konfrontacje dgp
Czy inwestycje w spalarnie i ciepłownie pozwolą zatrzymać podwyżki opłat za śmieci?
Reklama
Grzegorz Wielgosiński dr hab. inż. prof. Politechniki Łódzkiej, Wydział Inżynierii Środowiskowej i Ochrony Środowiska

Tak

Jedną z głównych przyczyn wzrostu cen jest brak możliwości zagospodarowania tzw. frakcji nadsitowej, o dużej wartości opałowej, zwanej RDF. To odpady, których nie da się poddać recyklingowi ani skierować na składowisko, bo zakazuje tego prawo. Z powodu niewydolnego systemu produkujemy ich 3–3,5 mln ton rocznie. Pozostaje możliwość tymczasowego magazynowania, skrócona z trzech lat do roku po zeszłorocznej fali pożarów, oraz spalanie w kontrolowanych warunkach. Dziś tak przetwarzamy ok. 1 mln ton. Rocznie niezagospodarowanych pozostaje ok. 2 mln ton odpadów łatwopalnych. Z danych Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla wynika, że dziś tymczasowo magazynowanych jest 20 mln ton RDF. W przetargach na ich odbiór brakuje chętnych, choć pojawiają się ceny rzędu 500–800 zł/tonę. To przekłada się na cenę odbioru odpadów od mieszkańców. Z punktu widzenia gminy budowa spalarni odpadów może więc rozwiązać dwa problemy – taniej unieszkodliwiać odpady komunalne i RDF oraz zapewnić nowoczesne źródło ciepła. Może to być korzystne teraz, gdy konieczne będą duże inwestycje w systemy ciepłownicze, które będą musiały sprostać wymogom dyrektyw: IED (o emisjach przemysłowych) i MCP (o średnich obiektach spalania) oraz tzw. konkluzji BAT.
Paweł Głuszyński Towarzystwo na rzecz Ziemi

Nie

Budowa spalarni nie spowoduje spadku cen dla samorządów. Zwłaszcza że taka inwestycja nie zyska wsparcia ze środków unijnych i musiałaby powstać w oparciu o kredyt komercyjny. Dotychczasowe średnie koszty inwestycyjne spalarni w Polsce wyniosły około 3885 zł na tonę. To ponad 8,6 razy więcej niż inwestycja w zaawansowany system selektywnej zbiórki u źródła, który daje gwarancję osiągnięcia wymaganego poziomu recyklingu. To pięć razy więcej niż koszt budowy kompostowni i dwa razy więcej niż koszt budowy biogazowni. Musimy budować je w pierwszej kolejności, bo bez nich nie zrealizujemy celów recyklingu. Budowa spalarni nas do nich nie przybliża. Ich rzecznicy nie mówią nic na temat kosztów, a regułą jest, że im mniejsza instalacja, tym wyższe nakłady w przeliczeniu na ilość przetwarzanych odpadów. Potwierdzeniem jest średnia wydajność dotychczas wybudowanych spalarni, która wynosi 195 tys. ton/rok. Relatywnie wyższe byłyby koszty operacyjne małych instalacji. Gdy w UE dla dużych sięgają 100 euro/tonę, to w instalacjach mniejszych niż 60 tys. ton/rok wynoszą 250–326 euro/tonę. Spalanie odpadów w ciepłowniach też nie jest rozwiązaniem. Aby spełnić wymagania emisyjne, musiałyby one zostać przebudowane i wyposażone w nowe urządzenia.
Czy spalarnie są dziś jedyną szansą, by relatywnie szybko pozbyć się nadmiaru odpadów?

Tak

Budowa spalarni jest szansą na domknięcie systemu gospodarki odpadami i ograniczenie ich składowania do poziomu spotykanego w najbardziej uprzemysłowionych krajach UE. W 2010 r. planowaliśmy, że zbudujemy 11–12 spalarni o łącznej wydajności ok. 2,5 mln ton. Zbudowaliśmy połowę. Realizowane obecnie projekty (Gdańsk, Olsztyn, Zabrze) pozwolą zagospodarować jedynie niespełna 0,4 mln ton. A co z resztą? Każdy pomysł budowy spalarni jest dziś oprotestowywany. Społecznościom lokalnym przekazywane są nieprawdziwe informacje o oddziaływaniu spalarni. Coraz trudniej uzyskać akceptację dla tego typu inwestycji, które moim zdaniem są konieczne. Docelowo, według moich obliczeń, powinno powstać jeszcze przynajmniej ok. 10 spalarni odpadów (w tym w największych miastach: w Warszawie, Łodzi, we Wrocławiu, w Lublinie), tak by uzyskać łączna moc przerobową na poziomie 3–3,5 mln ton rocznie, co daje ok. 30 proc. odpadów spalanych, tak jak w większości najbardziej rozwiniętych krajów UE.

Nie

Aby zmniejszyć ilość odpadów, które obecnie zamieniają się we „frakcję kaloryczną”, musimy poprawić jakość i poziom selektywnej zbiórki u źródła, wyeliminować z rynku produkty i opakowania nienadające się do przetworzenia, rozwijać recykling. Nie mamy wyjścia, bo w przyszłym roku powinniśmy osiągnąć 50-proc. poziom recyklingu odpadów komunalnych oraz zwiększać go o kolejne 5 pkt proc. co pięć lat. Za niezrealizowanie obowiązku samorządy zapłacą karę, którą w skali całego kraju szacuje się na ok. 950 mln zł w 2020 r. Nie otrzymamy też środków pomocowych z UE. A jesteśmy daleko od osiągnięcia celów. Obecnie zaledwie 33 proc. odpadów komunalnych jest zbieranych selektywnie. Jakość segregacji pozostawia wiele do życzenia, więc do recyklingu trafia mniej niż 18 proc. odpadów ze zbiórki. Mamy jeszcze 15 lat na zrealizowanie restrykcyjnego wymogu redukcji ilości składowanych odpadów komunalnych do poziomu 10 proc. Nie potrzebujemy więc nowych spalarni ani cementowni, bo już dziś mają one wydajność, która pozwoliłaby nam spełnić te wymogi.
Czy spalarnie są bezpieczne dla otoczenia i zdrowia?

Tak

Spalarnia odpadów należy do jednych z najbezpieczniejszych obiektów przemysłowych i jednocześnie do najmniej uciążliwych. Widać to wyraźnie, gdy porównamy emisje zanieczyszczeń ze spalarni odpadów do typowych obiektów ciepłowniczych czy energetycznych. W tym pierwszym przypadku są one znacząco mniejsze. Mitem jest też rzekoma nadmierna emisja dioksyn. Przeciwnicy spalarni powtarzają argumenty z lat 80. ubiegłego wieku, a często również publikują nieprawdziwe informacje. W moim przekonaniu nowoczesne spalarnie odpadów komunalnych (a takie są nasze nowo zbudowane ITPOK-i czyli Instalacje Termicznego Przekształcania Odpadów Komunalnych) są całkowicie bezpieczne dla ludzi i środowiska.

Nie

Spalarnie są klasyfikowane prawnie jako „mogące powodować znaczne zanieczyszczenie poszczególnych elementów przyrodniczych albo środowiska jako całości”. Potwierdzają to informacje o problemach z dotrzymaniem standardów emisyjnych oraz awarie nowoczesnych instalacji w Holandii, Hiszpanii, we Francji. W Polsce wielokrotnie stwierdzano przekroczenia emisji ze spalarni odpadów medycznych i niebezpiecznych w Bielsku-Białej, Krakowie, Koszalinie, Miliczu, Rzeszowie. Media nagłośniły trzy afery związane ze składowaniem toksycznych odpadów ze spalarni w miejscach do tego nieprzeznaczonych lub z wykorzystywaniem ich jako materiałów budowlanych do produkcji pustaków. Z raportu Głównego Inspektora Ochrony Środowiska wynika, że 62 proc. spalarni skontrolowanych w 2016 r. nie spełniało wymagań prawnych. Mało osób wie, że dziś przepisy pozwalają spalarniom pracować w trybie awaryjnym przez maksymalnie 60 godzin w roku. W tym czasie nie muszą spełniać standardu emisyjnego. Zgodnie z analizami BAT, w takich sytuacjach spalarnia może wyemitować aż 77 proc. swojego dozwolonego rocznego ładunku dioksyn i furanów. Brak oczyszczania spalin będzie skutkował także podwyższonymi emisjami wszystkich innych związków i substancji, w tym 100 proc. normy rocznej dla metali ciężkich i prawie 400 proc. dla pyłów.
Pełną wersję konfrontacji czytaj na www.gazetaprawna.pl
Przygotował Jakub Pawłowski