Tchórzewski we wtorek w TVP Info był pytany, czy jest zwolennikiem połączenia Orlenu i Lotosu.
"Takie głosy coraz bardziej się pojawiają. Nie jest to jeszcze żadna decyzja w systemie nadzorczym w stosunku do spółek podejmowana. Natomiast wskazuje wielu specjalistów od rynku paliw na sukcesy węgierskie, które posiadają jedną czołową firmę" - powiedział. Dodał, że podobnie jest w Czechach.
"Te rozwiązania wskazują na to, że obecnie w ramach UE coraz bardziej rozpoczyna się rywalizacja międzypaństwowa, a coraz bardziej zanika rywalizacja wewnętrzna w państwach" - mówił minister.
Dopytywany, czy jest zwolennikiem łączenia koncernów energetycznych powiedział: "Myślę, że to nie byłoby złym rozwiązaniem". "Natomiast trzeba jeszcze poczekać, bo to jest kwestia dokładnego zbadania, sprawdzenia przez oba zarządy, na ile to będzie korzystne" - zastrzegł.
Minister był też pytany o przyszłość energetyki atomowej w Polsce. "Komisja Europejska nam notyfikowała rynek mocy, a więc mamy zapewnione bezpieczeństwo energetyczne (...) do 2050 r. Inwestycje, które czynimy, są związane z tym, żeby wykonać zobowiązania inne w kierunku KE. Jeżeli Komisja zgodziła się na to, żeby dłużej w Polsce była energetyka węglowa, to my musimy zmniejszyć emisję (...). I energetyka jądrowa się w ten plan wpisuje" - poinformował.
"Myślę, że w tej dziedzinie ten kwartał będzie już poważnym sygnałem. Mam nadzieję, że zainteresowanie energetyką jądrową Orlenu wykazane przez poprzedni zarząd będzie podtrzymane przez obecny" - powiedział Tchórzewski. "Myślę, że biorąc pod uwagę w ogóle to, czego Polska potrzebuje, to nie tylko ta firma, ale wiele innych wyraża zainteresowanie, żeby pomóc" - wskazał szef resortu energii.
Piątkowa "Rzeczpospolita" podała, że nabrały tempa prace nad połączeniem Orlenu i Lotosu; projekt wydaje się mieć zielone światło zarówno u premiera Mateusza Morawieckiego, jak i u ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego - twierdzą osoby zbliżone do rządu.
Gdański radny PiS, a także prezes Lotos Petrobaltic Grzegorz Strzelczyk, pytany w ubiegłym tygodniu o „sens łączenia Lotosu z Orlenem”, zwrócił uwagę, że „Polska do dziś nie ma spójnej polityki energetycznej państwa”. „Z zapowiedzi ministra energii wiemy, że rząd ma przedstawić taką politykę do końca roku i właśnie pod to trzeba będzie podejmować decyzje, a nie najpierw łączyć bądź nie łączyć, a potem do tego dorabiać teorię” – mówił. „Przygotujmy spójną politykę energetyczną, a potem realizujmy ją konsekwentnie” – podkreślił.
Zaznaczył, że „środowisko PiS jest przeciwne mechanicznemu łączeniu i wyprowadzaniu aktywów z Pomorza, czy to do Płocka czy do jakiegokolwiek miasta w Polsce”. „Natomiast na poziomie politycznym rzeczywiście policzmy, co naprawdę się opłaca i wtedy to realizujmy konsekwentnie” - mówił.
Natychmiastowe wstrzymanie budowy Nord Stream 2 jest nierealne
Natychmiastowe wstrzymanie budowy gazociągu Nord Stream 2 jest nierealne - uważa minister energii Krzysztof Tchórzewski. Mimo to - jego zdaniem - Polska jeszcze nie stoi na straconej pozycji.
Tchórzewski był pytany w TVP Info, czy realne jest natychmiastowe wstrzymanie budowy gazociągu Nord Stream 2, o co zaapelowało do rządu w Berlinie siedmiu niemieckich posłów i eurodeputowanych.
"Przypuszczam, że nierealne. Ale jednak cieszę się, że są tacy politycy niemieccy, którzy to zauważają. Dlatego, że Nord Stream 2 jest potężnym zagrożeniem nie tylko gospodarczym, ale i politycznym. Daje możliwość Rosji odłączenia gazociągu albo całkowicie ukraińskiego, albo jamalskiego idącego przez Polskę. I ma tutaj szczególne znaczenie gazociąg ukraiński. Dlatego, że gazociąg ukraiński odłączony (...) daje możliwość ataku dalszego Rosji na Ukrainę" - powiedział. Dodał, że coraz więcej środowisk w Europie widzi to zagrożenie.
Nord Stream 2 to projekt liczącej 1200 km dwunitkowej magistrali gazowej z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Moc przesyłowa to 55 mld metrów sześciennych surowca rocznie. Gazociąg ma być gotowy do końca 2019 roku, gdyż po tym roku Rosja zamierza przestać przesyłać gaz rurociągami biegnącymi przez terytorium Ukrainy
Minister pytany, czy w sprawie Nord Stream 2 Polska nie stoi na przegranej pozycji, odpowiedział, że "w obecnej chwili jeszcze nie". "Trzeba powiedzieć, że mamy szansę i bardzo mocno o to zabiegamy" - wyjaśnił.
We wtorek na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung" siedmiu niemieckich posłów i eurodeputowanych wezwało w liście otwartym rząd Niemiec do rezygnacji z planowanego gazociągu Nord Stream 2, powołując się przy tym na europejską solidarność.
"Europa nie poradzi sobie bez solidarności - z tym zdaniem zasadniczo zgodzi się każdy realista, a jednak wzywanie do europejskiej solidarności nie ma dobrej reputacji" - oceniają autorzy listu, tj. grupa deputowanych do Bundestagu i Parlamentu Europejskiego z bloku chadeckiego CDU/CSU, liberalnej FDP i Zielonych.
Jak podkreślili, "o solidarność chodzi także w europejskiej polityce energetycznej, a Nord Stream 2 to projekt, przy którym spór o solidarność rozbrzmiewa szczególnie mocno. (...) prowadzi on do politycznego podziału Europy i pod znakiem zapytania stawia naszą solidarność z Polską, naszymi bałtyckimi sąsiadami, ze Słowacją i Ukrainą, ale też z Danią i Szwecją; państwa te uważają, że projekt zagraża ich bezpieczeństwu (dostaw energii)".
>>> Czytaj też: Polska jedną wielką SSE. Rząd przyjął projekt przełomowej ustawy