Zarząd koncernu GM uważa, że firma aby przetrwać, musi produkować mniej marek samochodów. Zaoszczędzone środki przeznaczyć na lepsze, tańsze w eksploatacji i cieszące się powodzeniem na rynku modele. Chrysler wciąż czeka na inwestora.

GM tnie marki

Zmagając się z finansowymi problemami koncern GM zamierza inwestować tylko w kluczowe dla powodzenia marki, oświadczył podczas otwarcia salonu motoryzacyjnego w Genewie, wiceprezes ds. finansowych Fritz Henderson. - Myślę, że GM pozostanie globalnym koncernem. Ale musimy być realistyczni, gdyż warunki wymagają od nas podejmowania wielu bardzo trudnych decyzji. Musimy zmniejszyć ilość marek pojazdów i skupić się na tych, które gwarantują sukces sprzedaży - dodał.

Pożegnanie z Pontiakiem

Reklama

- Spadnie więc rola modeli typu Hummer, Saturn czy szwedzkiego Saaba, a Pontiac stanie się wręcz niszowym autem – zapewnił. Gigant, który otrzymał już 13,4 mld dolarów pomocy od rządu, pod koniec lutego przyznał, że potrzebuje faktycznie 16,6 mld dolarów by uniknąć bankructwa, w tym co najmniej 2 mld dolarów do końca marca.

- Jesteśmy prawie pewni, że możemy wykonać nasz program naprawczy i stworzyć markę, która z sukcesami będzie podążać do przodu. Ale wszystko zamyka się w przychodach - podkreślił.

Zapewnił, że nawet w okrojonej postaci, koncern nie będzie miał problemów z uzyskaniem odpowiednich wskaźników ekonomicznych, które faktycznie sprowadzają się do ograniczenia kosztów. – Mamy wiele wyzwań przed sobą i problemów w samym GM, ale nasz ogrom nie ma znaczenia – zapewnił.

Związkowcy odpuścili

GM po dramatycznych rozmowach ze związkowcami z United Auto Workers jest na najlepszej drodze, żeby obniżyć koszty na każdym produkowanym aucie o 5 tys. dolarów do 2010 r. Wzorem są tu Japończycy z koncernu Toyota, którzy mają fabryki w USA. Poprawić ma się też wygląd aut, które „mają być takie, jakich pragną klienci”.

Już wcześniej koncern zainwestował 1 mld dolarów w model Volt napędzany bateriami litowo-jonowymi. Samochód ma się pojawić na rynku w przyszłym roku. Najpierw miano nawet budować nowe zakłady, ale z racji konieczności oszczędzania znaleziono miejsce w starych. W ten sposób GM „ugryzie” kawałek rynku samochodów ekologicznych, którego obroty do 2030 r. mają wzrosnąć, zdaniem ekspertów firmy AllianceBernstein, do 150 mld dolarów.

Coraz bardziej w strategii firmy liczy się także rynek chiński, gdzie ciągle rośnie produkcja i sprzedaż aut ze znaczkiem GM. W sumie więc do 2010 r. gigant ma się przekształcić w mniejszy, bardzie innowacyjny, a przede wszystkim konkurencyjny organizm, który da radę nawet kryzysowi, jaki gnębi obecnie cały świat, zwłaszcza USA. Nie będzie to na pewno łatwe, gdyż straty w IV kwartale wyniosły 9,4 mld dolarów.

Chrysler ma się gorzej

O wiele gorsza jest sytuacja Chryslera, choć jego wyniki finansowe nie są tak porażające, jak GM. Firma po prostu przespała 10 lat związków z niemieckim Daimlerem.

Po rozwodzie Niemcy zabrali kluczowych inżynierów od technologii i projektowania. Ponadto Daimler nie dał ani grosza do dziś za 19,9 proc. udziałów, jakie zostawił w firmie amerykańskiej.Pozostałe 80,1 proc. należy do funduszu inwestycyjnego Cerberus Capital Management i wszystko wskazuje, że jego udziałowcy będą chcieli „wyjść” czym prędzej z przynoszącej straty inwestycji.

Nigdy nie traktowali Chryslera długofalowo. Nastawieni na szybki zysk, rozczarowani, pozbyli się w ramach oszczędności cennego studia projektowania aut. W efekcie na styczniowym salonie w Detroit nie pokazano żadnego nowego modelu. Linie montażowe Chryslera są puste, gdyż wstrzymano nawet montaż obiecującego swego czasu modelu PT Cruiser.

Nadzieja w Fiacie

Prawdziwym ratunkiem okazała się propozycja Fiata objęcia w ciągu 18 miesięcy 35 proc. udziałów w zamian za nowe, tanie w eksploatacji modele aut. Pytanie tylko czy Chrysler zdoła przetrwać owe 18 miesięcy, podczas których musi utrzymać się sam?

Cerberus nie wziął za to do Fiat ani grosza, sugerując jeszcze raz, że wartość firmy jest bliska zera.

Sprzedać lub zamknąć

GM i Chrysler mają odmienne cechy właścicielskie. GM notowany jest na giełdzie, co gwarantuje pewną kontrolę nad finansami. Chryslera utrzymuje prywatna grupa inwestorów nastawionych na zysk. Coraz głośniej mówi się, że ekipa Obamy powinna zażądać od nich szczegółowych informacji nt. stanu finansów. Czy zamierzają nadal inwestować? Czy tylko chcą wycofać to, co włożyli?Coraz częściej padają uwagi, że jeżeli Cerberus będzie się ociągał z zainwestowaniem nowych kapitałów, rząd powinien dążyć do przejęcia Chryslera przez inną firmę motoryzacyjną.

Gdy to się nie uda, jedynym rozwiązaniem może okazać się zamknięcie koncernu. Powinno się to jednak odbyć tak, aby nie zaszkodzić wiodącej marce czyli Jeepowi oraz większości dostawców części i podzespołów, którzy zaopatrują także GM i Forda.

Zniknięcie jednego giganta może uratować całą branżę

Jeżeli więc okaże się, że rynek amerykański wymaga redukcji potencjału produkcyjnego samochodów, to wiele wskazuje, że moce produkcyjne Chryslera staną się zbędne. Eksperci Canadian Imperial Bank of Commerce World Markets przewidują, że w ciągu najbliższych 5 lat Amerykanie kupią 8-9 mln samochodów rocznie, gdy wcześniej było to 13-14 mln sztuk.

Stąd wniosek dla ekipy Obamy, aby nie słuchała argumentów, że musi stosować taką samą politykę pomocy wobec GM i Chryslera. Decydować powinny szanse na podniesienia się z kryzysu, jako liczący się na świecie producent. Tu GM bije Chryslera na głowę.

Spadek sprzedaży aut w USA w lutym br. (w proc.) w porównaniu do ub. roku

Chrysler - 50 proc.

GM - 45 proc.

Ford - 42 proc.

Toyota - 37 proc.

Nissan - 34 proc.

Honda - 32 proc.

Zródło: Bloomberg