Przemówienie do deputowanych Ardern zaczęła od używanego wśród muzułmanów pozdrowienia "Salam alejkum", czyli "Pokój z wami". Świadomie nie wymieniła też nazwiska sprawcy; "tym aktem terroru chciał on osiągnąć różne cele, w tym zdobyć sławę, dlatego nigdy nie usłyszą państwo ode mnie jego nazwiska" - tłumaczyła.

Domniemany zamachowiec, 28-letni zwolennik skrajnej prawicy z Australii Brenton Tarrant, przebywa obecnie w areszcie. Termin rozpoczęcia jego procesu nie został jeszcze podany. Grozi mu dożywocie.

Nakręcone przez niego 17-minutowe wideo, w którym udokumentował popełnione przez siebie zbrodnie, nadal krąży w internecie.

Ardern zaapelowała do internetowych gigantów - takich jak Facebook czy Google - by uniemożliwiły rozpowszechnianie tego typu nagrań. "Nie wolno dopuścić, by chodziło tylko o zysk, a nie o odpowiedzialność" - zaznaczyła.

O podjęcie działań zaapelowało do firm internetowych także kilku nowozelandzkich operatorów, a różne krajowe firmy, m.in. loteria i banki, wycofały swoje reklamy pokazywane dotąd na Facebooku.

Tymczasem dżihadystyczna organizacja Państwo Islamskie (IS) zagroziła odwetem. "Przywódcy niewiernych wylali nad ofiarami masakry krokodyle łzy" - powiedział rzecznik IS Abu al-Hasan al-Muhadżir w opublikowanej w poniedziałek wieczorem wiadomości wideo. Autentyczności 40-minutowego nagrania na razie nie potwierdzono, zostało ono jednak opublikowane w mediach powiązanych z IS.

Jak podała miejscowa prasa, w środę w Christchurch odbędzie się pogrzeb większości ofiar, pogrzeb kilku pozostałych ma się odbyć za granicą. Wszystkie zabite w zamachu osoby to muzułmanie, większość z nich pochodziła z rodzin imigranckich.

W ramach zbiórki na rzecz rodzin zabitych zebrano dotąd równowartość ponad 5 mln euro. (PAP)