Znamy sędziego Józefa Iwulskiego od wielu lat, jako człowieka prawego i uczciwego; w sprawach sprzed ponad 30 lat, mogę się opierać tylko na tym, co Iwulski mówi mnie i opinii publicznej - powiedział we wtorek rzecznik Sądu Najwyższego, sędzia Michał Laskowski.

Portal Onet podał w niedzielę, że kierujący Sądem Najwyższym sędzia Józef Iwulski orzekał nie w jednym, jak sam twierdzi, lecz w kilku procesach politycznych za czasów PRL; skazywani w nich byli opozycjoniści. Poniedziałkowa "Gazeta Polska Codziennie" napisała, że dotarła do akt IPN, z których wynika, że sędzia Iwulski w 1976 r. został skierowany do ośrodka szkolenia WSW, gdzie po uzyskaniu "szlifów kontrwywiadu wojskowego PRL" odbył półroczne praktyki. Miało to miejsce w Oddziale WSW Kraków.

Odnosząc się do tych zarzutów w poniedziałek w rozmowie z TVN24, Iwulski oświadczył m.in.: "Jedną sprawę pamiętam. Pozostałych nie pamiętam, ale redaktor z +DGP+ udostępnił mi dokumenty do których miał dostęp w IPN. To są sprawy, w których ja uczestniczyłem w składzie orzekającym. Tam są moje podpisy, ale ja tych spraw nie pamiętam".

Laskowski odnosząc się do tej sprawy na antenie Tok FM, powiedział: "Trudno mi to wyjaśnić inaczej, niż słowami pana prezesa (Iwulskiego), który mówi, że nie pamiętał tego wszystkiego. Ale ja mogę się opierać tylko na tym, co on mówi mnie i opinii publicznej. Są to wydarzenia z ponad 30 lat temu, może rzeczywiście nie wszystko można spamiętać i zapamiętał tę sprawę, w której złożył zdanie odrębne, bo to rzeczywiście coś wyjątkowego w praktyce orzeczniczej".

"Znamy go (Iwulskiego) od wielu lat, ja może nie tak bardzo, ale koleżanki i koledzy od 30 lat, jako bardzo prawego człowieka, uczciwego" - zaznaczył Laskowski.

Reklama

Pytany, jak odpowiedziałby na zarzut, że "w wolnej Polsce lepiej byłoby, żeby w SN nie zasiadali sędziowie, którzy skazywali opozycjonistów w stanie wojennym", Laskowski odpowiedział: "Jeśli tak, to trzeba było to zrobić w 1990 roku. Trzeba było zdecydować się wówczas na lustrację, indywidualną ocenę każdego sędziego. Jeśli tego nie zrobiono wtedy, to teraz wydaje się to mocno spóźnione i właściwie wydaje się, że jest to pretekst do osiągnięcia innych celów, do wymiany kadrowej w SN".

Rzecznik SN zapytany został również o stanowisko Sędziów Polskich "Iustitia", w którym napisano: "Z żalem obserwujemy obrady organu podającego się za Krajową Radę Sądownictwa, w skład którego wchodzą sędziowie wybrani przez dwa ugrupowania polityczne. Członkowie tego organu, w tym sędziowie, wypowiadają się językiem polityków partii rządzącej, wspierają ich w działaniach uderzających w niezależnych sędziów". Dodano w nim, że stowarzyszenie nie ma "zaufania do rzetelności procedury nominacyjnej przed tym organem", a ogłoszone konkursy na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego, dokonane obwieszczeniem prezydenta z 24 maja 2018 r., są nieważne.

Laskowski pytany, czy podziela stanowisko "Iustitii", odpowiedział, że podstawową kwestią jest to, czy sposób wyboru sędziów do KRS jest zgodny z konstytucją. "Mamy taką KRS, jaką mamy, musimy respektować to dzisiaj, ale mam nadzieję, że kiedyś dojdzie do obiektywnej oceny tego wszystkiego, co się dzieje, i że ktoś nam powie, jakiś organ, sąd czy trybunał, czy te mechanizmy są prawidłowo ukształtowane i czy te orzeczenia, uchwały, decyzje KRS, są w związku z tym ważne, czy nie" - powiedział rzecznik.

Zgodnie z ustawą o Sądzie Najwyższym, która weszła w życie 3 kwietnia, w trzy miesiące od tego terminu, czyli 3 lipca, w stan spoczynku przeszli z mocy prawa sędziowie SN, którzy ukończyli 65. rok życia. Mogą nadal pełnić funkcję, jeśli w ciągu miesiąca od wejścia w życie nowej ustawy, czyli do 2 maja, złożyli stosowne oświadczenie i przedstawili odpowiednie zaświadczenia lekarskie, a prezydent RP wyrazi zgodę na dalsze zajmowanie przez nich stanowiska sędziego SN. Prezydent przed wyrażeniem zgody na dalsze zajmowanie stanowiska zasięga opinii KRS.

>>> Czytaj też: Los Sądu Najwyższego w rękach kobiet. Orzekające mogą odejść w każdej chwili