny podstawowych usług komórkowych w roamingu.

Według analityków EY, nowa regulacja Roam Like At Home (RLAH) może – w skrajnym przypadku – oznaczać spadek EBITDA europejskich telekomów działających w Europejskim Obszarze Gospodarczym nawet o 7 proc. i spadek przychodów z roamingu nawet o 65 proc.

Obrona roamingu

Reklama

Operatorzy od samego początku twierdzili, że tańsze usługi w roamingu nie dość, że obniżają ich przychody to na dodatek ograniczają zyski. Argumentowali, że nie będą w stanie inwestować w rozbudowę sieci i poprawę jakości usług, a tym samym stracą na tym klienci. A za rozmowy kazali sobie słono płacić. W maju 2007 r. Bułgar i Rumun dzwonić z Wielkiej Brytanii do domu płacili odpowiednio 9,52 euro i 7,95 euro za czterominutową rozmowę. Odebranie tak samo długiego połączenie w roamingu w Wielkiej Brytanii kosztowało ich odpowiednio 5,47 euro i 3,17 euro. Polak dzwoniący w marcu 2006 r. z Hiszpanii do domu za cztery minuty rozmowy płacił 5,73 euro, a w maju 2007 r. już 11,34 euro.

KE, które wtedy jeszcze nie myślała o jednolitym rynku telekomunikacyjnym postanowiła to zmienić. Najpierw próbowała przekonać operatorów do dobrowolnych obniżek, a gdy to się nie udało, rozporządzeniem narzuciła ceny maksymalne.

Znamienna scena miała miejsce w kwietniu 2006 roku w Warszawie podczas spotkania Viviane Reding, ówczesnej komisarz odpowiedzialnej za telekomunikację z polskimi operatorami. Jerzy Sadowski z Polkomtelu, występujący jako przedstawiciel Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, stwierdził, że w przypadku wprowadzenia regulacji cen w roamingu wewnątrzunijnym, polscy operatorzy komórkowi będą subsydiować operatorów z krajów bogatszych.

Reakcja pani komisarz była zaskakująca dla polskich operatorów:

– W każdym kraju, gdzie jestem, wszyscy operatorzy mówią: wszyscy zbankrutują. Podejmując temat roamingu wiedziałam, że będzie bardzo silny opór operatorów. Ale nie można było z tym dłużej się wstrzymywać – stwierdziła komisarz Reding.

W dalszej części wypowiedzi streściła dotychczasowe działania Komisji i reakcję operatorów. A ta była znamienna.

– W 18 krajach ceny praktycznie się nie zmieniły. W czterech wzrosły, a w pozostałych trzech nieznacznie spadły. Takie ceny nie są już do zaakceptowania! Brytyjski Ofcom [regulator zajmujący się także rynkiem telekomunikacyjnym – przyp. autora] wezwał nawet obywateli Wielkiej Brytanii do zostawiania swoich telefonów komórkowych w domu, by nie narażali się na koszty. Stąd nasza inicjatywa. Robimy to, czego oczekuje od nas Parlament Europejski, czego oczekują obywatele Unii – mówiła.

Rok po tym spotkaniu Komisja nakazała operatorom wprowadzenie eurotaryf, w których za rozmowę wychodzącą w roamingu nie mogli od klienta pobierać więcej niż 49 eurocentów za minutę (plus VAT), a za rozmowę odebraną nie więcej niż 24 eurocenty za minutę (plus VAT). Wydane wówczas obowiązywało przez trzy lata i w lecie 2009 r. sprowadziło cenę minuty rozmowy wychodzącej do nie więcej niż 43 eurocentów (plus VAT), a przychodzącej do 19 eurocentów (plus VAT). Kolejna trzyletnia regulacja obniżająca ceny objęła nie tylko ceny rozmów, ale także SMS i transmisję danych.

Te ostatnie regulowano jedynie na poziomie hurtowym. Komisja na tym nie poprzestała i regulowanie cen w roamingu – i tych detalicznych, które płacą konsumenci i tych hurtowych, które stosowane są między operatorami – trwała dalej. Na początku czerwca 2017 r. ceny rozmów i SMS były o ok. 90 proc. niższe niż w chwili wprowadzenie pierwszych regulacji.

W 2013 r. Komisja zapowiedziała zniesienie opłat roamingowych, a w październiku 2015 r. organy UE zdecydowały, że od 15 czerwca 2017 r. ceny rozmów, SMS i transmisji danych w roamingu mają być takie jak usług krajowych.

Jak wykuwano RLAH

Ustalanie jak w rzeczywistości ma wyglądać RLAH zajęło półtora roku. W dyskusjach chodziło m.in. o zabezpieczenie interesów operatorów przed nadużyciami, takimi np. jak zakup abonamentu, czy karty pre-paid w kraju o niskiej cenie usług i permanentne wykorzystywanie go w kraju, gdzie ceny są wyższe. Jednocześnie próbowano zabezpieczyć interesy tych klientów, którzy mieszkają w jednym kraju, a pracują w sąsiednim lub są oddelegowani do pracy zagranicą. Starano się nie zapomnieć także o interesach operatorów.

Pierwsza „ostateczna” wersja nowych zasad roamingu – zawierała pomysł 90-dniowego rocznego limitu RLAH, co silnie faworyzowało operatorów – ogłoszona przez Komisję na początku września 2016 r. cztery dni później była już nieaktualna. Gdy ogłoszono kolejną, dyskusja skoncentrowała się na cenach hurtowych, w tym zwłaszcza transmisji danych. Kraje, gdzie usługi te są tanie oraz państwa, które odwiedza mniej turystów i biznesmenów niż z nich podróżuje oczekiwały jak najniższych cen. Twierdziły bowiem, że drogie usługi hurtowe zmuszą ich do podniesienia cen krajowych. Państwa turystyczne i z Europy Zachodniej optowały za wyższymi cenami. Ostateczna decyzja polityków bliższa jest oczekiwaniom południa i zachodu, niż północy i wschodu Europy.

Operatorom poza bezpiecznikami w postaci Fair Use Policy oraz mechanizmu, który na podstawie ceny abonamentu i roamingowych cen hurtowych pozwala określić wielkość paczki danych do wykorzystania w roamingu pozostawiono też furtkę w postaci możliwości poproszenia lokalnego regulatora o możliwość wprowadzenie dodatkowej niewielkiej opłaty ponad ceny krajowe. Tę opłatę mogą wprowadzić jeśli udowodnią, że na usługach roamingu będą ponosili trwałe straty.

Rzeczywistość

Praktyka ostatnich tygodni dowodzi, że w wielu krajach Unii droga do RLAH jest ciernista. Operatorzy pokazali, że potrafią kreatywnie podejść do przepisów wykutych w Brukseli i ich praktycznej interpretacji przedstawionej przez Komisję Europejską i BEREC, paneuropejskiego regulatora telekomunikacyjnego.

– Brak jednolitego podejścia wśród operatorów w poszczególnych krajach doprowadził do dużego zróżnicowania i fragmentaryzacji oferowanych usług. Nawet duże grupy operatorów sieci komórkowych działające w kilku krajach nie są spójne w swoim podejściu – twierdzi Piotr Mieczkowski, ekspert telekomunikacyjny w dziale doradztwa biznesowego polskiego oddziału firmy doradczej EY.

W Danii i Irlandii wprowadzenie RLAH operatorzy wykorzystali do podniesienia cen lokalnych w niektórych taryfach. Na Litwie na wniosek operatorów regulator przyznał im możliwość stosowania dopłat do cen rozmów i transmisji danych. O możliwość stosowania dopłat poprosiła regulatora także estońska Elisa, oraz polski MVNO – Virgin Mobile Polska.

Słowacki Orange wprowadził nową tanią taryfę, w której pakiet danych do wykorzystania w kraju i roamingu jest niewielki – 100 MB – a promocyjnie w kraju klient dostaje dodatkową większą paczkę danych. Zagranicą – po zużyciu 100 MB danych – klient płaci 9 euro za GB.

Niektórzy operatorzy, jak francuski Boygues Telecom wykorzystali zmiany w europejskim roamingu do rozpoczęcia wojny cenowej na rynku lokalnym. Z kolei sieci z Wielkiej Brytanii zasadę RLAH rozszerzyły także na inne kraje, w tym m.in. Turcję i Szwajcarię

W wielu krajach operatorzy oferujący na rynku krajowym nielimitowane rozmowy i SMS w roamingu zaoferowali miesięczne pakiety darmowych minut i SMS. Zwykle są one na tyle duże – 1000-2000 minut czy SMS – że nie budzą sprzeciwu klientów. Tak postąpiły m.in. innymi estońska Elisa. Jego konkurent wprowadził nowy plan taryfowy, w którym i w kraju i w unijnym roamingu oferuje nielimitowane rozmowy i SMS, zaś w roamingu paczkę danych ogranicza do 6 GB miesięcznie. W kraju w tym planie nie ma limitu transmisji danych.

Bardzo kontrowersyjnie zachowali się operatorzy w Polsce. Najpierw wspólnie z regulatorem uzgodnili interpretację unijnych zasad, w której prawo konsumentów do bezpłatnych rozmów w roamingu zostało ograniczone do, co najwyżej, kilkuset minut rocznie i niekorzystnie dla klientów zinterpretowano zapisy dotyczące używania danych, a potem jeden z nich – Orange Polska – ogłosił, że będzie jednak swym klientom kontraktowym oferował RLAH. Pozostali operatorzy przedstawili taryfy w uzgodnionym wcześniej kształcie, co spowodowało silne rozczarowanie klientów.

Widząc rozczarowanie klientów dwaj operatorzy zapowiedzieli, że przed 15 czerwca wprowadzą kolejne zmiany w cennikach. Ostatecznie wszyscy operatorzy infrastrukturalni ogłosili, że dostosowali cenniki do reguł RLAH.

Uwikłany we wcześniejsze uzgodnienia z operatorami regulator wydał miękkie oświadczenie, w którym stwierdził, że do przedstawionych przez operatorów cenników „odniesie się w przewidzianym rozporządzeniem [Parlamentu Europejskiego i Rady – przyp. autora] trybie” oraz ostrzegł, że jeśli stwierdzi naruszenie unijnych zasad to może nałożyć na operatorów kary.

Autor: Tomasz Świderek