Zakończona w środę trzydniowa wizyta prezydenta Iranu w Iraku miała na celu pogłębienie gospodarczych relacji między państwami mimo sankcji nałożonych przez prezydenta USA Donalda Trumpa - pisze Bobby Ghosh na portalu Bloomberga. Państwa podpisały kilka umów, ale to kwestia spotkania Rowhaniego z Sistanim przyciągnęło największą uwagę mediów. Ajatollah wezwał na nim m.in. do szanowania suwerenności Iraku, a za największe wyzwanie Iraku uznał walkę z korupcją.

Ghosh odnotowuje, że w ostatnich latach wpływ Iranu na Irak "wzrósł znacząco", a szyickie milicje mają szerokie wpływy w państwie nad Tygrysem i Eufratem. "Żaden iracki rząd (...) nie ośmieliłby się udzielić przedstawicielowi irańskiego reżimu czegoś mniej niż wylewnego powitania" - ocenia.

Jednocześnie podkreśla, że tylko jeden iracki lider "mógłby trzymać Rowhaniego na odległość ręki" i jest to właśnie Sistani, "najbardziej szanowany duchowny" w Iraku. "Ale nie zrobił tego. Przyjęcie irańskiego prezydenta w świętym szyickim mieście Nadżafie mówi tyle samo o politycznym ryzykanctwie Sistatniego co o uległości Iraku wobec Iranu" - uważa.Stroniący od mocnych politycznych deklaracji Sistani przez lata nie przejawiał aktywności w polityce zagranicznej Iraku. Do tej pory nigdy nie spotkał się z urzędujacym prezydentem Iranu, odmówił m.in. rozmów z Mahmudem Ahmadineżadem, który sprawował ten urząd w latach 2005-2013. Nie spotkał się również z żadnym z amerykańskich prezydentów.

Wzywając do walki zbrojnej z Państwem Islamskim (IS) w 2014 roku w znacznym stopniu przyczynił się do utraty terytoriów przez ten samozwańczy kalifat w Iraku. W tym kraju jego autorytet jest niepodważalny, w zdecydowanej większości szyickim Iranie również cieszy się gronem wielu zwolenników.

Reklama

"Dlaczego teraz i dlaczego Rowhani?" - pyta retorycznie Ghosh. Podkreśla, że wielcy ajatollahowie "nie troszczą się raczej o codzienne sprawy jak gospodarcze relacje czy sankcje". "Sistani również nie czuje się zagrożony przez irańskie milicje; jego własny prestiż jest tak wielki, że nie odważą się one na krok przeciwko niemu" - zauważa.

Ghosh tłumaczy, że przyjmując Rowhaniego, "relatywnie umiarkowanego duchownego", Sistani może "wysyłać wiadomość do twardogłowego" najwyższego przywódcy duchowego Iranu ajatollaha Alego Chameneia. "Oznaczałoby to, że po raz pierwszy Sistani próbuje wtrącać się w politykę sąsiedniego państwa", co jest "nietypowo śmiałe" - wskazuje.

"Inna możliwość jest taka, że Sistani wysyła sygnał do Bagdadu, że jest teraz zainteresowany polityką zagraniczną lub co najmniej relacjami iracko-irańskimi" - spekuluje Ghosh. Uważa również, że w ten sposób Sistani może wyrażać poparcie dla "umiarkowania i reform w Iranie", w którym trwają polityczne starcia między reformistami i konserwatystami.

>>> Czytaj też: "Podejrzane projekty nuklearne". Iran oskarża Arabię Saudyjską