Obama podkreślił jednak, że w przyszłości trzeba będzie położyć kres tego rodzaju wydatkom, zwanym w USA "earmarks". Są one doczepiane w ostatniej chwili przez ustawodawców, którzy w ten sposób przepychają w Kongresie rozmaite kosztowne programy dla swoich stanów lub miast, obciążające federalny budżet.

Włączanie ich do ustaw ukradkiem, w ostatniej chwili, utrudnia kontrolę ich użyteczności. Zdaniem krytyków, dyktują je wyłącznie partykularne interesy polityków i ich elektoratu.

W czasie swej kampanii wyborczej i po wyborze na prezydenta Obama obiecywał, że zlikwiduje te praktyki. Dołączenie przez Kongres kilku tysięcy earmarks do ustawy budżetowej naraziło go na zarzuty, że nie spełnia obietnic. Przeciw ustawie głosowało nawet kilku senatorów demokratycznych, zatroskanych o dyscyplinę fiskalną.

Obama powiedział, że przewidziane w ustawie wydatki 410 miliardów dolarów na sfinansowanie działalności rządu do 30 września, czyli do końca bieżącego roku podatkowego, trzeba było uchwalić szybko, żeby administracja mogła normalnie funkcjonować. Skrytykował jednak dodatkowe wydatki i zaznaczył, że należy zreformować proces legislacyjny.

Reklama

"Niech nie będzie żadnych wątpliwości: ta ustawa musi oznaczać koniec dawnego sposobu działania i początek nowej ery odpowiedzialności" - podkreślił. Proces tworzenia budżetu - dodał - musi być bardziej przejrzysty, tak aby ograniczyć liczbę earmarks. Powiedział, że niektóre z tych wydatków idą na programy pożyteczne, ale wiele innych jest marnowaniem pieniędzy podatnika.

Aby wszyscy ustawodawcy i opinia publiczna mogli dokładnie zaznajomić się z proponowanymi wydatkami - kontynuował prezydent - ich propozycje powinny być wcześniej opublikowane na stronach internetowych sponsorujących je członków Kongresu. O rozdziale wydatków na cele prywatnych korporacji, nastawionych na zysk, muszą poza tym decydować przetargi - dodał Obama.