Karolina Topolska
Ryczałt i tak zostanie
Jeśli PiS wygra wybory, to przedsiębiorcy zapłacą mniejszy ZUS średnio o 500 zł. Ale nie miejmy złudzeń. Wiele wskazuje na to, że składek od dochodu uzależnić się nie uda. Zresztą z prawnego punktu widzenia to trudna sprawa
Partia rządząca ogłosiła, że prowadzący działalność gospodarczą, którego miesięczny dochód nie przekroczy 6000 zł, a przychód 10 000 zł, zapłaci mniejsze składki, średnio o 500 zł. Premier Mateusz Morawiecki, który przedstawił tę propozycję w trakcie konwencji PiS przed kilkoma tygodniami, nie podał jej szczegółów ani wtedy, ani później. O więcej konkretów postanowiliśmy zapytać więc resort, w którego obszarze zainteresowań leżałaby taka zmiana. Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii, bo o nim mowa, poinformowało DGP, że rządowa propozycja bazuje na rozwiązaniach przyjętych dotychczas dla małej działalności gospodarczej (patrz stanowisko MPiT). Chodzi tu o rozwiązanie wprowadzone w tym roku, które pozwala najmniejszym przedsiębiorcom, tj. osiągającym roczny przychód nie wyższy niż 30-krotność minimalnego wynagrodzenia, płacić niższe składki (mały ZUS). Proponowany system rozszerzałby grupę beneficjentów takiej ulgi poprzez podniesienie progu przychodu do 120 000 zł rocznie.
„Nasze rozwiązanie, planowane na kolejną kadencję, ma szereg zalet. Przede wszystkim powiązanie wysokości ponoszonych obciążeń z rzeczywistymi w danych warunkach rynkowych, możliwościami finansowymi przedsiębiorcy” – reklamuje rządową propozycję MPiT.
Ale czy zapowiadane zmiany rozwiążą jeden z podstawowych problemów osób prowadzących działalność, jakim jest konieczność opłacania składek w równej, z góry określonej wysokości, niezależnie od tego, czy i jaki dochód osiągnęli w danym miesiącu? Przedsiębiorcy – oczywiście ci mniej zarabiający − chcieliby płacić składki od tego, ile faktycznie zarobili, i to byłby dla nich prawdziwy bonus od rządu. Obywatele prowadzący działalność gospodarczą z małymi dochodami chcą po prostu uzależnienia wysokości składki od tego, ile na bieżąco one wynoszą. Postulat ten przewija się w licznych wypowiedziach organizacji przedsiębiorców (m.in. Federacji Przedsiębiorców Polskich, bo nie wszystkie są tu zgodne). Dziś bowiem wysokość składek do ZUS ma się nijak do poziomu dochodów przedsiębiorcy, które z miesiąca na miesiąc potrafią się bardzo zmieniać.
Jednak mimo obiecującej zapowiedzi MPiT, wiele wskazuje na to, że przedsiębiorcy na spełnienie swoich marzeń nie mają co liczyć. Resort w stanowisku wydanym na prośbę DGP zaznacza, że proponowana przez rząd nowa ulga w składkach, to „ewolucja funkcjonujących obecnie przepisów w zakresie tzw. małego ZUS”. Nie mógłby tak napisać, gdyby w planach było zrównanie składek do poziomu bieżących wpływów. Wtedy nie byłaby to ewolucja, a prawdziwa – oczekiwana od dawna – rewolucja. O tym jednak, że prawdopodobnie będzie tak jak przy małym ZUS, tylko z nowymi limitami, świadczy też to, iż powiązanie wysokości składki z dochodem nie jest proste systemowo – na przeszkodzie mogą stać bowiem już istniejące przepisy. Jakie? Ot chociażby te dotyczące kontroli ubezpieczenia chorobowego – o czym szczegółowo dalej.
Stanowisko MPiT z 4 października 2019 r. w sprawie obniżenia składek na ubezpieczenie społeczne wydane dla DGP
Trwają intensywne prace nad szczegółami zapowiedzianej nowej ulgi dla firm. Zgodnie z deklaracją premiera Mateusza Morawieckiego, prowadzący firmy z przychodami poniżej 10 tys. zł i dochodami do 6 tys. zł mają płacić składki ZUS mniejsze średnio o 500 zł miesięcznie.
Proponowane przez rząd rozwiązanie zmieniające zasady ustalania wysokości składek na ubezpieczenie społeczne kierowane jest do przedsiębiorców osiągających niewielkie dochody. To proponowana przez nas ewolucja funkcjonujących obecnie przepisów w zakresie tzw. małego ZUS (Mała działalność gospodarcza – MDG). Niższe, proporcjonalne do przychodów składki ZUS to dziś rozwiązanie dla prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, których roczne przychody nie przekraczają 30-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę. Rząd proponuje dalsze zmiany, czyli ustalenie wysokości składki na ubezpieczenie społeczne najmniejszych przedsiębiorców w oparciu o dochód, a nie przychód. Nasze rozwiązanie, planowane na kolejną kadencję, ma szereg zalet. Przede wszystkim powiązanie wysokości ponoszonych obciążeń z rzeczywistymi w danych warunkach rynkowych, możliwościami finansowymi przedsiębiorcy.
Propozycja bazuje na rozwiązaniach przyjętych przy małej działalności gospodarczej, z tym że zmiana obejmie tych przedsiębiorców, którzy w ubiegłym roku (2019) osiągnęli maks. 120 tys. zł przychodu w skali roku wobec obecnie obowiązującego progu 30 x minimalne wynagrodzenie. Składki będą opłacane od miesięcznego dochodu, a podstawa ich wymiaru mieści się w granicach jak dla MDG. Dalsze szczegóły będą znane po opracowaniu przepisów ustawy.
Bazą już istniejące rozwiązania
Już na wstępie warto przypomnieć to, do czego MPiT odwołuje się w swoim stanowisku. Chodzi o wprowadzoną od 1 stycznia 2019 r. ulgę w opłacaniu składek na ubezpieczenie społeczne, określoną w art. 18c ustawy z 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 300 ze zm.; dalej: ustawa systemowa). Ulga ta, jak już wspomniano wcześniej, przysługuje osobom, które w poprzednim roku kalendarzowym osiągnęły przychód z działalności gospodarczej nieprzekraczający 30-krotności minimalnego wynagrodzenia za poprzedni rok. Za 2018 r. takim limitem była więc kwota 63 000 zł. Przy czym, jeśli w danym roku (np. w obecnym) działalność nie będzie prowadzona przez pełne 12 miesięcy, to próg ten obniża się proporcjonalnie. Następnie oblicza się przeciętny miesięczny przychód danej osoby, a uzyskany wynik mnoży przez specjalny wskaźnik ogłaszany przez prezesa ZUS. Składki od tak obliczonej podstawy wymiaru oblicza i opłaca się już na normalnych zasadach. Ale jeśli nowa podstawa jest niższa niż równowartość 30 proc. minimalnego wynagrodzenia, to automatycznie podwyższa się ją do tego progu. Obowiązuje ona w okresie styczeń−grudzień. W nowym roku prawo do ulgi jest oceniane ponownie, jak również ponownie obliczana jest podstawa wymiaru.
Z rozwiązania tego skorzystała już duża grupa prowadzących działalność. Często było ono jednak krytykowane. Przede wszystkim ze względu na ustalenie progu przychodu, a nie dochodu, jako przesłanki uzyskania prawa do ulgi. Sam próg przychodu (30-krotność minimalnego wynagrodzenia rocznie, a więc średnio miesięcznie 5250 zł) także budził wątpliwości – zdaniem wielu był za niski. Przedsiębiorcy zwracali uwagę, że można osiągać wysoki przychód, ale po odliczeniu kosztów okazuje się, że do dyspozycji pozostaje niewiele, a opłacanie pełnych składek jest trudne. Eksperci z kolei wskazywali, że powiązanie obniżenia składek tylko z przychodem może powodować, że będą mogły z niego skorzystać przede wszystkim osoby, które tak naprawdę powinny być zatrudnione na umowie o pracę, ale z różnych względów rozliczają się jak przedsiębiorcy. Taka osoba zazwyczaj nie ponosi żadnych kosztów, a otrzymuje od swojego jedynego kontrahenta (de facto pracodawcy) stałą kwotę za wykonywane usługi. Z kolei właśnie niestałość przychodu i dochodu u większości przedsiębiorców była przyczyną wskazywania na jeszcze jedną wadę ulgi – konieczność opłacania, co prawda, obniżonych, ale jednak stałych składek przez cały rok, niezależnie od tego, czy w danym miesiącu przedsiębiorca zarobił jakąkolwiek kwotę. Pojawiały się też głosy krytykujące ograniczenia w korzystaniu z ulgi – można z niej bowiem korzystać przez 36 miesięcy w 60-miesięcznym okresie. Po trzech latach korzystania z ulgi, nawet jeśli przychód przedsiębiorcy nadal będzie niski i nie będzie przekraczał limitów, konieczna będzie trzyletnia przerwa, podczas której prowadzący działalność będzie płacił składki na ogólnych zasadach, tj. od podstawy wynoszącej 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia.
Ile płacą dziś prowadzących działalność
Będzie lepiej. Tylko jak?
Nowa propozycja rządu, na tyle, na ile jest znana obecnie, likwiduje niektóre z powyższych mankamentów. Jak już wskazano na początku, ustanawia ona dwa progi – i przychodu, i dochodu. Do tego podwyższa limit przychodu do 10 000 zł miesięcznie. Podkreślmy przy tym raz jeszcze, że zgodnie z informacją przekazaną przez MPiT składki będą płacone od dochodu, a nie od przychodu – czyli tak, jak dotychczas w przypadku ulgi z art. 18c ustawy systemowej (chodzi o omawiany wcześniej mały ZUS).
Pozostaje jednak kwestia sposobu obliczania składki – możliwe są tu dwa warianty. Pierwszy jest taki, że prawo do ulgi będzie rozpatrywane każdego miesiąca oddzielnie – tj. w każdym miesiącu będzie badane, czy aby przychód i dochód nie przekroczyły progów. Jeśli nie, składka będzie obliczana od dochodu uzyskanego w danym miesiącu. Drugi sposób to wzięcie pod uwagę przychodu i dochodu z całego roku, a następnie obliczenie jednej podstawy wymiaru składek na cały rok. Ze stanowiska MPiT wynika, że nowe przepisy to ewolucja już istniejących rozwiązań. Wydaje się więc, że w grę wchodzi raczej drugi wariant. Co to oznacza dla przedsiębiorców? Niewątpliwie ulga spełni podstawowy cel – obniży składki. Im mniejszy dochód, tym mniejsze składki będą do zapłaty, przy czym, jak stwierdził MPiT w swoim stanowisku, podstawa ich wymiaru mieści się w granicach jak dla małej działalności gospodarczej, a więc istniejącej już ulgi z art. 18c ustawy systemowej. Te granice to z jednej strony 30 proc. minimalnego wynagrodzenia, a z drugiej 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia. To, że podstawa wymiaru składek nie przekroczy 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia nawet dla przedsiębiorców osiągających bardzo wysokie przychody i dochody, zostało wyraźnie zaakcentowane przez rząd. Takie zapewnienie stało się konieczne po tym, jak tylko pomysł powiązania składek z dochodem ujrzał światło dzienne i podniosła się wrzawa, że oto rząd pod przykrywką zmniejszania składek dla jednej grupy, podwyższa je dla drugiej. Dla lepiej zarabiających przedsiębiorców ryczałtowe składki w obecnej wysokości są bowiem korzystne, a obliczając je od realnego przychodu albo dochodu musieliby płacić o wiele więcej. Od pewnych kwot wynagrodzenia bardziej opłaca się zrezygnować z zatrudnienia na etacie na rzecz samozatrudnienia, bo składki z etatu są wyższe niż te z działalności. I zgodnie z zapowiedziami dla tej grupy przedsiębiorców nic się nie powinno zmienić.
WAŻNE Dochodem z danego źródła przychodów jest nadwyżka sumy przychodów z tego źródła nad kosztami ich uzyskania osiągnięta w roku podatkowym. Czyli, w uproszczeniu, dochód to przychód minus koszty jego uzyskania.
Barierą bieżąca kontrola
Uzależnienie składek od faktycznego dochodu w danym miesiącu stawiałoby ZUS w trudnej sytuacji. Musiałby bowiem na bieżąco kontrolować, jakie dochody osiąga przedsiębiorca. Taka konieczność wynika zaś z samej konstrukcji przepisów ubezpieczeniowych, a konkretnie tych dotyczących ubezpieczenia chorobowego.
Zgodnie z ustawą o systemową ubezpieczenie chorobowe ustaje z początkiem miesiąca, za który nie odprowadzono składki, odprowadzono ją po terminie lub w niepełnej wysokości. ZUS, co prawda, może wyrazić zgodę na opłacenie składki po terminie, co oznacza po prostu niewyłączanie danej osoby z ubezpieczenia chorobowego, ale wymaga to złożenia odpowiedniego wniosku przez ubezpieczonego. Brak takiego podania oznacza wyłączenie z ubezpieczenia. Skutkuje to tym, że przedsiębiorcy nie będą przysługiwać takie świadczenia jak np. zasiłek chorobowy. Jeśli zgłosi się do tego ubezpieczenia ponownie po przerwie spowodowanej niedopłatą lub opóźnieniem, to obejmie go znowu okres wyczekiwania. W przypadku przedsiębiorcy oznacza to, że przez pierwsze 90 dni podlegania ubezpieczeniu chorobowemu (po ponownym zgłoszeniu) nie będzie miał jeszcze prawa do zasiłku chorobowego. A to nie wszystko. Także prawo do świadczeń wypadkowych (np. podwyższonego zasiłku chorobowego, jednorazowe odszkodowanie) nie przysługuje, jeśli w dniu wypadku lub w dniu złożenia wniosku o przyznanie świadczeń z tytułu choroby zawodowej wystąpi zadłużenie z tytułu składek na ubezpieczenia społeczne przekraczające 6,60 zł – do czasu spłaty całości zadłużenia. Trzeba przy tym jednak pamiętać, że prawo do świadczeń przedawnia się, jeżeli zadłużenie nie zostanie uregulowane w ciągu sześciu miesięcy od dnia wypadku lub od dnia złożenia wniosku o przyznanie świadczeń z tytułu choroby zawodowej. Nota bene takiego problemu nie ma w przypadku zleceniobiorców lub pracowników, których składki opłacane są od przychodu uzyskanego w danym miesiącu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – przepisy są tak skonstruowane, że nie ma znaczenia, czy składki za te osoby są rzeczywiście opłacone. Liczą się tylko składki należne. Zatem nawet jeśli płatnik (pracodawca, zleceniodawca) składek nie opłacił, to pracownik lub zleceniobiorca nie traci ani ubezpieczenia, ani prawa do świadczeń.
Idąc dalej: aby stwierdzić, że ubezpieczenie chorobowe ustało, ZUS musi zweryfikować sytuację danego przedsiębiorcy. A to ułatwiają mu obecnie obowiązujące przepisy. Przedsiębiorca musi bowiem złożyć deklarację, z której wynika podstawa wymiaru składek, jakie będzie opłacał (w przypadku zasad ogólnych bezterminową, w przypadku zaś składek obniżonych na podstawie art. 18c ustawy systemowej – na rok). ZUS więc z góry wie, jakie kwoty w danym miesiącu powinny wpłynąć na indywidualny rachunek składkowy danego przedsiębiorcy. I od razu widzi, że są tam zaległości, co automatycznie oznacza, że składki zostały wpłacone w niepełnej wysokości i ubezpieczenie chorobowe ustało. Gdyby zaś składki były odprowadzane w zależności od rzeczywistego dochodu w danym miesiącu, to ZUS nie wiedziałby, jakiej kwoty się spodziewać. Mogłoby to prowadzić do sytuacji, w której ZUS przy wniosku o wypłatę zasiłku musiałby zawsze sprawdzać, jakie dochody w poprzednich miesiącach osiągał przedsiębiorca, aby ustalić, czy opłacał składki w prawidłowej wysokości. A to wiązałoby się z dużo większym nakładem pracy niż obecnie.
Reasumując: aby wprowadzić składki od faktycznego dochodu, trzeba by zmienić system przyznawania świadczeń albo wyposażyć ZUS w dodatkowe środki na prowadzenie większej liczby kontroli.
Na inny aspekt tego problemu zwracało uwagę także MPiT rok temu w przesłanym do nas stanowisku z 30 lipca 2018 r. (publikowaliśmy je w Tygodniku Gazeta Prawna w artykule p.t. „Dzieli przedsiębiorców i zachęca do samozatrudnienia. Oto nowy, niższy ZUS” – DGP nr 150 z 3−5 sierpnia 2018 r.). Ministerstwo w odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ramach nowej ulgi (chodziło o obniżone składki płacone od początku 2019 r. od przychodu) podstawa wymiaru składek ustalana jest z góry na cały rok, a nie miesięcznie, wyjaśniło, że ustalanie podstawy wymiaru od przychodu osiągniętego w danym miesiącu stanowiłoby problem dla samego przedsiębiorcy. Obecnie, o czym była już mowa, limit przychodu uprawniający do obniżonych składek ustalany jest rocznie (30-krotność minimalnego wynagrodzenia). Średnio w miesiącu nie powinien więc przekraczać 2,5-krotności minimalnego wynagrodzenia. Ale to tylko matematyczne ujęcie, bo przekroczenia w poszczególnych miesiącach nie mają żadnego znaczenia – liczy się tylko przychód z całego roku. Gdyby więc dopuścić opłacanie składek od przychodu uzyskanego w danym miesiącu, okazałoby się, że nie w każdym miesiącu przedsiębiorca kwalifikowałby się do ulgi. Te same uwagi można więc prawdopodobnie odnieść do idei opłacania składek od miesięcznego dochodu.
Są też przeciwnicy
Wróćmy jednak do najnowszej rządowej propozycji. Spotkała się ona generalnie z dobrym przyjęciem. Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich, zwraca jednak uwagę, że sam pomysł wprowadzenia dwóch warunków jednocześnie – tj. przychodowego i dochodowego – czyni ten system bardzo skomplikowanym w rozliczeniach zarówno dla przedsiębiorców, jak i dla ZUS. Wprowadziłoby to dodatkowy element, który do tej pory nigdy w gospodarce jeszcze nie wystąpił. − Mam tu na myśli rozszerzenie kompetencji ZUS o kontrolę przedsiębiorców pod kątem dochodu i przychodu, co zwiększyłoby jeszcze bardziej obciążenia kontrolne firm – wyjaśnił Kowalski. Jego zdaniem byłoby to bardzo dokuczliwe zwłaszcza dla najmniejszych przedsiębiorców o przychodach rocznych na poziomie 120 tys. zł. Zdaniem FPP składki powinny być płacone – o czym wspominaliśmy już wcześniej − właśnie w zależności od uzyskanego dochodu w danym miesiącu. Rozwiązanie takie, zdaniem organizacji, jest uczciwe społecznie i jednocześnie wygodne dla przedsiębiorców. FPP zwraca uwagę, że działalność gospodarcza nie przynosi w ciągu roku jednolitych dochodów miesięcznych. I proponuje, aby przedsiębiorca płacił składkę minimalną w wysokości 390 zł – a większą dopiero wtedy, gdy uzyska dochód. Żeby jednak nie obciążać osób prowadzących firmę zbyt mocno, sugeruje też, aby maksymalna składka nie przekroczyła 2500 zł miesięcznie. Zdaniem FPP rozwiązanie to w sposób znaczący poprawi sytuację 78 proc. małych i średnich przedsiębiorców, nie stwarzając jednocześnie zagrożenia wypychania na samozatrudnienie osób do tej pory zatrudnionych na podstawie umowy o pracę.
Nie wszyscy jednak są zgodni co do tego, że opłacanie składek od miesięcznego dochodu byłoby najlepszy rozwiązaniem. Pytanie o idealny system opłacania składek przez przedsiębiorców zadaliśmy m.in. Związkowi Przedsiębiorców i Pracodawców. A mianowicie: czy zdaniem ZPP lepszy jest niski ryczałt wyliczany na cały rok, czy składki płacone od dochodu/przychodu osiągniętego w danym miesiącu? Jak poinformował nas ZPP, organizacja ta jest zwolennikiem ustanowienia ryczałtu, gdyż praca w Polsce jest zarówno opodatkowana, jak i ozusowana na zbyt wysokim poziomie. Dlatego ZPP za korzystną uznaje sytuację, w której przedsiębiorcy płacą mniejsze składki do ZUS, niż gdyby płacili je proporcjonalnie do swoich dochodów/przychodów. Związek częściowo jednak pochwalił rząd, zwracając uwagę, że obecny zryczałtowany ZUS jest kłopotem dla przedsiębiorców, którzy mają niskie dochody i często w związku z tym powstaje problem z opłacaniem prawie 1500 zł na ubezpieczenie. Natomiast dzięki zaproponowanemu przez rząd rozwiązaniu w dużej mierze problem ten ma szansę zniknąć. Zarzut można mieć jedynie do limitu 10 000 zł przychodu. Wiele osób z prowadzonej działalności osiąga bowiem niewielki dochód przy dużym przychodzie. Takich przedsiębiorców nie obejmie obniżka – a powinna. Limit przychodu powinien więc być zwiększony.
Zbigniew Żurek, wiceprezes Business Center Club, też docenia ostatnie inicjatywy rządzących dotyczące obniżki składek ubezpieczeniowych dla niektórych grup dochodowych oraz deklaracje, że na planowanych zmianach nikt nie straci.
WAŻNE Dla lepiej zarabiających przedsiębiorców ryczałtowe składki w obecnej wysokości są korzystne, a obliczając je od realnego przychodu albo dochodu, musieliby płacić o wiele więcej.
A może dobrowolne…
Jaki jest więc idealny system oskładkowania przedsiębiorców?
– Taki system nie istnieje. Zawsze znajdzie się ktoś niezadowolony – mówi Zbigniew Żurek z BCC. Dostrzegać to zdaje się również rzecznik małych i średnich przedsiębiorców. Zaproponował więc, aby dać przedsiębiorcom wybór, czy w ogóle chcą być ubezpieczeni w ZUS i opłacać składki. Dobrowolność ubezpieczenia w ZUS dla przedsiębiorców pojawiła się także w programach wyborczych kilku partii (PSL i Konfederacji). Pomysł budzi kontrowersje, bo z jednej strony inne grupy ubezpieczonych nie mają wyboru i muszą opłacać składki, ale z drugiej przedsiębiorca nie jest pewny, czy w ogóle osiągnie jakiś dochód i czy będzie miał środki, aby składki opłacać.
Organizacje przedsiębiorców różnie oceniają ten pomysł. BCC nie odrzuca takiego rozwiązania, ale z zastrzeżeniem, że dobrowolność opłacania składek mogłaby mieć miejsce od momentu, gdy ubezpieczony wcześniej wypracował emeryturę minimalną (i praca ta była oskładkowana). Ponadto w ocenie BCC wprowadzenie takiej dobrowolności powinno być poprzedzone kampanią informacyjną, uświadamiającą obywatelom konsekwencje dobrowolności: dziś niska składka (lub jej brak) – jutro minimalna emerytura. Na to samo zagrożenie zwraca uwagę Marek Kowalski z FPP. − Przedsiębiorcy mogliby się skupić na zabezpieczeniu swojej sytuacji finansowej „tu i teraz”, rezygnując z odkładania na przyszłość – ostrzega. I przypomina, że z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku umów-zleceń – wielokrotnie to nie pracodawcy byli inicjatorami obniżenia składki na ubezpieczenia społeczne, ale sami pracownicy, którzy w ten sposób chcieli poprawić swoją sytuację finansową, zapominając, że kiedyś będzie czekała ich emerytura, na którą muszą już dzisiaj odkładać.
Sceptycznie do pomysłu rzecznika MSP podchodzi też ZPP. − Organizacja uważa jednak pomysł za ciekawy z wolnościowego punktu widzenia, w którym przedsiębiorca sam troszczy się o swoją przyszłość. Nie dziwi więc, że jest on chwytliwy w kampanii wyborczej i kilka komitetów wpisało go do programu. Jednakże przy negatywnej tendencji demograficznej i postępującej za nią obniżce wpływów do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych trudno wyobrazić sobie sytuację, w której rząd decyduje się na rozwiązanie, które dziurę w FUS jeszcze dodatkowo zwiększa. Dlatego zdaniem organizacji szanse na realizację tego postulatu są praktycznie zerowe – mówi Kamil Rybikowski, ekspert ZPP. ©℗
Tak jest na świecie
Wielka Brytania
Tu składki ubezpieczeniowe są uzależnione od uzyskiwanego dochodu w skali roku. Samozatrudnieni, których dochód jest niższy niż określony próg (dla lat 2019/2020 jest to kwota 6205 funtów, a więc prawie 30 000 zł), nie muszą płacić na ubezpieczenia społeczne. Powyżej tego progu składki rosną przedziałami, w zależności od osiąganych dochodów.
Niemcy
Osoby wykonujące prace w ramach samozatrudnienia mogą, ale nie muszą przystępować do ubezpieczenia emerytalno-rentowego. Nie obowiązują w tym przypadku żadne limity. Jeśli ktoś zdecyduje się na opłacanie składek, to są one obliczane od dochodu. Sposobem na oszczędzanie na starość jest m.in. III filar – czyli ubezpieczenie dobrowolne.
Czechy
Składki dla przedsiębiorców są obowiązkowe i stosunkowo wysokie, szczególnie dla osób dużo zarabiających. Uzależnione są jednak od uzyskanego dochodu. Ponadto przedsiębiorcom przysługują spore ulgi podatkowe.©℗