Zmiany demograficzne oraz sytuacja na rynku pracy spowodują, że będzie potrzeba sprowadzania do Polski pracowników z zagranicy - podkreślali eksperci uczestniczący w konferencji "Pracownicy migracyjni na rynku pracy - ocena sytuacji z perspektywy wschodniej i zachodniej Europy".

Konferencję zorganizowano we wtorek w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog".

Magdalena Sweklej z MRPiPS wskazała, że Polska przyjmuje coraz więcej imigrantów zarobkowych. "Prognozy demograficzne pokazują, że coraz większa liczba cudzoziemców będzie potrzebna na polskim rynku pracy" - powiedziała. Zwróciła uwagę, że migranci pozwalają zachować równowagę na rynku, "wypełniać lukę demograficzną i pozyskiwać kompetencje, o które ciężko na rodzimym rynku pracy".

Zwróciła uwagę, że poza granicami naszego kraju jest wciąż wielu Polaków. "Polska jest na razie jeszcze krajem emgiracyjno-imigracyjnym. Wielu Polaków wyjechało z kraju głównie z powodu poszukiwania pracy. Na rynek pracy napłynęli cudzoziemcy, wypełniając luki, które wyjeżdżający stworzyli" - mówiła Sweklej. Powołała się na dane GUS z 2015 r. Zgodnie z nimi poza Polską znajdowało w tym czasie ok. 2,4 mln obywateli.

Sweklej zaznaczyła, że w 2017 r. zarejestrowano już ponad 1 mln oświadczeń o zamiarze zatrudnienia cudzoziemców. Zwróciła uwagę, że największą grupą migrantów zarobkowych stanowią Ukraińcy, którzy najczęściej pracują w branżach: budowlanej, przetwórstwie przemysłowym, rolnictwie, gastronomi, transporcie, opiece domowej. "Rośnie, co nas bardzo cieszy, liczba imigrantów z wyższymi kwalifikacjami, czy ze specyficznymi kwalifikacjami, które są potrzebne na polskim rynku" - oświadczyła Sweklej.

Reklama

Prof. Paweł Kaczmarczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego podkreślił, że Polska w ostatnich latach stała się największym importerem siły roboczej w Europie. Zauważył, jednak, że udział migrantów w sile roboczej w Polsce jest wciąż znikomy. "Pytanie jest takie, jakie będą krótko- i długookresowe skutki tej migracji. To jest trudne pytanie, ponieważ my nawet nie wiemy, ilu tych migrantów jest w Polsce. Nasze badania wskazują, że są już w Polsce sektory niemal całkowicie uzależnione od cudzoziemskiej siły roboczej" - mówił. Dodał, że należą do nich m.in. rolnictwo i sektor usług domowych.

Zaznaczył, że rok 2017 może być przełomowym w kwestii napływu pracowników z Ukrainy. "O ile wcześniej migranci skupiali się w wybranych regionach, zwłaszcza w metropoliach, obecnie nastąpił masowy proces rozlewania się imigracji z Ukrainy po całym kraju" - wyjaśniał prof. Kaczmarczyk.

Jego zdaniem potencjał imigracyjny z Ukrainy będzie się wyczerpywał w "dramatycznie szybkim tempie". "To kraj, który się starzeje jeszcze szybciej niż Polska, i to jest kraj, który się zderzył jeszcze bardziej boleśnie niż my, z ubytkami pracowników na skutek migracji" - mówił ekspert.

Z kolei Walentina Wasilionowa z Konfederacji Niezależnych Związków Zawodowych Bułgarii zwróciła uwagę, że również Bułgaria zmaga się z problemem niedoboru pracowników. Wyjaśniała, że spowodowane jest to m.in. migracją zarobkową obywateli tego kraju. "Mamy, jako Bułgarzy, dramatyczną sytuację nie tylko ze względu na migrację, ale także ze względu na demografię. Nasze związki zawodowe oszacowały, że w ciągu 5 lat Bułgaria straciła jedno duże miasto" - mówiła. Zaznaczyła, że najwięcej Bułgarów wyjechało do Włoch - ok. 0,5 mln, ok. 150 tys. do Hiszpanii, ponad 120 tys. do Grecji.

Jak powiedziała, zdarza się, iż pracownicy z Bułgarii są wyzyskiwani przez pośredników i pracują w obozach pracy. "Na co dzień, podejmując decyzję w supermarketach, musimy zastanowić się, kto zbierał te ogórki, czy pomidory. W tym świecie liczą się tylko zyski i konkurencja, są one ważniejsze niż człowiek" - dodała Wasilionowa.