Tymczasem liczba ofiar śmiertelnych żywiołu wzrosła do ok. 50.

W ciągu dnia policja zwiększyła obecność na ewakuowanych obszarach, aby odstraszyć potencjalnych szabrowników.

Większości zatrzymań dokonano we wtorek (czasu miejscowego) w Brooklynie i Queens, gdzie niektóre komisariaty ewakuowano z powodu lokalnych podtopień. Zarzuty dotyczyły m.in. włamania, szabrowania, bezprawnego wkroczenia na teren prywatny oraz stawiania oporu przy zatrzymaniu.

Według wstępnych szacunków straty materialne na skutek przejścia cyklonu zimowego Sandy przez północno-wschodnie tereny USA wyniosą ok. 20 mld dolarów. Jeśli dodatkowo uwzględni się straty poniesione przez firmy z tytułu zawieszonej w tych dniach działalności, ostateczny koszt wyrządzonych szkód będzie znacznie wyższy - zwraca uwagę CNN.

Reklama

Największe straty odnotowano w stanach Nowy Jork i New Jersey, gdzie po przejściu wichury zniszczone lub częściowo uszkodzone zostały liczne budynki, drogi i linie energetyczne.

Tymczasem rośnie liczba ofiar śmiertelnych żywiołu. Jak podaje agencja dpa, w dotkniętych regionach zginęło nawet 50 osób, z czego w samym tylko Nowym Jorku - 22. Ostatnie doniesienia mówiły o ponad 40 zabitych, w tym 18 w Nowym Jorku.

Ważną rolę jako centrum wymiany informacji między dotkniętymi katastrofą mieszkańcami Nowego Jorku a policją i organizacjami pomocowymi pełnił serwis mikroblogowy Twitter. Wiele osób łączyło się z portalem przez smartfony, ponieważ podtopienia i wybuchające gdzieniegdzie pożary pozbawiły prądu - i dostępu do komputera - kilka milionów mieszkańców.

Po raz pierwszy Twitter stworzył specjalną stronę "#Sandy", która służyła jako wielka tablica ogłoszeń i wymiany najświeższych informacji o rozwoju wydarzeń związanych z przejściem cyklonu. Na stronie wyświetlają się komunikaty wybranych użytkowników, m.in. burmistrza Nowego Jorku Michaela Bloomberga i gubernatora stanu New Jersey Chrisa Christiego.

"Od czasu przejścia (...) tsunami w Japonii (w marcu 2011 roku - PAP) wiemy, że Twitter może w wielu przypadkach zadziałać jak lina ratunkowa" - powiedziała rzeczniczka Twittera Rachael Horwitz.

Z portalu korzystały również organizacje pomocowe - Amerykański Czerwony Krzyż czy regionalne centra zarządzania kryzysowego. Zwykli użytkownicy zamieszczali tam apele o pomoc dla zagrożonych osób oraz wymieniali się ofertami pomocy.

Za pośrednictwem Twittera jeden użytkownik chory na cukrzycę poprosił o udostępnienie lodówki i przechowanie zastrzyków insulinowych, gdy w jego dzielnicy przerwano dostawy prądu. Twitter prawdopodobnie uratował też życie starszej mieszkance jednej z poddzielnic Brooklynu, która uzyskała pomoc dzięki zamieszczonej tam informacji.

Wykorzystanie internetu podczas tej kryzysowej sytuacji ujawniło też swoją ciemną stronę. Już w poniedziałek, gdy Sandy uderzyła we wschodnie wybrzeże USA, po sieci zaczęły krążyć sfabrykowane zdjęcia ukazujące burzowe chmury spowijające Statuę Wolności czy rekina pływającego w jednej z zalanych dzielnic.

Cyklon Sandy stopniowo słabnie, jednak zagrożenie jest w dalszym ciągu niezażegnane. Prezydent Barack Obama ostrzegł, że "wciąż istnieje niebezpieczeństwo powodzi i uszkodzeń linii energetycznych".

ikona lupy />
Nowy Jork po przejściu Sandy / Bloomberg / Emile Wamsteker