Humory inwestorom poprawił szef Bank of America, że w styczniu i lutym bank wypracował zyski oraz oświadczenie General Motors, że być może ten motoryzacyjny gigant nie będzie potrzebował rządkowych pieniędzy. Te newsy mogły rodzić nadzieje, że mimo wszystko "nie jest tak źle". Podobnie jak opublikowane wczoraj, lepsze od prognoz, lutowe dane o dynamice sprzedaży detalicznej w Stanach Zjednoczonych (-0,1 proc. wobec oczekiwanych -0,5 proc.).

Wczorajsze wzrosty na Wall Street są pozytywnym sygnałem nie tylko z uwagi na skalę zwyżki, ale dlatego, że w pewnym stopniu potwierdzają one wartość prognostyczną wtorkowego mocnego zwrotu. Tym samym sugerują, że ostatnie minima na amerykańskim rynku akcji szybko nie zostaną przetestowane, a najbliższe 2-3 tygodnie upłyną pod znakiem wzrostów. Póki co jedynie o korekcyjnym charakterze. Nie można jednak wykluczać trwalszej poprawy nastroju. A więc korekty, tyle że nie krótkoterminowej, ale średnioterminowej, czyli trwającej 2-3 miesiące.

W przypadku indeksu S&P500, najpełniej obrazującego sytuację na amerykańskim rynku akcji, potencjalny zasięg trwającego od wtorku odreagowania, wyznaczają dwa najbliższe opory. Mianowicie poziomy 752,44 pkt. (dołek z 20 listopada 2008 roku; kurs zamknięcia) oraz 800 pkt. (9-miesięczna linia bessy oraz bariera psychologiczna). Tam też zapadnie, czy S&P500 skieruje się ku poziomowi 1000 pkt., czy też zawróci i ruszy ku ostatnim minimom.

Reklama