Spowolnienie gospodarcze, załamanie się rynków kredytów finansowych, kryzys na Ukrainie, gwałtowne osłabienie złotego oraz kłopoty firm z opcjami walutowymi - te zwroty niczym mantra przejawiały się w wystąpieniach szefów kolejnych banków podsumowujących IV kwartał 2008 r. Efekt w przeważającej większości przypadków był ten sam - wynik finansowy o kilkadziesiąt procent gorszy niż w analogicznym okresie 2007 r.

Spośród 11 największych banków notowanych na warszawskim parkiecie - pomijając włoski UniCredit, którego obecność na GPW ma charakter symboliczny - jedynie Pekao SA udało się poprawić wynik z końcówki 2007 r. ING Bank Śląski i Fortis Bank Polska musiały się natomiast pogodzić z pierwszymi od lat stratami kwartalnymi.

- Skala spowolnienia zaskoczyła wszystkich. Musimy się też liczyć, że sytuacja szybko się nie poprawi - ocenia Mateusz Morawiecki, prezes Banku Zachodniego WBK, którego to wynik okazał się jednym z największych rozczarowań zarówno dla inwestorów jak i dla analityków. Z powodu wysokich odpisów na ryzyko kredytowe - w samym IV kwartale przekroczyły one 300 mln zł - BZ WBK zarobił tylko 40,8 mln zł, aż o 130 mln zł mniej niż rok wcześniej.

Powody do zadowolenia na jedynie Pekao SA

Reklama

Tak naprawdę spośród szefów największych banków, powody do zadowolenia może mieć jedynie prezes wspomnianego już Pekao SA, Jan Krzysztof Bielecki. Jego bank, w przeszłości tak często krytykowany za konserwatywną politykę kredytową (m.in.. brak w ofercie kredytów hipotecznych w walutach obcych, które do października 2008 r. były jednym z głównych elementów wzrostów w całym sektorze) poprawił wynik z 559 do 719 mln zł. Trzeba jednak pamiętać, że przed rokiem bank z żubrem jeszcze nie w pełni konsolidował wynik przejętej części Banku BPH.

Nieźle w PKO BP

Na poziomie operacyjnym nieźle prezentował się też wynik głównego rywala Pekao SA, banku PKO BP. Największy polski bank pod względem wielkości aktywów słono musiał jednak zapłacić za swoją ekspansję na rynku ukraińskim. PKO BP musiał bowiem utworzyć aż 356,1 mln zł, na ekspozycję kredytową swojej ukraińskiej spółki zależnej, Kredobanku. W efekcie zysk netto grupy PKO BP w czwartym kwartale wyniósł 548 mln zł, dużo poniżej oczekiwań analityków i inwestorów. – Gdyby nie efekt Kredobanku nasz wynik wyniósłby 821 mln zł – przyznaje Jerzy Pruski, prezes PKO BP. Liczy się on też z tym, że także w tym roku będzie musiał dokładać do swojego biznesu za wschodnią granicą.

Mniej bo „tylko” 40 mln zł kosztowała ekspansja na Ukrainie, należący do znanego wrocławskiego biznesmena Leszka Czarneckiego, Getin Holding (spółka nie jest bankiem, ale zasadniczą jego część tworzą Noble Bank i Getin Bank, które do końca roku mają połączyć się w jeden podmiot).

Pekao SA, PKO BP i Getin mogą mówić o dużym szczęściu...

... że w niewielkim stopniu dotknął je problem opcji walutowych. Łącznie banki notowane na GPW musiały już utworzyć na ryzyko związane z niemożnością rozliczenia opcje przez klientów banków już przeszło 890 mln zł rezerw, czyli znacznie więcej niż zakładała Komisja Nadzoru Finansowego, która szacowała odpisy z tego tytułu na 600-800 mln zł.

- Trudno ocenić ekspozycje poszczególnych banków na podstawie dotąd zawiązanych rezerw, gdyż różne są kryteria, jakimi kierował się każdy z nich zawiązując rezerwy. Trzeba też pamiętać, że sytuacja jest nowa nie tylko dla klientów, ale także dla samych banków i ich audytorów. Jednak wydaje się, że najgorsze powinno już być za nami. Choć przykrych niespodzianek nie można wykluczyć – mówi Michał Sobolewski, analityk DM IDM. Jego zdaniem najwięcej zależy też od tego, jak na koniec kwartału będzie się kształtował kurs złotego: jak wiele firm będzie miało kłopoty z rozliczeniem opcji i jakie w związku z tym banki będą musiały stworzyć odpisy. Banki zawiązywały rezerwy po czwartym kwartale, 2008 r. gdy opcje były rozliczane przy kursie 4,16 zł za euro i 3 zł za dolara, podczas gdy obecnie za wspólną europejska walutę trzeba zapłacić już o ponad 60 gr. więcej, a dolar kosztuje prawie 3,80 zł. Na razie największe straty z tego tytułu poniosły ING BSK, Fortis, BRE i Handlowy.

Czy 2009 r. będzie lepszy niż fatalna dla banków końcówka ub.r.?

Zarówno analitycy jak i sami bankowcy są bardzo ostrożni w ocenach. Sceptyczni są tez inwestorzy giełdowi, którzy akcje giełdowych banków wyceniają obecnie na 30-40 proc. tego co kosztowały one jeszcze rok temu. Licząc się z perspektywa pogorszenia sytuacji kredytobiorców, tworzenia większych rezerw oraz spadku przychodów, banki szukają oszczędności po stronie kosztów. Niemal wszystkie zapowiedziały zastopowanie inwestycji w rozwój sieci placówek. Szykują się tez masowe zwolnienia w załogach banków. W tym roku według różnych szacunków w sektorze bankowym pracę może stracić nawet 15 tys. Ludzi. Zwolnienia grupowe zapowiedziały na ten rok już Kredyt Bank i BPH. Ten pierwszy planuje zwolnić 7, a drugi nawet 12 proc. swoich pracowników. Zwolnienia szykują się tez w BRE Banku. Zdaniem analityków niższe koszty nie uchronią jednak banków przed dalszym spadkiem zysków - w skali całego roku mogą one być niższe o 20-30 proc. niż w 2008 r.

Akcjonariusze banków mogą też zapomnieć o dywidendzie za ub.r. Poza Pekao SA i bankiem Handlowym wszystkie banki jak jeden mąż chcą zgodnie z zaleceniem Nadzoru Finansowego, całość ubiegłorocznych zysków przeznaczyć na zasilenie swoich kapitałów własnych.

ikona lupy />
Forsal.pl