Stracisz pracę – oddamy ci pieniądze

Hyundai, który wypełnia rynek samochodami tańszymi do japońskich marek i który stracił 48 proc. gdy związana z nim Kia 39 proc., rozpoczął bezprecedensową kampanię marketingową. Firma zgadza się, aby każdy nabywca nowego samochodu mógł w ciągu 12 miesięcy zwrócić auto, jeśli straci pracę. Firma zwróci mu pieniądze. - W tych niepewnych ekonomicznie czasach chwytamy się różnych sposobów, aby zapewnić klientów, że Hyundai wciąż reprezentuje najwyższe wartości przemysłu samochodowego - mówi John Krafcik, prezes Hyundai Motor America.

Miękną nawet Japończycy

Z kolei Toyota, która odnotowała po raz pierwszy w historii firmy straty, poinformowała, że zaproponuje w I kwartale nowe upusty na samochody sprzedawane w USA, chociaż ma nadzieję, że w II połowie roku nastąpi pewna poprawa. - Im szybciej stymulujące rynek pociągnięcia trafią tam, gdzie powinny przynieść największe efekty - a to zależy głównie od klientów - tym szybciej zobaczymy zwrot w zaufaniu konsumentów i powrót nabywców do naszych salonów – podkreśla Jim Lentz, szef sprzedaży koncernu na Amerykę.

Reklama

W USA walka na rabaty

Rabaty, stosowane w IV kwartale w USA, jeszcze wzrosną. Jak wyliczył Ford, średnie dyskonto na nowy samochód wzrosło z 3 tys. dolarów w październiku do 3,6 tys. dolarów w grudniu.

Solidne upusty obiecują GM i Chrysler. Ten ostatni już za modele z 2008 r. przyznaje po 6 tys. dolarów, a za tegoroczne po 3 tys. dolarów. Firmy mogą sobie na nie pozwolić, bo spadł z nich stygmat bankructwa po otrzymaniu 8 mld dolarów pomocy państwa.

Chcesz kupić auto – możesz liczyć na wspomagany system bankowy
GM uruchomi tani system finansowania sprzedaży aut po ponownym otwarciu banku GMAC, który otrzymał nowy zastrzyk 6 mld dolarów z resortu skarbu i zgodę na rozluźnienie reżimu kredytowego.

Chrysler, kontrolowany przez prywatny fundusz Cerberus Capital Mangement, który ma także udziały w GMAC poinformował, że przyzna ekstra rabat 1000 dolarów na każdy pojazd, którego nabywca skorzysta z pożyczki w lokalnym oddziale banku.

Amerykanie cofnęli się o 10 lat

Grudzień należał do najgorszych miesięcy w historii amerykańskiej motoryzacji. Sprzedaż samochodów większości tutejszych producentów spadła o ponad jedną trzecią.
Najwięcej, bo aż o 53 proc. skurczył się zbyt aut marki Chrysler, Toyota zanotowała spadek o 37 proc., Honda i BMW po 35 proc., Ford o 32 proc., GM i Nissan po 31 proc., a Volkswagen o 15 proc.

W ub. roku sprzedano w USA zaledwie 13,5 mln pojazdów, gdy w 2007 r. było to 16,2 mln sztuk. Spadek sprzedaży o 3 mln był największy od 1974 r., kiedy gospodarkę amerykańską dotknął pierwszy szok naftowy.

A ten rok ma być jeszcze gorszy

Skłoniło to producentów, dealerów i analityków rynku do zastanowienia się, jak głęboka będzie recesja w początkach roku i ile pojazdów uda się sprzedać w całym 2009 r.

Perspektywy są ponure, bo w Europie i Azji, które idą śladem rynku amerykańskiego, sprzedaż aut też gwałtownie dołuje. W Japonii skurczyła się o 22 proc., we Francji o 16 proc, ale w Hiszpanii nawet o 50 proc.

Wielu dilerów, przerażonych widokiem placów zastawionych tysiącami przykurzonych wozów, złamuje ręce. Zaś producenci wstrzymują produkcję, zwalniają ludzi, a pozostałym serwują bezpłatne urlopy.

Nawet Ford, który jako jedyny z Wielkiej Trójki nie potrzebuje na razie pomocy państwa, zamyka fabryki i nie ma wątpliwości, że obecny rok będzie fatalny dla motoryzacji. - Najtrudniejszych będzie kilka pierwszych miesięcy 2009 r., podobnie jak końcówka 2008 r. - mówi ekonomistka koncernu Emily Koliński Morris. – Nie liczmy więc na szybką poprawę, która dopiero nastąpi po ożywienia na rynkach finansowych i wzroście aktywności gospodarczej - dodaje.

Producenci wierzą, że początek 2009 r. będzie kiepski, ale potem tempo spadku osłabnie. GM podaje, że w br. spodziewa się w Stanach Zjednoczonych zbytu na poziomie 10,5-12 mln sztuk. 15 mln uda się ulokować na rynku dopiero w 2012 r. - Mimo wszystko jesteśmy optymistami. W II połowie roku nastąpi pewna poprawa i nie będzie już tak szybkiej jazdy w dół, jaka miała miejsce w ostatnich kwartałach 2008 r. – twierdzi szef sprzedaży GM Mark LeNeve.

Według danych Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów (ACEA) w listopadzie zeszłego roku liczba nowo zarejestrowanych samochodów osobowych w Polsce wyniosła nieco ponad 27 tysięcy sztuk. Licząc rok do roku ten wynik oznacza wzrost o 10,7 procent.

Królestwo ład i wołg pod dyktatem rynku

Rosja w 2008 roku była tylko o krok od pokonania Niemiec pod względem sprzedaży samochodów osobowych, aspirując do miana największego rynku motoryzacyjnego w Europie. Ale świeżo upieczony wicelider musi w tym roku mocno bronić swej pozycji. Z powodu kryzysu popyt na auta spada również w Rosji, a dealerzy kuszą klientów znacznymi upustami.

Rządzą upusty

Moskiewski holding „Major”, który działa jako oficjalny przedstawiciel 19 międzynarodowych marek samochodowych, stara się przyciągnąć klientów do japońskiej Mazdy oferując spore rabaty. Przy zakupie nowego auta wynoszą one od 95 tys. rubli (3231,3 dolarów) za model Mazda 3, poprzez bonus w kwocie 200 tys. rubli (6802,7 dol.) za auto Mazda CX-7 po solidną obniżkę na ponad 8 tys. dolarów (240 tys. rubli) za Mazdę CX-9.

Obniżka dotyczy okresu od 1 stycznia do 28 lutego 2009 roku. I nie bez powodu. Po boomie samochodowym z połowy zeszłego roku, kiedy sprzedaż nowych aut zwiększyła się w Rosji o przeszło 40 proc. w porównaniu z tym samym okresem 2007 roku, teraz zapowiada się ostry zjazd w dół.

Według prognoz PricewaterhouseCoopers w styczniu i lutym tego roku sprzedaż osiągnie najwyżej 150 tys. pojazdów miesięcznie. Pesymistyczny scenariusz zakłada nawet, że w każdym z tych miesięcy nabywców znajdzie nawet mniej niż 100 tys. samochodów.

Auto tańsze o jedną szóstą

Dealerzy w Moskwie i innych rosyjskich miastach nie zamierzają załamywać rąk. Spółka Block handlująca w stolicy Rosji autami Opla oferuje szereg obniżek na niemal wszystkie modele tego producenta, poczynając od rabatu w wysokości 13,5 tys. rubli (459,2 dolarów) przy zakupie Corsy do 245 tys. rubli (8333 dolarów) za Antarę, auto SUV z napędem na cztery koła. Obniżka weszła w życie 23 grudnia zeszłego roku i ma obowiązywać do 15 lutego 2009.

Skala obniżek jest znacząca. Za Antarę o pojemności 2,4 l w salonie zazwyczaj żąda się 879 tys. rubli (29898 dolarów), a za model 3,2 – 1.095.000 rubli (37.245 dolarów). Przy wspominanych rabatach upust sięga zatem jednej szóstej ceny samochodu.

Najtaniej w Moskwie

Dealerzy spoza Moskwy oferują z reguły mniejsze zniżki niż w stolicy, gdzie konkurencja salonów jest zdecydowanie większa. W Niżnym Nowgorodzie, na północ od Moskwy, upust na model Antara 2,4 wynosi 90 tys. rubli, podczas gdy u moskiewskiego dealera 125,4 tys. rubli, a przy zakupie auta Antara 3,2 – 210 tys. rubli wobec 245 tysięcy rubli w Moskwie.

Nowa Lada już za 16 tys. złotych

Tak czy inaczej, za wartość upustu można kupić najnowszą ładę, model 21154, a za jedyne 16 tys. złotych można zostać właścicielem najtańszego modelu łady (Lada 21074). W przypadku braku gotówki Sbierbank, największy w Rosji, oferuje kredyt samochodowy, oprocentowany na 9 proc.

Podaj sprawiedliwą cenę

Teraz wszystkie chwyty są dozwolone. Wspominany moskiewski dealer Block w oryginalny sposób zachęca do kupna używanych aut zagranicznych marek.
„To bardzo proste – czytamy w anonsie firmy – Wybieracie dowolny model samochodu, który Wam się spodobał, a następnie dzwonicie do nas pod numer telefonu lub wysyłacie list na adres mailowy podając cenę, którą uważacie za… sprawiedliwą. Oceniamy wszystkie propozycje i informujemy o swej decyzji. I jest bardzo prawdopodobne, że odpowiedź będzie dla Was POZYTYWNA”.

Nie tylko cena pojazdu ale i cena usług

Poza upustami przy sprzedaży samochodów szereg salonów świadczących również usługi serwisowe stara się przyciągnąć do siebie klientów wprowadzając 15-30 proc. obniżkę za obsługę pojazdów w okresie zimowym.

Prognozy na ten rok coraz gorsze

Czy te wszystkie zabiegi wystarczą, aby powstrzymać spadek sprzedaży aut także w Rosji? Eksperci nie mają jeszcze jasnej wizji za cały 2009 rok. Oceny wahają się między spadkiem sprzedaży od 15 proc. do nawet 45 proc., co oznacza 1,6 -2,6 mln sprzedanych samochodów. Bardziej optymistycznie patrzy w najbliższą przyszłość „Trojka Dialog”, najstarszy w Rosji dom maklerski. Zdaniem jego analityków, spadek może wynieść tylko 15 proc., ale pod warunkiem, że rynek kredytowy utrzyma się na dotychczasowym poziomie.

Trzeci rynek motoryzacyjny świata

Dawne królestwo ład i wołg przeszło w ostatnich latach wielką przemianę. Zagraniczne samochody stały się dostępne nie tylko dla wybranych i najbogatszych Rosjan, ale także dla coraz liczniejszej klasy średniej. Według obliczeń konsultingowej firmy PwC w pierwszej połowie 2008 roku w Rosji zarejestrowano 1,645 mln nowych pojazdów, podczas gdy w Niemczech 1,63 mln. Oznaczało to, że sprzedaż wszystkich samochodów osobowych wzrosła o 41 proc. w porównaniu z 2007 rokiem i o 47 proc. w przypadku aut zagranicznych marek. Wartość rosyjskiego rynku motoryzacyjnego zbliża się do kwoty 30 mld dolarów.

Większość światowych koncernów albo już produkuje auta w Rosji, jak Ford, Renault, GM czy Volkswagen, albo buduje swoje fabryki, jak Nissan, Hyundai, Peugeot i Mitsubishi. General Motors zaplanował otwarcie w tym roku drugiej wytwórni w Sanki Petersburgu. W 2007 roku z taśm rosyjskich zakładów wyjechało ponad 440 tys. samochodów zagranicznych marek. W 2012 roku będą to już 2 mln pojazdów.

W swej prognozie średnioterminowej PricewaterhouseCoopers zakładał, że w 2014 roku rosyjski rynek może wchłonąć 6 mln nowych aut. Jeśli kryzys gospodarczy nie wywróci wszystkiego do góry nogami, Rosja już wkrótce stanie trzecim rynkiem motoryzacyjnym na świecie – po USA i Chinach.

Europa patrzy łakomie na Polskę

Podczas gdy w ostatnich miesiącach polscy dilerzy samochodowi biją rekordy sprzedaży, w zachodniej Europie kolejne firmy motoryzacyjne ogłaszają ogromne spadki popytu na swoje auta. Ta tendencja jest widoczna nawet jeśli uwzględni się rabaty oferowane przez polskich dilerów – ich koledzy z Zachodu postępują podobnie, ale efektów nie widać.

Polska – ziemią obiecaną

Od stycznia do listopada minionego roku liczba nowo zarejestrowanych pojazdów osobowych w Polsce wyniosła z kolei nieco ponad 290 tysięcy pojazdów i oznacza to zwiększenie ich liczby o 9,3 procent w stosunku do analogicznego okresu w roku 2007.

Wzrosty sprzedaży samochodów w Polsce są ewenementem na skalę europejską. Praktycznie ze wszystkich największych rynków europejskich nadchodzą sygnały o malejącym popycie ze strony klientów branży motoryzacyjnej.

Wielki zjazd w Niemczech, Hiszpanii, Włoszech, na Wyspach

W Niemczech, według informacji Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar, liczba rejestracji nowych aut wyniosła w grudniu 225 981 sztuk, co oznacza spadek w stosunku do listopada o 6,6 procent. Z kolei w listopadzie branża była na minusie aż o 17,7 procent.

W całym roku 2008 sprzedaż nowych samochodów w Niemczech wyniosła 3,09 miliona sztuk. To o 1,8 procent mniej niż rok wcześniej i aż o 8,9 procent mniej niż w 2006 roku.

W innych krajach europejskich jest jeszcze gorzej. Jak podało hiszpańskie stowarzyszenie producentów samochodów ANFAC, w roku 2008 liczba nowych aut osobowych sprzedanych w Hiszpanii zmniejszyła się aż o 28,1 procent. Jest to największy w historii spadek dla branży motoryzacyjnej Półwyspu Iberyjskiego.

Na innym wielkim europejskim rynku motoryzacyjnym, czyli we Włoszech, według danych ACEA w pierwszych 11 miesiącach 2008 roku sprzedano o 300 tysięcy mniej samochodów niż w analogicznym okresie rok wcześniej.

Fatalnych statystyk nie polepsza również Wielka Brytania. Od stycznia do listopada 2008 roku na Wyspach sprzedano o 250 tysięcy mniej aut w tym samym okresie 2007 roku. W ujęciu procentowym oznacza to spadek o ponad 11 procent.

Rabaty cenowe nie pomagają

Na spadającą sprzedaż nie pomagają duże obniżki cen. Dla przykładu Citroen C3 u francuskich dilerów jeszcze na początku 2008 roku kosztował około 13 tysięcy euro, a obecnie w specjalnej ofercie promocyjnej można go kupić już za nieco mniej niż 10 tysięcy.

W przeliczeniu na złotówki oznacza to przy obecnym kursie euro, że wstrzymując się z zakupem auta przez rok można było zaoszczędzić ponad 12 tysięcy złotych. Za tę kwotę można w Niemczech kupić używanego Forda Escorta z 2003 roku.

Również drugi wielki francuski producent samochodów, Renault stosuje duże obniżki cen. W styczniu 2008 roku za Renault Clio III trzeba było we Francji zapłacić około 14500 euro, a obecnie cena tego modelu wynosi już tylko 12700 euro, co oznacza spadek o 12 procent.

Renault pikuje jak kamień

Tak duże rabaty nie pomagają europejskim koncernom w przezwyciężeniu negatywnego trendu w sprzedaży. Wspomniany koncern Renault poinformował w piątek, że w grudniu 2008 roku jego sprzedaż zanurkowała aż o 29 procent. W całym minionym roku sprzedaż Renault spadła o 4,2 procent w stosunku do roku 2007.

Co ciekawe, bardziej bolesne dla Renault było załamanie popytu na rynkach wschodzących niż w Europie. Europejska sprzedaż koncernu spadła „tylko” o 28 procent, a w Rumunii, Rosji i Afryce Północnej aż o 41 procent. Pokazuje to wyraźnie, że choć kryzys jest boleśnie odczuwany przez świat zachodni, to jeszcze poważniejsze skutki ekonomiczne wywołuje w słabiej rozwiniętych gospodarkach.

Tak samo BMW

Duże spadki sprzedaży dotknęły również koncerny niemieckie. Największy światowy producent samochodów luksusowych, BMW ogłosił, że sprzedaż jego aut spadła w grudniu o 26 procent, a w całym 2008 roku o 4,3 procent.

Tylko trochę mniej Mercedes

Nieco lepiej niż BMW wypada w statystykach jego najbliższy rywal – Mercedes-Benz należący do Daimlera. Sprzedaż popularnych Mercedesów spadła w zeszłym roku o 2,3 procent i wyniosła 1,26 miliona sztuk.

Ten w gruncie rzeczy relatywnie dobry wynik Mercedesa był możliwy tylko dzięki 34-procentowemu wzrostowi sprzedaży samochodów Smart. Pokazuje to wyraźnie, że w wyniku kryzysu, kupujący auta postanowili przesiąść się do mniejszych i bardziej ekonomicznych samochodów.

W Niemczech mniej sprzedanych samochodów to więcej bezrobotnych

Spadek sprzedaży koncernów samochodowych może być szczególnie bolesny właśnie w Niemczech. Według analityka branży motoryzacyjnej, Ferdinanda Dudenhoffera, w tym roku całkowita sprzedaż samochodów w Niemczech wyniesie 3,1 miliona sztuk, a w przyszłym roku spadnie poniżej magicznej granicy 3 milionów.

W efekcie niemieckie koncerny – których udział w całkowitej sprzedaży samochodów w największej europejskiej gospodarce sięga 70 procent – będą musiały zwolnić ponad 20 tysięcy pracowników.

ikona lupy />
Sprzedaż aut w USA w latach 1998 - 2008 / Bloomberg
ikona lupy />
Sprzedaż aut 5 największych firm w USA w 2008 r. / Bloomberg