W sobotę rano doszło tam do pożaru, w wyniku którego dziewięć osób zostało uwięzionych pod ziemią. Pomimo podjętej akcji ratunkowej, w sobotę wieczorem pożaru nadal nie udało się ugasić.

„W strefie zadymienia znajduje się dziewięciu pracowników firmy podwykonawcy (która prowadziła prace budowlane w kopalni – PAP). Mamy podstawy, by uznać, że ludzie ci zginęli” – głosi komunikat Komitetu Śledczego, cytowany przez agencję TASS.

Według oficjalnych informacji, podanych przez tę agencję, roboty budowlane pod ziemią, w kopalni należącej do rosyjskiego koncernu Uralkali, realizował podwykonawca. Komitet Śledczy uważa, że w czasie prac budowlanych mogło dojść do naruszenia norm bezpieczeństwa, i wszczął w związku z tym postępowanie karne.

Osiem osób spośród 17 robotników udało się bezpiecznie wyprowadzić z kopalni. Z pozostałymi dziewięcioma nie było kontaktu. Znajdowali się oni w strefie pożaru i wysokiego zadymienia. Mieli przy sobie butle z tlenem, jednak – jak poinformowano – czas, na który powinny wystarczyć, już upłynął.

Reklama

TASS poinformował również, że premier Rosji Dmitrij Miedwiediew w rozmowie telefonicznej poinstruował gubernatora Kraju Permskiego Dmitrija Rieszetnikowa, by miejscowe władze udzieliły wszelkiej niezbędnej pomocy osobom poszkodowanym w trakcie pożaru w kopalni i ich rodzinom.

Kopalnia w Solikamsku należy do koncernu chemicznego Uralkali, produkującego m.in. nawozy potasowe.

Wcześniej koncern informował, że akcja ratownicza rozpoczęła się tuż po godzinie 10 rano czasu miejscowego (godz. 6 w Polsce).

Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych zdementowało informacje podane wcześniej w mediach, według których w kopalni mogło dojść do wybuchu metanu. Według władz koncernu Uralkali do zaprószenia ognia doszło w trakcie robót budowlanych.

Justyna Prus (PAP)