W komentarzu redakcyjnym opublikowanym na stronie internetowej dziennik wyliczał problemy, w obliczu których Francja stanęła przed wyborami prezydenckimi, m.in. dyskredytację głównych tradycyjnych partii, kłopoty gospodarcze i utratę pozycji "cennego wielkiego gracza" na arenie międzynarodowej.

"W tej sytuacji ci, którzy we Francji tradycyjnie odpowiedzialni są za losy kraju - najwyższe klasy elity politycznej i finansowej - musieli podjąć nietypową decyzję. I trzeba przyznać, że instynkt samozachowawczy zadziałał bezbłędnie" - ocenia gazeta kandydaturę Macrona. Ten polityk "uosabia więź pomiędzy Francją tradycyjną, elitarną" i Francją "nową, dynamiczną" - ocenia autor komentarza, politolog Timofiej Bordaczow.

Jego zdaniem "wybór większości Francuzów, który zagłosowali w wyborach, był oczywisty. Dojście do władzy Marine Le Pen doprowadziłoby do wybuchu politycznego zarówno na szczeblu krajowym, jak i ogólnonarodowym. Z wielu powodów Le Pen okazałaby się kategorycznie nie do przyjęcia dla całych warstw francuskiego społeczeństwa" - podkreśla komentator. W jego ocenie zwycięstwo Le Pen byłoby również "początkiem końca Unii Europejskiej".

"Wspólna Europa nie może się obyć bez Francji, a Francja jako ważny gracz globalny nie może się obyć bez Europy stojącej za jej plecami" - zauważa Bordaczow. Jednak "mechanizmy, które sprawiają, że członkostwo w UE jest dla Francji absolutnie korzystne, okazały się w 2017 roku w znacznym stopniu wyczerpane" - dodaje.

Reklama

Elita we Francji "utrzymała jedność i doprowadziła do władzy nową osobę"; teraz jednak "problem europejski nie znikł i pozostaje największym zagrożeniem dla Piątej Republiki" - ostrzega ekspert.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)