- Jedno jest pewne: celem rządu jest jak najszybciej przyjąć euro. Rząd założył, że stanie się to z początkiem 2012 roku i dotrzymanie tej obietnicy jest priorytetem. Choć musimy sobie zdawać sprawę, że spełnienie pewnych kryteriów może być od nas niezależne. Np. kryterium inflacji: zawsze może się okazać, że w Unii Europejskiej znajda się trzy kraje np. z inflacja oscylującą wokół zera. Może się więc zdarzyć tak, że kryterium inflacyjne będzie ostrzejsze niż cel EBC – mówi Zajdel-Kurowska.

Jeszcze przed świętami Rada Ministrów powinna przyjąć aktualizację tzw. programu konwergencji. Określa on m.in. sposób spełnienia przez Polskę kryteriów, które otworzą nam drogę do wspólnej waluty. Według Zajdel-Kurowskiej aktualizacja nie będzie tak optymistyczna, jak marcowa wersja programu, która zakładała stopniowe ograniczenie deficytu sektora publicznego do 1 proc. PKB w 2011 roku.

- Na pewno w aktualizacji programu nadal będzie trend spadkowy deficytu sektora general government, ale trudno będzie utrzymać tę ścieżkę, którą zaplanowaliśmy w marcu. Nawet przy utrzymani tej samej wielkości nominalnej deficytu spadek dynamiki PKB powoduje, że deficyt w relacji do PKB może być większy. Zmiany będą niewielkie, jednak osiągniecie deficytu na poziomie 1 proc. PKB w 2011 roku będzie trudne – ocenia wiceminister.

Rząd ocenia, że wzrost PKB w przyszłym roku wyniesie 3,7 proc. Jeszcze kilka miesięcy temu uważał, że dynamika ta wyniesie 4,8 proc. i m.in. na tym założeniu budował swoją strategię przyjmowania w Polsce euro. Teraz scenariusze są bardziej pesymistyczne, ale wiceminister finansów podkreśla, że Polskę czeka jedynie spowolnienie, a nie recesja.

Reklama

Wzrost PKB nie powinien być w przyszłym roku mniejszy niż 3 proc. – mówi Zajdel-Kurowska.

Jej zdaniem w nowym programie konwergencji korekta obniżania ścieżki deficytu będzie nieznaczna,

- My kontrolujemy kryterium fiskalne. Nie chcemy, żeby deficyt oscylował wokół wartości referencyjnej, czyli 3 proc. PKB. On powinien być mniejszy. Powinniśmy go zmniejszać na tyle, żeby bank centralny miał większe pole manewru w polityce pieniężnej i mógł łatwiej kontrolować inflację – mówi Zajdel-Kurowska.