Luksusowe wyposażenie mieszkań, drogie wycieczki, prywatna bankowość - wysokokosztowe usługi i towary świetnie się sprzedają. Nieco słabiej wiedzie się branży kosmetycznej.
Karina Snuszka i Dorota Kuć prowadzą studio projektowe Interior Studio i salon Mood Design w Warszawie. Projektują i wyposażają mieszkania i domy. Sklep oferuje produkty takich marek, jak Poliform, Gervasoni czy Etro - większości osób nazwy nieznane, ale dla tych, którzy mają pieniądze i stać ich na luksus - to marki pożądane. Kanapa może kosztować około 15 tys. zł, a pościel 2-3 tys. zł.
- Coraz więcej klientów dzwoni z prośbą o wykonanie dla nich projektów. Dyskusje na temat kryzysu można usłyszeć raczej w kontekstach niedotyczących ich bezpośrednio - przyznaje Karina Snuszka.
Motto sklepu brzmi: szczęście to nie cel, to sposób życia. Wciąż jest wielu klientów, którzy na taki sposób życia mogą sobie pozwolić. Luksus, według różnych teorii, w czasach kryzysu generalnie trzyma się dobrze. Są jednak branże luksusowe, które tracą.
Najbogatsi w Polsce wciąż nie odmawiają sobie luksusowych wakacji. Na rynku pojawiło się nawet nowe biuro podróży, nastawione na najbardziej wymagających i zamożnych klientów. To Terra Mare, wchodzące w skład Grupy Triada. Przykładowo dwutygodniowe wczasy na Krecie w jego ofercie mogą kosztować 9699 zł.
Reklama
- Sprzedaż uruchomiliśmy 9 lutego, efekty przeszły nasze oczekiwania - mówi Piotr Zawistowski, prezes zarządu Triady.

Banki nie narzekają

Branża bankowa kierująca swoje usługi do najbogatszych też ma się nieźle. W połowie ubiegłego roku konkurencję w tym segmencie zaostrzył austriacki bank Sal. Oppennheim, który otworzył w naszym kraju przedstawicielstwo. Jeśli Noble Bank określany był dotychczas jako bank dla najbogatszych, o Sal. Oppennheim trzeba powiedzieć, że to bank dla megabogatych. Żeby być jego klientem, trzeba mieć majątek o wartości 1 mln euro. Według różnych szacunków, w ubiegłym roku w Polsce osób dysponujących co najmniej takim majątkiem było od 5 do 7 tys. Dla nich problemem nie jest kwestia kupienia kolejnego mieszkania, lecz zarządzania ogromnych majątkiem ulokowanym często w akcjach czy obligacjach na całym świecie.
- Sądzę, że okres najbliższych lat będzie dla większości z nich czasem stopniowego odbudowywania wartości majątku połączonego ze zmianą podejścia do zarządzania swoimi aktywami - mówi Stanisław Markowski, dyrektor banku Sal. Oppenheim, kierujący przedstawicielstwem banku w Polsce.
O tym, że kryzys najmniej dotknie spożywcze produkty z najtańszej półki oraz ekskluzywne, przekonany jest Laurent Freixe, wiceprezes i dyrektor na Europe w Nestle.
- Unikalne produkty znajdują nabywców w każdych warunkach. Dla siedmiu naszych produktów z najwyżej półki oczekujemy nawet dwucyfrowego wzrostu - podkreśla.
W lutym Motorola wprowadziła na polski rynek telefon komórkowy Aura, który kosztuje ponad 7 tys. zł.
- Pojawił się niedawno, już znalazł nabywców - mówi Małgorzata Matusiewicz z Motoroli.
Słabiej radzą sobie kosmetyki i odzież. Większość sieci drogeryjnych zauważa niewielkie spadki obrotów. Dotyczą w większości kosmetyków segmentu premium, bo klienci chętnie sięgają po tańsze odpowiedniki.
- Zaobserwowaliśmy około 15-proc. spadek popytu na tego typu produkty - mówi Arkadiusz Prejc, członek zarządu Drogerii Aster.

Spada sprzedaż odzieży

W górę, z powodu wzrostu kursu euro, poszły ceny wiosennych kolekcji odzieży.
- Staraliśmy się jak najmniej przerzucić podwyżki na klientów. Odbiło się to na naszej marży. Niemniej ceny w naszych salonach wzrosły o 10-15 proc. - mówi Jerzy Mazgaj, prezes Paradise Grup (salony Burberry, Armani, Ermenegildo Zegna, Kenzo).
To spowodowało spadek popytu. Marki znane z największego luksusu jak Armani czy Zegna na razie nie mają tego problemu. Mimo to firma w tym roku otworzy tylko jeden sklep - salon marki Emporio Armani. Zrezygnowała z wprowadzenia na polski rynek marki Donna Karan.
Nieco mniejszy jest też popyt na luksusowe apartamenty, których ceny za metr kwadratowy zaczynają się od 20 tys. zł w górę.
Kryzysu nie widać na rynku luksusowych samochodów.
- Teraz popyt nieco zmalał w związku z ogólną niepewnością na rynku. Część klientów wstrzymuje się z zakupami licząc, że np. złoty ponownie umocni się i auta stanieją - mówi Monika Małek, rzecznik Lexusa.
Sprzedawcy takich aut są jednak optymistami.
- Na razie widzą wyższe niż jakiś czas temu ceny, ale gdy sprawdzą je za 2-3 miesiące i np. na skutek spadku wartości euro będą one niższe, zdecydują się na zakup - mówi Artur Misiak z firmy Auto-Sim, sprzedającej auta luksusowe auta.