Kto liczył na unijną interwencję w obronie praworządności w Polsce, może się rozczarować
W czwartek Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej potwierdził, że pytaniami prejudycjalnymi skierowanymi do niego przez Sąd Najwyższy zajmie się w trybie przyśpieszonym. Jak jednak wynika z informacji DGP, już niedługo może się jednak okazać, że nie będzie miał się czym zajmować. A to dlatego, że SN sam wycofa z TSUE swoje pytania.
Przypomnijmy, SN zapytał TSUE, czy przepisy dotyczące przechodzenia sędziów SN w stan spoczynku są do pogodzenia z unijnymi regułami. Jednocześnie zdecydował o zawieszeniu stosowania niektórych z tych regulacji, co ma zabezpieczyć status prawny sędziów SN, którzy zostali objęci obniżeniem wieku przechodzenia w stan spoczynku. Pytania te SN sformułował, mówiąc w dużym skrócie i uproszczeniu, przy okazji rozpatrywania zażalenia od wyroku Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, które wpłynęło do SN w połowie kwietnia. Autorem tego zażalenia jest Zakład Ubezpieczeń Społecznych w Jaśle. Jak jednak ustalił DGP, po kilku miesiącach od skierowania sprawy do SN ZUS się rozmyślił i cofnął swoje zażalenie.
– Potwierdzam wpływ w dniu 25 września br. do Sądu Najwyższego pisma procesowego ZUS Oddział w Jaśle z dnia 24 września br. o cofnięciu zażalenia w sprawie III UZ 10/18 – mówi Krzysztof Michałowski z biura prasowego SN.
Wygląda więc na to, że SN nie będzie miał wyjścia i w niedalekiej przyszłości będzie musiał umorzyć postępowanie w tej sprawie, a tym samym uchylić swoje postanowienie o zwróceniu się do TSUE z pytaniami prejudycjalnymi. Te bowiem nie mogą być zadawane w oderwaniu od toczącego się przed sądem postępowania. Innymi słowy: skoro sprawa została umorzona, to udzielenie odpowiedzi przez TSUE staje się zbędne.
Reklama
Co ciekawe, w niedługim czasie po wycofaniu zażalenia przez ZUS, bo zaledwie po dwóch dniach, do SN z wnioskiem o umorzenie postępowania oraz o uchylenie postanowienia dotyczącego skierowania pytań do TSUE, zwróciła się prokuratura krajowa. Z uzasadnienia tego wniosku wynika z kolei wprost, że o cofnięciu zażalenia PK dowiedziała się bezpośrednio od ZUS.
– To dziwne. Zgodnie z procedurą powinno być tak: ZUS kieruje pismo o cofnięciu zażalenia do SN, a ten przesyła jego odpisy do wszystkich uczestników postępowania, w tym właśnie do PK. Uczestnicy nie wymieniają między sobą korespondencji z pominięciem sądu – zauważa Sławomir Pałka, sędzia Sądu Rejonowego w Oławie.
Dlatego też jego zdaniem nasuwa się pytanie, czy przypadkiem nie doszło do nienaturalnej kooperacji między dwoma podmiotami zależnymi od władzy wykonawczej.
I jeszcze jedno: dlaczego ZUS akurat teraz zdecydował się cofnąć zażalenie, skoro do tej pory konsekwentnie bronił swojego stanowiska w sprawie, na skutek czego sprawa zawędrowała aż do SN?
– To wygląda na instrumentalne wykorzystywanie przez ZUS prawa przysługującego mu jako stronie postępowania. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, staje się bowiem jasne, że cofnięcie zażalenia miało na celu nie osiągnięcie stanu zgodnego z prawem, lecz jedynie zakończenie postępowania, które nieoczekiwanie przybrało niekorzystny obrót dla władzy wykonawczej – zauważa oławski sędzia. Chodziło po prostu o postawienie SN pod ścianą i zmuszenie go do wycofania pytań prejudycjalnych z TSUE.
Na razie nie wiadomo, kiedy do tego dojdzie. Jak informuje Krzysztof Michałowski z SN, w sprawie prowadzone są na razie czynności – odpisy pisma ZUS Oddział w Jaśle zostały przekazane pełnomocnikowi ubezpieczonego oraz prokuraturze krajowej, a w związku z pismem procesowym prokuratora SN zwrócił się do prokuratury krajowej o nadesłanie jego odpisów celem przesłania ich stronom postępowania. Ponadto akta sprawy znajdują się obecnie w Luksemburgu, więc ich sprowadzenie z powrotem do SN też zajmie trochę czasu.
Osoby, z którymi rozmawialiśmy, wskazują jednak, że SN może grać na zwłokę i to, że taktyka wycofania skargi ZUS z SN, a tym samym pytań SN z TSUE, wcale nie musi się powieść.
Polskiemu rządowi sprzyja dość wolne tempo prac w TSUE. Bo choć pytania mają być rozpatrywane w trybie przyspieszonym, to termin rozprawy został wyznaczony dopiero na 12 lutego. To oznacza, że TSUE może nie zdążyć ocenić tej sprawy. W takim razie przeciwnikom reformy PiS zostaje skarga Komisji Europejskiej. Choć KE ogłosiła tydzień temu, że z nią występuje, to formalnie wciąż nie trafiła do TSUE. Cały czas nie jest znana także jej treść. Wiadomo, że komisja wystąpiła o „zarządzenie środków tymczasowych celem przywrócenia w polskim Sądzie Najwyższym stanu sprzed 3 kwietnia 2018 r.”. Jednak nie wiadomo, co w praktyce miała na myśli. Rząd jest przygotowany na to, że TSUE może podjąć decyzję w sprawie środka bez proszenia polskiej strony o odniesienie się do argumentów Brukseli.
Na razie w proces nominowania nowych sędziów do SN zaingerował NSA. W końcówce zeszłego tygodnia sędziowie NSA uwzględnili cztery wnioski o zabezpieczenie i wstrzymali wykonanie uchwał Krajowej Rady Sądownictwa w sprawie powołania sędziów Sądu Najwyższego. Dotyczyły one dwóch z Izby Karnej, jednego z Cywilnej i jednego z Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Sędziowie nie wstrzymali wniosków do Izby Karnej. Pytanie, na ile wyhamuje to proces nowych nominacji.
– Prezydent nie jest stroną postępowanie. Ma przedkładane prawomocne uchwały KRS i wówczas może podjąć decyzje – mówi wiceszef kancelarii Paweł Mucha.
Wskazuje przy okazji, że ustawa o KRS przewiduje, że prawomocne zaskarżenie może wystąpić jedynie wtedy, gdy wszyscy zainteresowani złożą odwołania.

>>> Polecamy: Rekordowa kara dla banku. Raiffeisen zapłaci 50 mln zł