Według komunikatu PK, laboratorium w Madrycie (Comisaría General de Policía Científica) jest "kolejną zagraniczną instytucją, do której prokuratorzy prowadzący śledztwo związane z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem zwrócili się z prośbą o wykonanie badań kryminalistycznych".

"Zaoferowana przez Policję Naukową Hiszpanii pomoc ma rutynowy charakter naukowego wsparcia działań śledczych i od strony analitycznej będzie polegać na wykonaniu badań próbek pobranych w trakcie oględzin wraku samolotu TU-154 M Nr 101 na obecność pozostałości materiałów wybuchowych" - podano. Według PK, Laboratorium to jest "kompetentnym, doświadczonym i uznanym na całym świecie laboratorium wykonującym tego rodzaju analizy kryminalistyczne".

Najnowszy numer tygodnika wSieci" podał, że cztery europejskie laboratoria kryminalistyczne pomogą polskiej prokuraturze w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej; badania mają m.in. dać odpowiedź, czy na wraku samolotuTu-154M i na ciałach ofiar znajdują się ślady materiałów wybuchowych.

"Specjalnie na potrzeby naszego postępowania zachodnie laboratoria zakupiły poszerzone wzorce z substancjami, których obecność chcą zweryfikować śledczy. Nie będą wyrokować o przyczynach katastrofy, lecz w naukowy sposób odpowiedzą jedynie na pytanie, czy na jej miejscu – na wraku i na ciałach ofiar – znajdują się ślady materiałów wybuchowych" - pisze tygodnik.

Reklama

Zdaniem autorów tekstu, zaangażowane w projekt laboratoria "wypracowują wspólne procedury badawcze (włącznie z ujednoliconymi metodami pobierania śladów w czasie sekcji zwłok), by z wykorzystaniem najnowocześniejszych technik kryminalistycznych przeprowadzić kluczowe badania fizykochemiczne w najważniejszym śledztwie toczącym się w Polsce".

Według "wSieci", w ubiegłym tygodniu w hiszpańskiej stolicy polscy prokuratorzy dopinali ostatnie szczegóły współpracy z Hiszpanami; szczątki Tu-154M mają być badane m.in. w hiszpańskim Laboratorium Kryminalistycznym Policji Naukowej, które miało np. "znaczący wkład w śledztwo po zamachach Al-Kaidy na pociągi w Madrycie w marcu 2004 r.".

Sprawa badania próbek z wraku stała się głośna, gdy w 2012 r. "Rzeczpospolita" napisała, że śledczy na wraku samolotu znaleźli ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa wielokrotnie wskazywała, że wyświetlenie się napisu TNT na detektorze używanym przez ekspertów podczas pobierania próbek z wraku nie jest równoznaczne ze stwierdzeniem obecności trotylu.

Próbki pobrane jesienią 2012 r. trafiły do kraju. W 2013 r. - po przeprowadzeniu badań tych próbek - NPW informowała, że biegli nie stwierdzili pozostałości materiałów wybuchowych na elementach wraku Tu-154M. Zbadano wówczas łącznie 258 próbek - 124 próbki gleby z miejsca katastrofy i 134 próbki z wraku. W 2015 r. Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie informowała, że w całościowej opinii biegłych nt. katastrofy smoleńskiej nie ma większych różnic w porównaniu z innymi zgromadzonymi dotychczas dowodami.

10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku zginęło 96 osób, w tym Lech Kaczyński i jego małżonka. Śledztwo w sprawie początkowo prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom rozwiązanego po katastrofie 36. pułku. 4 kwietnia 2016 r. śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".(PAP)