LOT będzie miał niebawem 12 dreamlinerów, a wtedy w porcie zrobi się bardzo ciasno. Władze lotniska uznały, że nie ma warunków do obsługi ogromnego airbusa linii Emirates.
Za kilka dni na Lotnisku Chopina wyląduje pierwszy z czterech, znacznie większych dreamlinerów, które zamówił LOT. To Boeing 787 w wersji 9, który na podkład może zabrać 294 pasażerów, o 42 więcej niż Boeing 787-8 (LOT ma osiem takich maszyn, pierwsza z nich przyleciała w 2012 r.). Większy dreamliner od kwietnia zacznie latać do Chicago. Dwa następne zostaną dostarczone w drugiej połowie roku, a ostatni na początku przyszłego. Będą obsługiwać trasy do Nowego Jorku, Toronto i Seulu. Nowe dostawy umożliwią też uruchomienie kolejnych połączeń długodystansowych. Od maja LOT zacznie latać z Warszawy do Singapuru, a także z Budapesztu do Nowego Jorku i Chicago. Niemal pewne jest, że pod koniec roku poleci z Warszawy do Delhi. Trwa zdobywanie ostatnich pozwoleń.
Dzięki nowym dreamlinerom LOT chce umacniać swój hub w Warszawie. Chodzi o to, żeby coraz więcej pasażerów z tej części Europy przesiadało się tu na loty dalekiego zasięgu – do Ameryki czy Azji. Cel: budowa silnej pozycji w regionie, by w momencie oddania Centralnego Portu Lotniczego (rząd chciałby go skończyć w 2027 r.) przewoźnik zapewnił odpowiednio dużą liczbę połączeń.
Ale na Lotnisku Chopina już teraz zaczyna wyczerpywać się przepustowość. Problemy pojawiają się głównie w godzinach szczytu.
Zarządca twierdzi, że w porcie nie ma warunków do regularnego przyjmowania największego pasażerskiego samolotu – Airbusa A380. Niedawno przedstawiciele linii Emirates zapowiedzieli, że chcieliby latać taką maszyną z Warszawy do Dubaju. Szef przedsiębiorstwa Porty Lotnicze Mariusz Szpikowski mówi DGP, że przyjmowanie A380 to nie byłoby zbyt ekonomiczne rozwiązanie. – W terminalu trzeba by przebudować gate, by mogło z niego korzystać prawie 600 pasażerów airbusa. Dodatkowo musiałby on zajmować dwa stanowiska dla samolotów. Pojawienie się A380 mogłoby powodować perturbacje przy obsłudze innych maszyn – wylicza Szpikowski.
Reklama
PPL szykuje się do kolejnej rozbudowy lotniska Okęcie, co jak przyznaje prezes Szpikowski, ma zapewnić dalszy rozwój LOT-u. O kilkaset metrów ma być wydłużony południowy pirs (to część terminala, w której pasażerowie po odprawie czekają na wejście do samolotu). Tu znajdą się nowe stanowiska dla samolotów latających po Europie. Zmiany szykują się także po północnej stronie terminala: i ta część pirsu ma być rozbudowana, by powiększyć strefę non-Schengen lotniska. Obok znajdą się trzy nowe stanowiska dla samolotów dalekiego zasięgu, czyli np. dreamlinerów. Do realizacji tego scenariusza konieczne jest przejęcie fragmentu płyty od Ministerstwa Obrony Narodowej. PPL chciałoby też przenieść pobliskie stanowisko dla helikopterów, z którego korzystają VIP-y. Obecna lokalizacja powoduje problemy operacyjne, bo helikoptery muszą na kołach przejechać ze stanowiska postojowego do miejsca startu po drugiej stronie lotniska, co zajmuje 12 minut. Po drodze muszą przecinać drogi startowe. PPL proponuje budowę nowego heliportu bliżej al. Krakowskiej. To poprawiłoby też przepustowość pasów startowych z 42 do 50 operacji na godzinę.
Prezes Szpikowski mówi, że nie ma jeszcze zgody MON-u na przekazanie niezbędnego fragmentu gruntu. Dodaje, że decyzje o terminie i dokładnym zakresie rozbudowy lotniska powinny zapaść w ciągu kilku miesięcy. Ma to też związek z wyborem lotniska, które ma odciążyć Okęcie. Ku zdziwieniu części ekspertów PPL wstępnie planuje, że tym portem będzie położony 100 km od Warszawy Radom. W kwietniu ma być przedstawiona szczegółowa analiza w tej sprawie.

>>> Czytaj też: Francja grozi wypowiedzeniem wsparcia dla farm wiatrowych