"Jeśli mamy wspólnie z całą strefą skutecznie stawić czoło kryzysowi, to prosiłbym o jak najszybsze porozumienie z realną datą dojścia Polski do strefy euro" - mówił Tusk w czwartek podczas sejmowej debaty nad informacją rządu ws. działań zabezpieczających gospodarkę i obywateli przed skutkami kryzysu.

Nie ma euro? Jest problem deficytu.

"Jeśli na własne życzenie odwrócimy się od strefy euro, to na własne życzenie za dwa miesiące będziemy mieli kłopot ze sfinansowaniem deficytu, który niektórzy z was chcą powiększyć" - mówił premier.

Jak argumentował, zjednoczenie sił politycznych w Polsce wokół wejścia do strefy euro pozwoli "uzyskać większe szanse w batalii o bycie w tej grupie, kiedy rozstrzygnie się bój o euroobligacje", których emisję rozważają państwa posługujące się wspólną europejską walutą.

Reklama

Euro to sposób na kryzys

Wcześniej, również w Sejmie, minister finansów Jacek Rostowski podkreślał, że szybkie wejście Polski do strefy euro jest najlepszym sposobem na walkę z kryzysem w naszym kraju. Zdaniem ministra finansów przykład "słabości złotego, która zwiększyła znacząco nasze koszty obsługi długu", pokazuje jakie byłyby korzyści z wejścia do strefy euro."W tym roku, jeśli kurs pozostanie na poziomie 4,8 zł za euro, to będzie to kosztowało budżet państwa 1 mld 400 mln zł dodatkowych odsetek" - ocenił minister.

Rostowski tłumaczył, że Polska i tak będzie miała pewne trudności ze sfinansowaniem wydatków budżetowych. Do realizacji budżetu trzeba pożyczyć 155 mld zł, a można to zrobić sprzedając obligacje Skarbu Państwa. Według Jacka Rostowskiego, w tym roku Polsce nie będzie łatwo sprzedawać obligacje Skarbu Państwa.

Wyjaśniał też, dlaczego nie można dodatkowo powiększać deficytu ponad to, co zaplanował rząd. "Istnieje niebezpieczeństwo, że idąc drogą większego deficytu, doszlibyśmy do sytuacji, w której są Węgry. Wpadlibyśmy wtedy w pułapkę zagrożenia, zmuszeni bylibyśmy zaciągać coraz większe długi, żeby spłacić wcześniejsze zobowiązania. Nigdy nie dopuścimy do takiej sytuacji" - powiedział Rostowski. "Polska nie stanie się drugą Argentyną, a rząd Donalda Tuska nie zadłuży Polaków, tak jak czyniono to w przeszłości" – podkreślił szef resortu finansów, przypominając przypadek Argentyny, która na przełomie 2001 i 2002 ogłosiła, że przestaje spłacać długi. Obecnie natomiast Argentyna, nie mogąc pożyczyć pieniędzy na rynkach, postanowiła znacjonalizować prywatne fundusze emerytalne.

Nie robić na złość

Donald Tusk prosił o porozumienie w sprawie euro. "Proszę o to, abyśmy tutaj dali wyraźny znak, że Polska wokół tego projektu jest zjednoczona. Nie po to, aby zrealizować marzenie, że to jest 1 stycznia 2013, bo dzisiaj nikt nie wie, czy to się na sto procent uda, ale by solidarnie mówić, że idziemy w tę stronę" - mówił Tusk.

Prosił też, by "nie modlić się nocami o to, aby kryzys był większy, bo Tusk się wywróci". "Tylko wspólnie się pomodlić o to, by być w grupie, która sobie poradzi z kryzysem" - dodał.