W wywiadzie poruszono też wątek rozmowy prezydenta z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. Zauważono, że niektórzy politycy obozu rządzącego potraktowali żartowanie z Tuskiem "prawie jak zdradę". "Czy to normalne, że tak dziwi nas rozmowa dwóch ważnych polityków?" - zapytano.

"To nie jest normalne. Rozmowa wynikała z kolejności wystąpień w czasie posiedzenia, w którym obaj braliśmy udział. Posadzono nas obok siebie, rozmawialiśmy jak człowiek z człowiekiem" - odparł prezydent. "Nie powiem, że jesteśmy kolegami, ale z panem Tuskiem znamy się od dawna. To była normalna rozmowa, ale nie rozmawialiśmy o polityce, tylko o sprawach życiowych" - dodał.

Dopytywany, co ich tak rozbawiło, Duda odpowiedział, że trudno to tak "dokładnie odtworzyć". "Zażartowałem a propos ewentualnej drugiej kadencji. Powiedziałem, że ja nie jestem tak pewny swego jak prezydent Komorowski i ja swojego mieszkania nie wynająłem nikomu na 10 lat! To chyba to nas tak rozbawiło…" - powiedział.

Nawiązując do niedawnej wizyty w Stanach Zjednoczonych, prezydent powiedział, że wrócił stamtąd z przekonaniem, że relacje polsko-amerykańskie są bardzo dobre. "W moim przekonaniu są tak dobre i mają tak dobrą perspektywę, jakiej dawno nie było. Ogromnie się cieszę z tego, że prezydent Donald Trump zgodził się na to, by nasza deklaracja o partnerstwie została podpisana przez nas własnoręcznie, bo proszę pamiętać, że poprzednia deklaracja o partnerstwie – ta z 2008 r. – nie była w ogóle podpisana. Ona przeszła drogą obiegową. Nie podpisali jej ani prezydenci, ani ministrowie" - zauważył prezydent.

Reklama

"Ani na stojąco, ani na siedząco?" - zapytano. "Ani na stojąco, ani na siedząco" - odparł prezydent. "W ogóle nie była podpisana i stąd potem rozumiem, że pan prezydent Barack Obama uznał, że właściwie jest niewiążąca dla niego, bo przecież jej nie podpisywał" - dodał.

"Jeżeli coś podpisałem, to sprawa jest poważna. Donald Trump jest człowiekiem biznesu, a tam podpis ma swoje znaczenie. Ale przede wszystkim przywiozłem to, że mówimy dzisiaj głośno o zwiększeniu obecności militarnej Stanów Zjednoczonych i mówimy o stałej bazie amerykańskiej w Polsce. To są tematy, które są tematami także w Waszyngtonie. Wszyscy mówią, że rozstrzygnięcie akurat tej sprawy to kwestia najbliższych kilku miesięcy. Niektórzy nawet mówią, że decyzja już zapadła. Jest tylko kwestia tego, jak to technicznie będzie dokładnie wyglądało" - powiedział prezydent.

Prezydent zaprzeczył, jakoby miał pretensje do mediów, że to zdjęcie z gabinetu prezydenta Trumpa, na którym w pozycji stojącej podpisuje porozumienie, zdominowało całą dyskusję na temat wizyty w USA. "Jestem realistą i wiem, że media zajmują się różnymi tematami, które są tak naprawdę zupełnie bez znaczenia. Jeżeli byłem z czegoś niezadowolony, to z niedojrzałości w naszym świecie medialnym" - powiedział.

"W Stanach Zjednoczonych dyskutuje się o merytorycznej stronie wizyty, dyskutuje się o realiach Fort Trump, czy on powstanie, czy nie powstanie. A u nas dyskutuje się o krzesłach" - zauważył.

W wywiadzie zadano również pytanie, czy ze strony amerykańskiej padła jakaś konkretna deklaracja w sprawie wiz.

"O tym też rozmawiałem, bardzo dosadnie tłumacząc tę sytuację. Bardzo wyraźnie powiedziałem, że to jest upokarzające dla nas, że jako sojusznicy Stanów Zjednoczonych musimy cały czas występować o wizy. Nasi żołnierze stają ramię w ramię z żołnierzami Stanów Zjednoczonych w Iraku i w Afganistanie i jesteśmy cały czas razem, a jesteśmy jednym z tych krajów, które muszą aplikować o wizę, mimo że ten procent odmów jest naprawdę już niski" - powiedział.

Prezydent podkreślił, że "musimy pamiętać, że Donald Trump nie prowadzi polityki proimigracyjnej". "Chce raczej ograniczyć presję imigracyjną, a zniesienie wiz dla Polaków było zaprzeczeniem tej polityki. To jest też pewien problem i to trzeba też zrozumieć. Idziemy w jakimś sensie pod prąd, ale próbujemy to zrealizować i mam nadzieję, że się to uda" - powiedział prezydent. (PAP)