Jak nieoficjalnie dowiaduje się Forsal.pl, jedna z kancelarii prawnych już bada opcję wykorzystania międzynarodowych umów o wzajemnej ochronie inwestycji jako formy obrony interesów akcjonariuszy towarzystw emerytalnych. „Chodzi o tryb wprowadzania zmian w prawie, o jego nagłość, w tym przypadku nie mamy przecież do czynienia z żadnym okresem dostosowawczym” – powiedział w rozmowie z Forsal.pl jeden z zainteresowanych sprawą rozmówców.

Zmiana reguł w trakcie gry

Rząd zaplanował bowiem przyspieszenie zmniejszenia o połowę, a więc z 7 do 3,5 proc. składki pobieranej przez PTE od składki przesyłanej na konto członków funduszy emerytalnych. Zamiast zatem w 2014 r., nowe rozwiązania weszłyby w życie w kwietniu tego roku, a więc w połowie okresu dostosowawczego wyznaczonego kilka lat temu. To nie wszystko, bo rząd chce też ograniczyć wysokość opłat za zarządzanie, które PTE mogą pobierać od aktywów. Ministerstwo pracy proponuje bowiem, aby po przekroczeniu 20 mld zł przez aktywa funduszu emerytalnego, zarządzające OFE towarzystwo emerytalne nie mogło zarabiać na zarządzaniu więcej niż 8,4 mln zł miesięcznie.

Z punktu widzenia towarzystw emerytalnych, które tworząc się w 1998 i 1999 r. przestawiały długoterminowe plany finansowe ówczesnemu Urzędowi Nadzoru nad Funduszami Emerytalnymi, jest to poważna zmiana warunków funkcjonowania w Polsce. Izba Gospodarcza Towarzystw Emerytalnych informowała już, że możliwe jest zaskarżenie nowelizacji ustawy o funduszach emerytalnych do Trybunału Konstytucyjnego oraz do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Reklama

To kij, a gdzie marchewka?

„Nie można rozpatrywać zmian w prawie w kontekście samych opłat, to jakieś populistyczne hasła” – podkreśla Maciej Szwarc, prezes AXA Polska (w grupie jest także towarzystwo emerytalne). Zwraca uwagę, że w istocie z 3,5 proc. opłaty, które będzie można pobierać od składki wpływającej do OFE, do towarzystw emerytalnych trafi tak naprawdę 2,5 proc. Resztę zatrzymuje ZUS za przesłanie składki.

„Dlaczego źródła problemu upatruje się w OFE? Dlaczego nie wprowadzono funduszy typu B, przewidzianych w ustawie z 1997 i ograniczających ryzyko inwestycji kilka lat przed emeryturą, a teraz zarzuca się OFE, że wypracowują za małe emerytury? ” – podkreśla Maciej Szwarc.

Towarzystwa emerytalne od lat krytykują mechanizm kontroli stopy zwrotu, który – ich zdaniem - zmusza do zachowań stadnych. Prezes Szwarc wyjaśnia, że nawet jeśli któryś z zarządzających prognozował kilka lat temu spadki na giełdzie, to i tak nie mógł do nich dostosować portfela odpowiednio wcześnie, ponieważ musiał spełniać wymóg stopy zwrotu. Co oznacza, że nie mógł wyprzedzająco zwiększyć zaangażowania np. w obligacje, skoro wszyscy zarabialiby w tym czasie dobrze na akcjach. Towarzystwo z gorszymi wynikami ryzykowałoby dopłatę do gorszych wyników.

Także Jarosław Jamka, członek rady nadzorczej ING PTE uważa, że niedobrze się stało, iż dyskusja o funduszach emerytalnych koncentruje się na opłatach. „Znacznie ważniejsze są wyniki zarządzania. Opłaty i tak spadałyby do 2014 r., więc lepiej byłoby teraz rozmawiać o tym, co zrobić, by długoterminowe stopy zwrotu były wyższe" – mówił dziennikarzom Jarosław Jamka.

PTE straszą, że rząd zaszkodzi zagranicznym inwestycjom

Maciej Szwarc zwraca też uwagę, że proponowane przez rząd zmiany w prawie mogą spowodować, że niektóre mniejsze fundusze emerytalne znikną z rynku. W dodatku taka zmiana reguł gry może być źle postrzegana przez zagranicznych inwestorów.

„Jeśli Polska potrzebuje inwestycji zagranicznych, potrzebuje pieniędzy prywatnych, to jak w tej chwili wygląda stwierdzenie, że owszem, umówiliśmy się na pewne zasady, ale po latach okazuje się, że żartowaliśmy? To będzie miało wpływ i na budowę autostrad, i na ewentualną reformę ochrony zdrowia, gdybyśmy chcieli prowadzić ją z wykorzystaniem prywatnych inwestorów” – dodaje Maciej Szwarc.