Do końca miesiąca można składać oferty na cztery śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych. To jedyne zaawansowane postępowanie na nowe maszyny. MON stawia na modernizację.
Oferty na wiropłaty, które mają zwalczać okręty podwodne – można kierować do Inspektoratu Uzbrojenia MON. – Zamawiający przewiduje, że wpłyną one z końcem października – stwierdza kapitan Krzysztof Płatek, rzecznik prasowy inspektoratu. Wiadomo, że z udziału w postępowaniu zrezygnował amerykański gigant Lockheed Martin (właściciel PZL Mielec), który produkuje m.in. morskie śmigłowce Seahawk. Swoją propozycję przedstawi za to Leonardo (właściciel PZL-Świdnik).
– Mamy produkt spełniający wszystkie wymagania zamawiającego. W naszym przekonaniu AW101 jako jedyna maszyna na rynku spełnia kryteria MON – deklaruje Krzysztof Krystowski, wiceprezes koncernu Leonardo Helicopters.
Według informacji DGP trzeci z wielkich śmigłowcowych graczy – francuski Airbus wciąż waha się, czy swoją ofertę składać. Jego przedstawiciele biorą udział w postępowaniu, ale nie jest przesądzone, czy na pewno zdecydują się przedstawić propozycję.
Przy tak małym zakupie trudno spodziewać się wielkich korzyści dla polskiego przemysłu – nawet jeśli to Leonardo dostanie zlecenie, i tak większa część maszyn zostanie zrobiona za granicą. By myśleć o przenoszeniu produkcji, to zamówienie musiałoby opiewać na co najmniej kilkadziesiąt śmigłowców.
Reklama
Przy tak małym zakupie polski przemysł nie zarobi wiele
Ale zakup nawet czterech śmigłowców do zwalczania okrętów podwodnych to poważny wydatek. Specjalistyczne wyposażenie powoduje, że zsumowana cena za taki nabytek może wynosić 1,5–2 mld zł. W najbardziej optymistycznym wypadku wszystkich czterech śmigłowców można się spodziewać w 2021 r., w bardziej realnym dwóch sztuk w 2021 r. i dwóch w 2022 r. Po złożeniu ofert urzędnicy ministerstwa będą potrzebowali kilka–kilkanaście tygodni na ich analizę, a później zapewne kilka miesięcy na ewentualne negocjacje offsetowe. Realny termin podpisania umowy to drugi–trzeci kwartał 2019 r., pewnie jeszcze przed wyborami parlamentarnymi.
W 2015 r., gdy Prawo i Sprawiedliwość obejmowało rządy, w trakcie negocjacji był kontrakt na 50 śmigłowców Airbusa. Miał obejmować zarówno kupowane właśnie śmigłowce do zwalczania okrętów podwodnych, jak i dla sił specjalnych czy ratownictwa morskiego. Kontrakt nie został podpisany, bo rząd Polski nie dogadał się z francuskim koncernem w kwestii offsetu. Styl zakończenia rozmów przez negocjatorów ze strony polskiej był kontrowersyjny. Ale ówczesny szef MON Antoni Macierewicz zapowiadał szybki zakup nowych śmigłowców Black Hawk. To było pod koniec 2016 r. Do tej pory nie podpisano żadnego kontraktu, za to 29 maja br. Ministerstwo Obrony Narodowej unieważniło postępowanie na śmigłowce dla sił specjalnych. Tych, które według słów Macierewicza, miały być dostarczone w ciągu kilku tygodni.
Wśród urzędników MON coraz częściej pojawiają się pomysły, by zamiast kupować nowe, modernizować te maszyny, które już są w służbie. Do zmodernizowanych śmigłowców ratowniczych Anakonda służących już na Wybrzeżu mogą dołączyć kolejne – W-3 Sokół, których ok. 30 sztuk mogłoby zostać radykalnie unowocześnionych do wersji W-3WA WPW, czyli statku wsparcia pola walki. – Zakres modernizacji będzie bazował na rozwiązaniach zastosowanych na maszynach W-3PL Głuszec – deklarował płk Karol Dymanowski na spotkaniu ze związkowcami kilkanaście tygodni temu. Wyremontowanych może zostać ok. 30 sztuk.
Dialog techniczny między wojskiem a producentami ma potrwać do końca lutego przyszłego roku. – Na tej modernizacji zyska cały polski przemysł, również PGZ. Część prac na pewno zostanie wykonana w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 1 – mówi Krzysztof Krystowski z Leonardo Helicopters, które ma prawa własności do śmigłowców Sokół i do dialogu przystąpiło w konsorcjum wspólnie z Polską Grupą Zbrojeniową. Samodzielnie do dialogu zgłosiły się Zakłady Mechaniczne Tarnów i Cenrex, które są… częścią PGZ. W bardzo optymistycznym wariancie można zakładać podpisanie umowy na modernizację również w III kwartale przyszłego roku. Jej wartość najpewniej wyniesie kilkaset milionów złotych.
Być może będą modernizowane również maszynyuderzeniowe Mi-24. Choć przyspieszenie programu „Kruk”, czyli zakupu nowych śmigłowców tego typu, zapowiadane było jeszcze przez rząd PO-PSL tuż po inwazji rosyjskiej na Krym w 2014 r., to jednak do tej pory nie ogłoszono postępowania przetargowego. Przeprowadzono analizę rynku i opracowano wymagania techniczne, ale jak na razie nic nie wskazuje na to, by wkrótce zostało wystosowane zaproszenie do składania ofert. Choć warto wziąć pod uwagę, że rządowe plany zakupowe uzbrojenia w ciągu jednego dnia potrafią się zmienić o 180 stopni, co było widać przy niedoszłym zakupie używanych fregat z Australii.
Oprócz zakupu nowych maszyn bierze się także pod uwagę współpracę przy tworzeniu nowego włoskiego śmigłowca uderzeniowego i jego późniejsze nabycie. Szanse na to nie są duże. W przypadku modernizacji Mi-24 najpewniej MON wstrzyma się z decyzją do większego zaawansowania prac nad modernizacją Sokołów.