Panie profesorze, chciałbym skompromitować polityka…
Sami to robią, po co im pomagać?
Każdemu pomagam, z dobrego serca. Zna pan jakiś uniwersalny sposób?
Reklama
Są dwie metody publicznego mordu na polityku. Pierwszy – musi pan znaleźć informację hardcorową, która pogrąży każdego.
Są jeszcze takie?
Po pijaku przejechał zakonnicę na światłach, czyli popełnił przestępstwo kryminalne. Z tego nikt się nie wyłga.
Akurat nie mam nic takiego na podorędziu.
Drugi sposób to informacja kontrastująca z wizerunkiem delikwenta. Przykład – konserwatywny, rodzinny, surowy obyczajowo poseł Stanisław Pięta prywatnie okazuje się temu image’owi przeczyć.
Nie on jeden.
Ale dla jego wyborców to kompromitacja.
A co mogłoby skompromitować posła lewicy?
Jaguar.
O, Ryszard Kalisz? Jego relacjami z kobietami i swoimi dziećmi żywiły się tabloidy.
Ale jemu to nie zaszkodziło, prawda? A informacja, że na protest…
To był marsz przeciwko biedzie w 2011 r.
…przyjechał jaguarem, to było coś.
Skończyło się na kpinach, nie zabiło go to.
Bo też nikt nie próbował tego zrobić. A teraz niech pan sobie wyobrazi, że Kalisz kandyduje na prezydenta i taka informacja pojawia się w odpowiednim kontekście, ze zdjęciami i w atmosferze skandalu.
Pisano, że „Krytyka Polityczna” zatrudniała w swojej kawiarni ludzi na śmieciówkach.
A sama z nimi walczyła, prawda? To nie buduje wiarygodności i gdyby dotyczyło lewicowego polityka, mocno by go pokiereszowało. Tak było z Włodzimierzem Cimoszewiczem, kiedy jego była asystentka Anna Jarucka stwierdziła, że ma on kłopoty z rozliczeniami podatkowymi. A Cimoszewicz był wtedy symbolem lewicowej niezłomności w walce z korupcją, inicjatorem akcji „Czyste ręce”. I podejrzenie, że ktoś taki sam ukrywa dochody, było mordercze.
Cimoszewicz musiał wycofać się z wyborów prezydenckich w 2005 r., choć po latach mówiono, że to była prowokacja służb.
Ale jak widać skuteczna, bo cel osiągnięto.
Cała rozmowa w wydaniu weekendowego Magazynu Dziennika Gazety Prawnej.