"Bardzo konstruktywna rozmowa z Manfredem Weberem, przewodniczącym EPL (Europejskiej Partii Ludowej). Zadeklarował poparcie EPL dla mojej kandydatury. (…) Także grupa Socjalistów i Demokratów zadeklarowała swoje poparcie dla mojej kandydatury” – napisał Krasnodębski na Twitterze. Te dwie frakcje to największe grupy polityczne w PE.

Jak dodał Krasnodębski, we wtorek o tej sprawie rozmawiał również z przewodniczącym grupy Zielonych Phillipem Lambertsem, który również udzielił mu poparcia. „Także pozostałe grupy - ALDE (Porozumienie Liberałów i Demokratów na rzecz Europy), GUE/NG (Zjednoczona Lewica Europejska – Nordycka Zielona Lewica), EFDD (Europa Wolności i Demokracji Bezpośredniej) i ENL (Europa Narodów i Wolności) popierają moją kandydaturę” – zaznaczył europoseł.

Krasnodębski poinformował też, że jego kontrkandydatem w czwartkowych wyborach na wiceszefa PE będzie estoński europoseł Indrek Tarand z Zielonych. "Wczoraj obiad z Indrkiem Tarandem, moim jutrzejszym rywalem. Lubimy się i szanujemy. Parę miesięcy temu wystąpił w moim programie +Konfrontacje idei+ w @PolskieRadio24" - napisał Krasnodębski na Twitterze.

W poniedziałek belgijska europosłanka EKR Helga Stevens, która była jedyną kontrkandydatką Krasnodębskiego w staraniach o nominację grupy na to stanowisko, wycofała swoją kandydaturę.

Reklama

Jak powiedział wtedy PAP Krasnodębski, Stevens "nie chciała po prostu narażać się na porażkę w głosowaniu". Zaznaczył też, że ze względu na jej rezygnację nie odbędzie się głosowanie, tylko formalna akceptacja kandydatury.

W PE głosowanie w sprawie nowego wiceprzewodniczącego odbędzie się w czwartek.

W pierwszej połowie stycznia przewodniczący czterech frakcji w PE (chadeków, socjalistów, liberałów i Zielonych) napisali list do szefa europarlamentu Antonio Tajaniego, domagając się odwołania Ryszarda Czarneckiego ze stanowiska wiceszefa PE w związku z tym, że porównał on eurodeputowaną PO Różę Thun do szmalcownika. Była to reakcja na jej wystąpienie w krytycznym wobec działań polskich władz reportażu francusko-niemieckiej telewizji Arte. Liderzy większości frakcji w PE uznali słowa Czarneckiego za "przekroczenie czerwonej linii" i zawnioskowali o jego dymisję.

7 lutego za odwołaniem Czarneckiego głosowało 447 europosłów, przeciw było 196, a 30 europosłów wstrzymało się od głosu.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)