Początek sesji to o nerwowa reakcja na wczorajsze spadki w Stanach. Spadek o 3 procent i tak był w miarę umiarkowaną reakcją na pięcioprocentowe przeceny w USA. Jednocześnie byki szybko zaczęły pracować nad poprawą i WIG20 odrabiał straty.

Liderem przeceny był KGHM tracący 5 procent. Nie było żadnych informacji, które mogły spowodować tak dużą stratę, więc wynikała ona tylko z realizacji zysków na miedziowym konglomeracie. W sumie od minimów bessy, kiedy akcje spółki kosztowały 20 zł, wzrost sięgnął już ponad 75 procent. Do grona spadkowiczów należały też banki i media.

Rynki europejskie wyglądały znacznie lepiej, ale one już swoją skalę przeceny zanotowały przed wczorajszym zamknięciem. Dlatego też gracze nie reagowali na dużą stratę koncernu Peugeot oraz informacje z Volkswagena, który pokazał sprzedaż w styczniu niższą o 20 procent. Kolejne złe dane pokazał też drugi co do wielkości szwajcarski bank. Credit Suisse stracił ponad 7 mld USD w 2008 roku, co jest rekordową stratą banku. Ale sytuacja była analogiczna, jak wczorajsza informacja z innego szwajcarskiego banku - UBS. Wpływ na notowania nie miała też decyzja szwedzkiego banku centralnego, który obniżył stopę procentową o 100 punktów bazowych z 2 do 1 procent.

Nasz rynek przy zielonych indeksach zachodnich odrabiał straty, ale poprawa okazała się krótkotrwała. Końcówka to zejście w rejony dziennych minimów i jedynie fiksingowi zawdzięczamy ledwie 2,5 proc. spadek WIG20. Uwagę warto zwrócić na mniejsze spadki, które zanotowały spółki z indeksu mWIG. Druga linia przy solidnym obrocie ponad 100 mln złotych prezentuje się znacznie lepiej niż w ostatnich miesiącach.

Reklama

Cała sesja przebiegła w trendzie bocznym i oczekiwaniach, jak tym razem mogą zaskoczyć amerykańskie rynki. Kolejny plan nie pomógł, więc teraz rozpoczyna się szukanie pretekstów do dalszych ruchów. Mimo prób budowy wzrostów w trakcie sesji ostatecznie zakończyła się ona na poziomie otwarcia, co nic nie mówi o kondycji rynku.