Artyści skarżą się, że za mało zarabiają na swojej muzyce. Słuchacze narzekają, że muszą za nią zbyt drogo płacić. Czy nowa ustawa zadowoli i jednych, i drugich?
Obowiązek obowiązkiem jest, piosenka musi posiadać tekst – śpiewała Katarzyna Nosowska w wielkim przeboju grupy Hey. Ale do tekstu potrzebna jest muzyka. A później piosenkę trzeba zagrać i zaśpiewać – to rola wykonawców (lub samych autorów). Jeśli utwór trafia na płytę, właścicielem nagrań jest wytwórnia. Z jednej piosenki żyje więc kilka podmiotów – autorzy, wykonawcy i producenci. A kto im płaci? Każdy, kto kupi w sklepie muzykę, lecz także właściciel kina, dyskoteki czy zakładu fryzjerskiego, który publicznie ją odtwarza, operatorzy sieci kablowych, nadawcy radiowi i telewizyjni. Wszyscy korzystający z cudzej twórczości na różnych polach eksploatacji. Płacą uzgodnione należności organizacjom reprezentujących twórców. W różnej formie. Stacja radiowa – za minutę emisji piosenki na antenie. Pub czy pizzeria – zryczałtowaną daninę za puszczanie muzyki przy jedzeniu gościom w lokalu. Sklep z płytami – procent od sprzedaży każdego egzemplarza. Twórca nie dostaje comiesięcznej pensji – utrzymuje się z zebranych w ten sposób z rynku tantiem.