Jak niebezpieczne mogą być lalka lub miś? W erze internetu rzeczy to bardzo poważne pytanie, które powinni sobie zadać zarówno rodzice, jak i państwowi regulatorzy.

Troy Hunt, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa, ujawnił niedawno pewien problem z zabawkami CloudPets amerykańskiej firmy Spiral Toys. Otóż zabawki pozwalają rodzicom na zdalne mówienie do swoich dzieci. Okazało się jednak, że rozmowy rodziców z dziećmi były nagrywane i przechowywane na niezabezpieczonym serwerze rumuńskiej firmy mReady.

Hasła były łatwe do złamania. Troy Hunt przesłuchał kilka nagrań – były to niewinne dźwięki wydawane przez dzieci do swoich rodziców. Jakikolwiek haker mógłby w podobny sposób włamać się na serwer i próbować komunikować się z dziećmi.

Co prawda ta mała firma zrezygnowała z produkcji zabawek, ale to nie rozwiązuje problemu tych rodziców, którzy CloudPets już zakupili.

To nie pierwszy raz, gdy zabawki stwarzają zagrożenie dla dzieci. Cayla – lalka produkowana przez Genesis Toys, pozwalała zewnętrznym podmiotom (w tym reklamodawcom) mówić do dzieci.

Reklama

Inna zabawka Genesis Toys – i-Que – była przedmiotem skargi do Federalnej Komisji Handlu w USA, a niemiecki regulator zakazał jej sprzedaży w Niemczech, argumentując, że zabawka jest w istocie urządzeniem szpiegującym.

Gigant przemysłu produkcji zabawek – Mattel – wydał ostatnio specjalną listę odpowiedzi na pytania zaniepokojonych rodziców, którzy domagali się do firmy zapewnień, że połączona z siecią lalka Hello Barbie jest bezpieczna. W 2015 roku badacz zajmujący się bezpieczeństwem Matt Jakubowski przyznał, że udało mu się włamać do lalki Hello Barbie i uzyskał pliki dźwiękowe i lokalizacyjne.

Większość rodziców rozumie niebezpieczeństwa płynące z używania przez ich dzieci sieci społecznościowych oraz pozwalanie na śledzenie ich lokalizacji i aktywności. Część rodziców instynktownie nie zamieszcza zdjęć swoich pociech w Internecie, gdyż poprzez to ich własna aktywność może być śledzona przez osoby o złych intencjach. Tymczasem jeśli chodzi o kupowanie zabawek podłączonych do sieci, rodzice wykazują się znacznie mniejszą ostrożnością.

Firma VTech, która produkuje Kidzoom DX - smartwatche dla dzieci, bijące rekordy popularności w ubiegłym sezonie świątecznym, była obiektem ataku hakerskiego w 2015 roku. Hakerzy uzyskali dane setek tysięcy dzieci, które używały dziecięcych laptopów tej firmy.

Bez trudu można sobie wyobrazić, że połączone do internetu zabawki stwarzają nieograniczone wręcz możliwości jeśli chodzi o szantaż, wykorzystywanie czy porwania. Na tym jednak zagrożenia się nie kończą, a co więcej, nie dotyczą tylko dzieci. Znany jest przypadek wykorzystania domowego robota-zabawki do zrobienia zdjęć kluczy do mieszkania.

Oczywiście, takie urządzenia jak termostat, system światła czy samochód – również mogą być niebezpieczne. Ale od dorosłych oczekuje się większej świadomości jeśli chodzi o korzystanie z takich urządzeń. W przypadku dzieci ryzyko wzrasta wielokrotnie.

Pod koniec 2015 roku firma badawcza szacowała, że rynek inteligentnych zabawek był wart 2,8 mld dol., a w do 2020 roku może osiągnąć nawet wartość 11 mld dol. Rodzice z pokolenia millennialsów zazwyczaj ufają nowym technologiom oraz firmom technologicznym. Znacznie bardziej, niż jakiekolwiek inne pokolenie. Z badań firmy BSM Media, zajmującej się marketingiem nakierowanym na rodziców, 38 proc. matek kupuje swoim pociechom urządzenia podłączone do sieci, bo wydają się „edukacyjne”.

Pewnie tak jak większość danych, które przekazujemy firmom z branży Internetu, tak i dane naszych dzieci nie będą wykorzystane w złych celach. Ale wystarczy jeden odwrotny przypadek, aby zamienić życie rodziny w piekło. Jeśli rodzice nie zdają sobie z tego sprawy, to obowiązek ochrony dzieci spada na regulatorów.