Borisow po rozmowach z Putinem poinformował, że rosyjski prezydent przekazał mu treść swej wtorkowej rozmowy telefonicznej z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. "Nikt nie oponuje przeciwko temu, by gazociąg Turecki Potok został przedłużony w kierunku Bułgarii" - mówił premier. Jak dodał, należy "rozwinąć pomysł budowy w Bułgarii hubu gazowego".

Putin komentując rozmowę oświadczył, że zawsze omawiał ze stroną turecką projekt przedłużenia Tureckiego Potoku do któregoś z krajów UE. "Wczoraj prezydent Turcji w naszej rozmowie telefonicznej jeszcze raz to potwierdził" - relacjonował. Dodał następnie: "Pracujemy nad tym na praktycznej płaszczyźnie z przyjaciółmi tureckimi i bułgarskimi".

Dziennik "Kommiersant" wybija te słowa rosyjskiego prezydenta i ocenia, że faktycznie oznaczają one akceptację polityczną dla dalszej trasy Tureckiego Potoku poprzez Bułgarię, Serbię i Węgry. Przy czym rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zapytany, czy Putin i Borisow porozumieli się w sprawie przedłużenia Tureckiego Potoku do Bułgarii, odpowiedział przecząco. Pieskow wyjaśnił, że "nie było takiego zadania i nie było takiej możliwości, by porozumieć się na ten temat w rozmowach pomiędzy prezydentem i premierem".

Turecki Potok to budowany przez Rosję gazociąg biegnący z Rosji po dnie Morza Czarnego do Turcji. Powstać mają jego dwie nitki: pierwszą przesyłany ma być gaz z Rosji na potrzeby wewnętrzne Turcji. Druga mogłaby - według planów - biec do granicy Turcji z jednym z krajów Unii Europejskiej i dostarczać gaz do krajów południowej Europy. Do tej pory nie wskazywano konkretnego kraju, ale rozpatrywane były dwa warianty drugiej nitki: z Turcji przez Grecję do południowych Włoch oraz z Turcji przez Bułgarię, Serbię i Węgry.

Reklama

Ów drugi wariant rosyjskie media nazywają powtórzeniem w miniaturze niezrealizowanego gazociągu South Stream. Miał on dostarczać surowiec z Rosji poprzez Morze Czarne do Bułgarii. Rosja wycofała się z niego w 2014 roku w obliczu sprzeciwu Komisji Europejskiej.

Putin w środę wymienił sumę, jaką Gazprom stracił w wyniku rezygnacji z South Stream - 800 milionów euro. Podkreślił, że "widzi, że strona bułgarska żałuje", iż projekt nie został zrealizowany.

Wskazał także, że Rosja chciałaby od Bułgarii gwarancji. "Zdajemy sobie sprawę - i strona bułgarska świetnie to rozumie - że przy realizacji wielkich projektów potrzebne są gwarancje, przede wszystkim finansowe, które wyrażałyby się albo w suwerennych gwarancjach rządu Bułgarii, albo w odpowiednich decyzjach Komisji Europejskiej" - powiedział rosyjski prezydent.

Według "Kommiersanta" strona rosyjska jako takie gwarancje widziałaby inwestycje w rozwój bułgarskiej sieci gazociągów, które miałyby służyć odbiorowi gazu z Tureckiego Potoku oraz dalszym dostawom surowca do Serbii. To rozszerzenie systemu przesyłu gazu może być przeprowadzone na koszt państwowego bułgarskiego koncernu Bułgartransgaz lub w ramach projektów infrastrukturalnych Unii Europejskiej - ocenia "Kommiersant".

Putin powiedział również po rozmowach z Borisowem, że Moskwa jest gotowa powrócić do udziału w projekcie budowy w Bułgarii elektrowni jądrowej Belene, jeśli zostanie on wznowiony przez Sofię. Dodał, że powinno to nastąpić "na zasadach rynkowych".

Projekt elektrowni, w który zaangażował się rosyjski Atomstrojeksport (obecnie wchodzący w skład koncernu Rosatom), został wstrzymany w 2009 roku; trzy lata później Bułgaria wprowadziła moratorium na budowę. Jednak w maju br. rząd w Sofii zniósł moratorium; w sprawie tej ma się jeszcze wypowiedzieć parlament Bułgarii.

Z Moskwy Anna Wróbel

>>> Polecamy: Biedne unijne kraje odetchnęły z ulgą. PE przeciwko "renacjonalizacji" polityki rolnej